sobota, 13 stycznia 2018

Od Gale'a C.D Esmeraldy /+18/

Kiedy dziewczyna skończyła robić nagłą i niespodziewaną rzecz, zapytała się zmęczona:
- Gorąco Ci, bo mi tak...
- Mi też... Ale nie mam zamiaru robić sobie przerwy- powiedziałem zdyszany.
- To chodź...- odbiła piłeczkę, po czym wstała z łóżka i podążyła w stronę łazienki. Poszedłem za nią. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nagle wciągnęło mnie coś pod prysznic. Drzwi od kabiny zamknęły się, tuż po tym, jak przekroczyłem próg. Stała tam Esmeralda, która włączyła lodowatą wodę. Przez pierwsze kilka sekund było super, bo ciecz zmyła z nas pot, jednak po chwili zrobiło nam się chol****e zimno z powodu jej niskiej temperatury. Zacząłem namiętnie całować Eskę. Ta podskoczyła i nogami owinęła mnie w biodrach. Przyparłem ją do ściany. Dziewczyna z każdym pocałunkiem zaciskała nogi coraz mocniej, po to, żeby mnie sprowokować... Müller złapała mnie za kark, a potem za włosy. Jej palce jeździły po mojej mokrej głowie. Po tym, jak wszedłem w dziewczynę, ta zaczęła mruczeć z podniecenia. Jej jęki miały różne znaczenia. Te, które miały niski ton, a kończone były wdechem, pokazywały, że teraz odczuwa ból połączony z czymś przyjemnym, zaś takie, które miały wysoki ton oznaczały, że przeżywa uczucie błogości. Jednak był też trzeci. Taki, który był zarazem głosem pożądania, jak i chęci na mocniejsze wrażenia, ogólnie głos mówił "jeszcze". Oboje byliśmy lekko zmęczeni z powodu poprzednich igraszek, ale nie mieliśmy zamiaru przestawać. Po prostu połykaliśmy ściekającą po nas wodę. Ciało Esmeraldy wrzało i pulsowało, gdyby nie to, że byliśmy pod włączonym prysznicem, dziewczyna mogłaby mnie poparzyć… Chwyciłem zębami jej ucho, na co ona zareagowała jęknięciem. W zamian ona wbiła się w moją wargę, pociągnęła i nadgryzła ją. Z niej zaczął ciec cieniutki strumyczek krwi. Po godzinie prysznicowej zabawy padaliśmy z nóg. Wyszliśmy z kabiny i wytarliśmy się ręcznikiem. Położyliśmy się na łóżku.
- Chcesz coś do picia albo do jedzenia?- Zapytałem.
- I to, i to...- odpowiedziała zdyszana Eska. Z szafki wyciągnąłem wodę i sok o smaku czerwonej pomarańczy, następnie zadzwoniłem i wykonałem zamówienie. Kiedy zacząłem przytulać dziewczynę, jej plecy okazały się być zimne jak lód! I dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że przyparłem ją do ściany, za którą biegną rury z zimną wodą... Otuliłem Eskę kocykiem. Obu nam zrobiło się zimno, więc chcieliśmy coś na siebie założyć, ale z racji tego, że Esma nić tu nie miała, wyciągnąłem z szafy duży brudno-niebieski polar, który zasłaniał jej ciało, aż po połowę ud. Nałożyłem jej na stopy duże, ocieplane skarpety, po czym zacząłem je całować i masować. Zszedłem na chwilę na dół, żeby odebrać i zapłacić za pizzę, a gdy wróciłem Eska już słodko spała. Odłożyłem kartonowe opakowanie z jedzeniem w środku na mały stoliczek i usiadłem obok leżącej dziewczyny. Położyłem się obok niej i zakryłem ją grubą puchową kołdrą. Pocałowałem ją w policzek i zasnąłem. Rano obudził mnie pocałunek w czoło. Leniwie otworzyłem oczy. Przede mną leżała dziewczyna moich marzeń jak zawsze z uśmiechem na twarzy.
- Spałeś pod samym kocykiem...
- Taaaak…- ziewnąłem.
- Oj miśku...- wtuliła się we mnie dziewczyna.- Oj wariacie…
- Ale następnym razem powiedz, gdy będzie Ci zimno pod prysznicem...
- Okay... - odpowiedziała zarumieniona Eska. Wstałem i podszedłem do kartonu z pizzą w środku. Mimo że ta była zimna, smakowała zaj*****e! Leżałem obok Eski, patrząc na jej piękną twarz.- Co się tak patrzysz? – Zapytała.
- Po raz pierwszy widzę Cię bez makijażu…
- CO?!- Dziewczyna zakryła twarz dłońmi, ale ja je odsunąłem i nadal wpatrywałem się w jej naturalną zarumienioną skórę.- Nie patrz… Jestem brzydka.
- Co ty gadasz? Wyglądasz ślicznie. Dla mnie nie musisz się malować…
- Ale to nie dla Ciebie! To po to, żebym nie czuła się brzydka…- zachichotała. – Przegapiliśmy jazdę…- mruknęła.
- Wiem, ale było warto.- odpowiedziałem.- Chodź. Pojedziemy sobie w teren.- uśmiechnąłem się. Ale gdy chciałem wstać i pójść do szafy to Eska chwyciła mnie za rękę.- Tak?
- Wiesz… Tak sobie pomyślałam, że…- Eska przygryzła dolną wargę.- Głupio mi mówić, ale spodobało mi się… No wiesz.- Uśmiechnąłem się przebiegle. Zdjąłem z dziewczyny polar i zakryłem nas kołdrą i zacząłem całować… (chyba domyślacie się, co się działo)….
***
W stajni czekała na mnie moja Warm Stream. Całe czyszczenie i siodłanie chodziły mi po głowie dzisiejsze obrazy sprzed pół godziny. Klaczka, wiedząc, że pojedziemy w teren potrenować, nie pokazywała rogów… No może tylko troszkę przy dopinaniu popręgu... Eska stwierdziła, że pojeździ na Divine Blast. Przez całą drogę do padoków jechaliśmy stępem, a po jakichś 15 min, już kłusem. Na jednej z polan Esma dosiadem „wypchnęła” konia do galopu. Wystarczyło maluteńkie zaciśnięcie łydek, aby Stream pognała jak torpeda. Klacz nie miała problemu z wyprzedzeniem Divine’a. To było magiczne! Cały czas słychać było stukot i oddech koni, ptasi śpiew i szum drzew muskanych wiatrem! Gdy dojechaliśmy do lasu, trochę przyhamowałem Mercedes, żeby nie je***ć w jakąś gałąź. Miałem już przetartą i wyznaczoną trasę z naturalnymi przeszkodami. Pierwszy był stary, przewrócony dość durzy pień, potem strumyk krzewy, kolejna kłoda… Słyszałem za mną konia Esmy i jej cichy śmiech. Po jakiejś godzinie wróciliśmy do Akademii. Wyczyściliśmy konie z błota i liści, a następnie zaprowadziliśmy je na padok. Wracając, trzymaliśmy się za ręce. Coraz mocniej zaciskaliśmy nasze splecione palce. Przy stajni pocałowałem moją dziewczynę. Jednak tę romantyczną chwilę przerwał nam hałas dobiegający zza dziewczyny. Kontem oka zauważyłem Jep’a, który jechał szybko i nie miał zamiaru się zatrzymać. Od razu odskoczyłem w bok, pociągając ją za sobą. Jednak zareagowałem za późno… dziewczyna obiła się o auto i nieprzytomna na mnie wleciała. Po chwili z owego samochodu wyszedł stajenny wystraszony i dzwoniący na pogotowie.
- Esma…- powiedziałem lekko ogłuszony. Jednak gdy odzyskałem świadomość, wrzasnąłem- Eska! Nie… Obudź się! No już!- w oku zakręciła mi się łza. Esmeralda zaczęła mamrotać coś pod nosem. Po chwili zjawiła się karetka i „wpakowując” Esmę do wozu, zabroniła mi jechać z nimi. Gdy tylko ambulans odjechał, pobiegłem do pani Rose, by ją o wszystkim zawiadomić! Oboje wsiedliśmy do mojego auta. Ruszyłem najszybciej, jak tylko mogłem, żeby dogonić karetkę, w której leżała moja dziewczyna. Zacisnąłem ręce na kierownicy i wcisnąłem pedał. Kiedy ulica była pusta, nie zważałem na czerwone światła, czy ograniczenia prędkości. Z oka wypłynęła mała łezka, która ciekła mi po policzku. W aucie była pani Rose niewiedząca o tym, że łamię przepisy…
- Awww… To takie kochane, że płaczesz- powiedziała wzruszona.
- Wcale nie płacze.- powiedziałem, zacierając dłonią ślad łzy. Dotarliśmy do szpitala gdzie była już karetka. Wybiegłem z samochodu, nie zważając czy go zamknąłem. Dogoniłem pielęgniarki i lekarza wiozących ją na oddział. Chwyciłem Esmę za rękę. Doktor kazał poczekać. Minęło pięć godzin. A ja nawet się nie ruszyłem. W końcu mogłem do niej wejść… A Rose ze mną (dodatkowo). Lekarz powiedział, że nic poważnego jej się nie stało, ale ma krótkotrwały zanik pamięci, (który powinien za przynajmniej trzy dni zniknąć) i poobijane kilka kości. Kiedy Eska się obudziła, spanikowała! Nie wiedziała, gdzie jest i kim ja jestem… Wszystko jej powoli wytłumaczyłem. To, że jestem jej chłopakiem, to, że jest w szpitalu…
- Wiem! Ty jesteś Shawn Mendes! Byłam na Twoim pokazie!- powiedziała pewnie Eska.
- Nie… Jestem Gale Woster. Nie wiem czemu, osoby mnie z nim mylą…
- Szkoda. On tak ślicznie stepuje…- powiedziała rozczarowana. Nie wiedziałem, czy płakać, czy się śmieć. Więc cicho zachichotałem, ale chwilę później znów uroniłem łzę.
- Chodź. Idziemy do domu.- Powiedziałem, na nowo się uśmiechając. Eska kiwnęła głową. Pani Rose wypełniła papiery wypisowe. Z racji tego, że wiozłem całą obolałą Esmeraldę, nie przekraczałem 30 km na godzinę. Pomogłem Esce powoli wejść po schodach na korytarz z pokojami. Nagle zleciały się tłumy osób chcących się z nią przywitać i popytać co i jak. Ta była dość osłabiona i wszystkie głosy dudniły jej w uszach, najgorsze było, to, że ona nikogo chwilowo nie znała, więc się rozpłakała i wtuliła w moje ramiona. Każdy się zdziwił jej zachowaniem.
- Straciła pamięć- wyszeptałem i podążyłem z Esmeraldą do jej pustego pokoju.
- Pomożesz mi się przebrać?- zapytała zawstydzona.
- Oczywiście…- Dziewczyna usiadła na łóżku, a ja obok niej. Przy ściąganiu swetra było okey, ale wszystko zaczęło się przy zdejmowaniu brudnego niebieskiego podkoszulka. Eska, chcąc się z niego wydostać, zaczęła się wiercić. Esmeralda straciła równowagę i położyła się na materacu, ciągnąc mnie za sobą. Nie chcąc jej coś zrobić, oparłem się łokciami tak, że dziewczyna znalazła się pode mną. Zdjąłem z jej twarzy T-shirt.
- Czy… Znaczy… Widziałeś mnie już nagą?- Zapytała skołowana. Zagryzłem wargi i odpowiedziałem.
- T-tak.- Eska się uspokoiła i wyluzowała, całując mój policzek. Otworzyłem szafę, z której wyciągnąłem kilka czystych ciuchów dziewczyny. Zamknąłem drzwi na klucz i pomogłem jej ściągnąć biustonosz i założyć nowy. Podobnie zrobiliśmy z jej dolną częścią bielizny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)