wtorek, 2 stycznia 2018

Od Gale'a C.D Esmeraldy - zadanie 18

Twarz dziewczyny zaczerwieniła się. Instruktorka kroczyła pomiędzy parami, gdy zobaczyła, gdzie leżała moja prawa ręka podeszła do nas i bacikiem, który do złudzenia przypominał palcat, klepnęła moją prawą dłoń. Natychmiastowo podniosłem rękę i chwyciłem dłoń dziewczyny, która cicho się chichotała. Nasze palce się splotły, a ja szepnąłem dziewczynie do ucha:
- Nie znam kroków…
- No cóż. W takim razie oberwiesz jeszcze nie raz. – Dziewczyna odbiła piłeczkę ze śmiechem. Instruktorka tańca włączyła muzykę. Szybko załapałem, o co chodzi. Nawet mi się spodobało. W szatni Esmeralda zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Dziewczyna powiedziała:
- Teraz mogę cię trochę poduczyć tańca… Podejdź do mnie i połóż swoją lewą dłoń na mojej talii, a drugą…- Nie dałem dziewczynie dojść do słowa, bo prawą ręką chwyciłem ją za pośladek.
- Tutaj.- Odpowiedziałem. Eska wepchnęła mnie do bardzo ciemnej i ciasnej komórki ze sprzętem. Usiadłem z uśmiechem na krzesełku, a dziewczyna zrobiła podobnie, tyle że okrakiem na mnie. Nasze serca zabiły szybciej. Esma przywarła do moich ust. Krótki całus zmienił się w długie namiętne pocałunki. Jej palce chwytały mnie za włosy, a ja rękami za tyłek dziewczyny. Gdy Eska poczuła, jak ściskam jej pośladki, z początku się uśmiechnęła, ale gdy stawałem się coraz bardziej nachalny, ta wymierzyła mi delikatny policzek.
- Muszę przebrać stanik- szepnęła mi do ucha dziewczyna.
- Mrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr…- zamiast normalnie odpowiedzieć „Nie krępuj się” zamruczałem.
- Uu... Coś nowego.- zaśmiała się cicho dziewczyna.
- Pomrrrrrrrrrruczyszzz ze mną kotku?
- A staniczek?
- A staniczek to Ci zdejmę.- Szepnąłem do dziewczyny.
- Nie przesadzaj ciołku… - odbiła piłeczkę. Esmeralda tylko pocałowała mnie w czoło i sięgnęła ręką do klamki. Jednak po chwili okazało, się, że drzwi były zatrzaśnięte! Nie wiedzieliśmy co zrobić. Eska zaczęła tłuc w blachę. Gdy tylko usłyszeliśmy, że ktoś przechodzi obok komórki, w której byliśmy zamknięci, to zaczęliśmy krzyczeć. Na nasze nieszczęście była to instruktorka tańca. Gdy kobieta otworzyła pomieszczenie, nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła!
- Panno Esmeraldo! Co pani wyprawia?!- krzyknęła, wyrzucając z siebie złość, ale nadal zachowując klasę. Wiedziałem, że babka będzie jej to wypominać, więc postanowiłem się za nią wstawić.
- To nie jej wina! Znaczy… To wszystko przeze mnie… Bardzo przepraszam.
- Ale jak do tego doszło? Esmeraldo, czy to prawda?
- Em…- dziewczyna nerwowo spojrzała na mnie. Ja puściłem jej oczko.- Tak… -powiedziała niepewnie.
- Zatem proszę wyjść, a ty młodzieńcze naucz się zachowywać w towarzystwie i w miejscach publicznych.
- Dobrze.- pokiwałem głową. Wracając do przebieralni, zaczęliśmy się śmiać.
- Okay, ale teraz się odwróć.
- Skoro muszę…- dziewczyna zaczęła się przebierać.
- Gale?- zapytała podejrzanym tonem.
- Tak?
- Pomożesz mi?
- Jasne, a w czym?
- Nie mogę zapiąć biustonosza…- Esmeralda najwyraźniej chciała mnie znów podrażnić. Dziewczyna stała tyłem do mnie, ale kiedy chwyciłem dwa końce stanika, ta się obróciła, przy okazji gubiąc stanik i się w mnie wtuliła. Ja zacisnąłem oczy, żeby nie było, że podglądam, ale Eska mnie pocałowała. Nie mogąc się powstrzymać, otworzyłem oczy, ale tylko po to, żeby patrzeć dziewczynie w… OCZY.
***
W akademii zadzwonił mi telefon. Esmeralda siedziała mi na kolanach. Po rozmowie telefonicznej uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Co się stało?- zapytała zmartwiona Eska.
- Dzwoniła moja babcia. Nawet nie wiedziałem, że żyje! Jej mąż to znaczy mój dziadek zmarł. Dziś odbędzie się pogrzeb… Ponoć dziadek zapisał mnie w testamencie.
- Pewnie to dla ciebie cios…- zamruczała dziewczyna, opierając głowę na moim ramieniu.- Jak chcesz, pojadę z Tobą.
- Dzięki- odpowiedziałem.
Z racji tego, że auto Esmy było obecnie u mechanika, pojechaliśmy tramwajem. Na cmentarzu była śliczna pogoda. Gdy przekroczyliśmy bramę podeszła do nas starsza kobieta o siwych kręconych włosach.
- Gale?
- Babcia?- zapytałem. W oku zakręciła mi się łza. Przytuliłem kobietę, która się popłakała. Esma stała obok nas.
- A to pewnie Twoja narzeczona?
- Znaczy to moja…- W zdanie weszła mi Eska.
- Esmeralda- uśmiechnęła się moja przyjaciółka.
Przy modlitwie byłem tylko ja, babcia, Esma i ksiądz. Starsza kobieta zaprosiła nas do siebie. Jej dom był śliczny! Białe ściany i niebieski dach (trochę jak w Grecji…) nadawały uroku.
- Twój dziadek wygrał w loterii pół miliona. Wyobrażasz to sobie złociutki?- Powiedziała kobieta, kładąc na stół zastawę i pierogi ruskie. Gdy Esma zauważyła danie, zaczęła ciec jej ślinka. „ Oh, gdyby tylko ona tak reagowała na mój widok…”- pomyślałem. Po posiłku babcia przeczytała ostatnią wolę jej męża. Kobieta chwyciła moją dłoń i wcisnęła w nią czek. Jednak w papierek było coś zawinięte. Rozwinąłem pakunek i okazało się, że w nim są… Kluczyki?
- To są kluczyki do auta do Twojego samochodu.
-Mojego samochodu? Nie mogę. Nie mogę!
- Proszę. Weź go. Ty i Twoja narzeczona bardziej go potrzebujecie…
- Babciu to nie jest…- znów chciałem wyjaśnić tę niezręczną sytuację, kiedy Esma przyciągnęła mnie do siebie i mnie pocałowała.
- Bardzo dziękujemy…- Powiedziała Eska.
- Jak wy się kochacie! Taka miłość to mnie i dziadka dopadła. Mówię wam! Nie przegapcie jej.
Wychodząc z domu, zauważyliśmy auto, na którym była płachta. Po zdjęciu materiału naszym oczom ukazał się… Chevrolet Camaro! Auto wyglądało dosłownie tak samo, jak w Transformerach. Jadąc do domu, oboje nazwaliśmy go Bumblebee (z powodu jego marki i koloru). Jego silnik mruczał jak kot. Wracając do akademii, zahaczyliśmy o sklep z fajerwerkami. Powoli zaczęło się ściemniać. Pojechaliśmy na pagórek przy akademii. Zaciągnąłem ręczny i wyszliśmy z Szewroleta. W bagażniku leżało kilka kocy i fajerwerki. Jeden z materiałów rozłożyliśmy na ziemi, usiedliśmy na kocyku bardzo blisko siebie. Jednak po chwili zrobiło nam się zimno, więc opatuliliśmy się jednym kocem. Z auta, a dokładniej z radia dobiegała piosenka Eda Sheerana „Perfect”. Oboje zaczęliśmy ją śpiewać, a potem nawet tańczyć! Delikatnie powbijałem rząd sztucznych ogni w ziemię, a potem podpaliłem lont. Znów usiedliśmy pod kocem i obserwowaliśmy rozgwieżdżone niebo, które dodatkowo udekorowaliśmy kolorowymi iskrami. Czułem bicie serca mojej przyjaciółki, która się we mnie wtulała. Oparłem policzek na jej głowie. Spojrzałem jej w oczy, w których odpijały się tęczowe fajerwerki. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją. Jednak romantyczną chwilę przerwał nam hałas dobiegający z daleka. Gdzieś za akademią ktoś odpowiedział nam atakiem sztucznych ogni. Wesołą atmosferę przerwało nam dzikie rżenie konia. Ze wzgórza zauważyliśmy padok, z którego wyskoczyła spłoszona klacz! Po kilku minutach przebiegła obok nas. Esmeralda od razu rozpoznała swoją Desert. Koń galopował w stronę lasu, do którego po chwili wbiegł, a my za nim. Esmeralda w telefonie włączyła latarkę. W puszczy było ciemno. Z daleka usłyszeliśmy dzikie wycie wilka. Zwierzę najwyraźniej nas usłyszało i razem z watahą ruszyło na nas. Podsadziłem dziewczynę na grubą gałąź drzewa. Psowaty przypatrywał mi się, po czym ruszył na łów. W ostatniej chwili wyskoczyłem i chwyciłem gałąź, na której usiadłem. Esmeralda zaczęła płakać, bo bała się o konia i cała ta sytuacja ją przytłaczała. Minęło pół godziny od ataku watahy. Zeskoczyłem na ziemię, a potem ściągnąłem dziewczynę z drzewa. Szukaliśmy klaczy całą noc. Gdy zaczęło się rozjaśniać, wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do akademii. Ku naszemu zaskoczeniu, gdy mijaliśmy padoki, na jednym z nich pasła się zguba! Esmeralda wybiegła z auta i przebiegła przez ogrodzenie prosto na padok. Mocno przytuliła klacz, zza której wyłoniła się Naomi.
- Nao? Skąd ty tu się wzięłaś?!- zapytała zapłakana dziewczyna.
- Byłam z psem w lesie, kiedy podbiegła do nas Desert.
- Przecież my ją szukaliśmy całą noc! Jak dobrze, że masz psa…
- A któż to ma takie autko? Esma, nie gadaj, że masz sponsora!
- To Gale!
- Wykorzystaliście to, że auto ma wygodne tylne siedzenia, które się rozkładają?
- Ha, ha. Zabawne- Powiedziała zgorszona, ale zadowolona dziewczyna. Nie chciałem im przeszkadzać, więc powoli nacisnąłem pedał i ruszyłem. Esmeralda coś do mnie krzyknęła, więc zatrzymałem pojazd, otworzyłem okno i wychyliłem głowę. Dziewczyna podbiegła z przyjaciółką do auta i wsiadły, prosząc o podwózkę. Cicho się zaśmiałem i pojechałem do akademii. Zaparkowałem pod akademią, żeby trochę poszpanować swoim cackiem (mam na myśli auto nie Eske XD). Gdy wszyscy wyszli z auta, ostrożnie zamknąłem drzwi i nacisnąłem na kluczykach przycisk zamykający. Gdy przyjaciółki wchodziły do akademii, w ostatnim momencie chwyciłem Esmeraldę za rękę i przyciągnąłem do siebie. Na policzkach dziewczyny zagościły rumieńce. Spojrzałem dziewczynie w oczy i zbliżyłem twarz. Nasze usta były bardzo blisko siebie…
- Eska?
- Tak?- Zapytała zarumieniona dziewczyna.
- Wiesz… Tak sobie myślę, że… To znaczy…
- Nigdy się nie jąkałeś… Prosto z mostu!- zaśmiała się cicho.
- KOCHAM CIĘ! I nie mogę bez ciebie żyć! Czy sprawisz mi tę przyjemność i zostaniesz moją dziewczyną? – wydusiłem z siebie.

~Eska? 8)… (odliczam) Mrrr…


Punkty Mruczku :> PRZECHODZISZ NA POZIOM ZAAWANSOWANY, GRATULACJE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)