poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Ady C.D Riley - zakup konia

- Super! Już wczoraj wieczorem przygotowałam auto i przyczepę. - zawiadomiłam Ril z uśmiechem.
Obie udałyśmy się w stronę mojego outlandera z przyczepą do przewozu koni, a właściwie konia. Gdy już odpaliłam nowy samochód (i oczywiście włączyłam radio, bez którego nie mogło się obejść), dosłownie poczułam, jak zaczyna się cudowny moment mojego życia... własny koń...
Drogę spędziłyśmy oczywiście na przeróżnych rozmowach, szkoda, tylko że nie mogłam widzieć Riley, lub się głośno śmiać - byłam zajęta kierowaniem i patrzeniem na drogę (w końcu udowodnione naukowo, że kobiety prowadzą bezpieczniej od mężczyzn... hihi). Oczywiście w tle cały czas grało radio, a mnie w ucho od razu wpadła piosenka ,,Right now''.
Gdy tylko dotarłyśmy na miejsce, dokładnie na obrzeża miasta (jadąc od strony akademii, to na drugi koniec miasta, na same obrzeża), ujrzałyśmy kobietę (wow... a już się bałam, że to będzie jakiś owłosiony facet) stojącą przed autem z przyczepą do przewozu koni. Kobieta była brunetką o jasnej karnacji, noszącą okulary w czarnych obwódkach. Włosy kobiety spięte były w kok, natomiast grzywka spięta była czarną zapinką. Poza tym miała czerwoną kurtkę i jeansy. Przyczepa nie wyglądała na starą i brudną, tyle że raczej na nową - a samochód... mazda5, o kolorze czerwonym.
- Dzień dobry, to pani miała przywieźć mojego konia? - zapytałam nieznajomą kobietę. - Chodzi o klacz Red Royal.
- Pani Adrianna Adkins? - zapytała
- Tak, to ja. - lekko zagryzłam wargę, ot, tak sobie.
- A więc tak, przywiozłam pani konia. Jednak proszę jeszcze o pokazanie dokumentów tej klaczy. Już je pani dostała od rodziców, tak?
- Tak, tak... - zaczęłam grzebać w torebce. - Mam je... - powiedziałam, pokazując kobiecie papiery Red Royal.
- Tak więc może pani zabrać konia. - powiedziała kobieta, kierując się w stronę przyczepy, bacznie się nam przypatrując (mnie i Riley).
Zrobiłam to samo, tyle że udałam się w kierunku swojej. Otworzyłam ją, wzięłam derkę i kantar z uwiązem.
Następnie udałam się w stronę przyczepy ,,ciemnowłosej kobiety w okularach'' gdzie dotychczas przebywała moja klacz. Widziałam też, jak Riley wszystko to od tyłu obserwuje.
Oczywiście, koleżanka nie stała bezczynnie, skądże - pomogła mi z derką i podała kantar z uwiązem, podczas gdy ja zapinałam derkę.
Powoli wyprowadziłam klacz z przyczepy, co raz to gładząc ją po pysku.
***
- Już nie mogę się doczekać, jak wypróbuję ją na torze! - zaczęłam rozmowę entuzjastycznie. - Chociaż nie to się dla mnie liczy... Ogólnie bardzo się cieszę, że nareszcie mam gdzie trzymać własnego konia!
I tak to cała droga przebiegła na pełnych entuzjazmu rozmowach, tym razem jednak wszystkie rozmowy dotyczyły klaczy... Zapewne już niedługo podbije pierwsze serce - moje, co w sumie już w minimum jednym procencie się udało.
***
- No nie... - westchnęłam głośno. - Dlaczego zawsze w takich momentach po prostu MUSZĄ być korki?! Zwłaszcza że tutaj rzadko się to zdarza...
- Też często zadaję sobie to samo pytanie...
- No nic... najwyżej sobie trochę pomówimy... Zresztą, jak to dziewczyny. - obie zachichotałyśmy. Chociaż mały chichot mógł pomóc w takiej sytuacji...
***
- Nie mogę uwierzyć... nareszcie mam własnego konia... - powiedziałam, gładząc stojącą w boksie klacz po pysku.

Rilełkuuu? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)