czwartek, 25 stycznia 2018

Od Naomi C.D Riley

Kiedy kończyłam siodłać Empire, usłyszałam równe odgłosy zderzeń końskich kopyt ze stajenną posadzką, nieustępujące ludzkim krokom. Nawet nie odwracając się, byłam wręcz pewna, że to Riley, więc od razu rzuciłam:
- Mam pomysł na teren!
- No, dawaj - ponagliła brunetka, ustawiając przygotowanego do jazdy wierzchowca obok boksu Szczurzego.
- Wiesz, w sumie Ci nie mówiłam, ale mam trzy konie - w tym, że jeden z nich to roczna klaczka, odpoczywająca sobie na pastwiskach w innej stajni, jakieś 9 kilometrów stąd. Tutaj nie było już boksów. Jeszcze sporo czasu do wieczora, może w teren udałybyśmy się właśnie tam? - złożyłam propozycję, podciągając jeszcze popręg. - Wiesz, ładna okolica, idealne trasy...
- Nie musisz mnie przekonywać, chętnie tam pojadę - uśmiechnęła się dziewczyna. - Tylko szybciej, bo w końcu przed wieczorem nie wyruszymy.
Burknęłam coś pod nosem i wyprowadziłam Gniadego na korytarz. Następne minuty, wykorzystane przez nas na dalsze czynności przygotowujące do jazdy, minęły szczególnie szybko dzięki wspólnej rozmowie.
Teren był świetny, a widoki rzeczywiście zachwycające - ośnieżone łąki i sadź na drzewach prezentowały się doprawdy malowniczo. Gdy dotarłyśmy na miejsce, zatrzymałyśmy zmęczone długimi galopami rumaki i zsunęłyśmy się z siodła.
- Wow, jaki to duży ośrodek! - oniemiała Riley, lustrując wzrokiem otoczenie. Miała rację, na to miejsce składało się kilka sporych rozmiarów stajni, w tym również biegalni, ogrom padoków i pastwisk, dwie hale, trzy otwarte maneże, parkury, karuzele, dosłownie - wszystko, czego dusza jeźdźca zapragnie. Na dorzeczne do sytuacji pytanie "Skąd to wytrzasnęłam?" odparłam lekko i dumnie, iż mam odpowiednie znajomości. I poprowadziłam konia przez gąszcz boksów.
Miejsca się znalazły, jednakowoż tylko do wieczora, na co oczywiście przystałyśmy - i tak zamierzałyśmy wracać wcześniej. Kiedy odstawiłyśmy podopiecznych, zaproponowałam spacer do biegalni, gdzie wraz z odpowiednią koleżanką odpoczywała Czesia.
- Ojoj, całkiem niezła - mruknęła brunetka na widok kasztanki, co potraktowałam jako swoisty komplement także do mojej osoby.
- Też tak uważam. Dużo za nią dałam. Ale chyba było warto, mam taką nadzieję - stwierdziłam. - Charakterek ma niełatwy, aczkolwiek... lubię takie konie, o.
Obie parsknęłyśmy śmiechem. Klaczki akurat załapały się na padokowanie, co wprawiło nas w jeszcze większe zadowolenie - do dawało możliwość nie tylko zobaczenia mojej dumy w ruchu, ale też poodczulania. Wybrałyśmy zwykły worek foliowy, bo tylko taki miałyśmy pod ręką. Valse początkowo była przerażona szeleszczącym przedmiotem, ale widząc luzackie podejście przyjaciółki, także zastąpiła strach, tyle że dumą. Obie śmiałyśmy się, jaką to damę sobie wychowuję.
- Chyba czas się już zbierać - stwierdziła towarzyszka, kiedy zamykałam biegalnię.
- To prawda, wolałabym zdążyć do akademii przed zmrokiem - przytaknęłam, sprawdzając, czy furtki na pewno nie da się otworzyć. Szybkim krokiem wyszłam z budynku, poczułam kroplę na ramieniu. Zaraz potem na głowie. Popatrzyłam w górę.
- No pięknie, deszcz!

Rilly? xDD Przepraszam, że musiałaś tyle czekać ;c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)