poniedziałek, 8 stycznia 2018

Od Riley C.D Naomi

- To już zależne od ciebie. - wzruszyłam ramionami, posyłając Nao pogodny uśmiech - Nie wiem, czy masz ochotę, ale może kiedy już skończymy pieczenie ciasteczek, wybierzemy się jeszcze do Empika?
Nie ukrywałam, iż bardzo spodobał mi się gniadosz przyjaciółki. Selle français to piękna rasa...
- O, tak. Możemy... - dziewczyna wyglądała na nieco zaskoczoną mym pytaniem, aczkolwiek zgodziła się bez chwili wahania.
- W czym się specjalizuje?
- Uwielbia skakać! - blondynka rozpromieniła się - Jest też całkiem szybki. Jeśli chcesz, pogalopujemy dzisiaj w terenie. Ruch dobrze zrobi koniom, a my się trochę odprężymy.
Miałam naprawdę wiele pytań do Naomi (w końcu posiadała sporą wiedzę na temat koni), choć nie chciałam zalewać jej wszystkimi naraz, toteż postanowiłam wstrzymać się przynajmniej z częścią z nich.
- A widziałaś już Pędzla? - zapytała dziewczyna, wyjmując ciasto z lodówki, po czym podała mi część zawartości naczynia.
- Nie, raczej nie. - w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową - W jakiej znajduje się stajni?
- Dla koni prywatnych, możesz nie znać.
Cóż, rzadko tam bywam. Większość czasu spędzam z dzierżawionym Starem.
Wyłożywszy ciasto na drewniane deski, powoli rozwałkowałyśmy masę, a następnie wyjęłyśmy z szuflady foremki. Gotowe ciastka włożyłyśmy do piekarnika. Wyszło ich nawet więcej, niż przypuszczałyśmy.
***
Po zjedzeniu kilku sztuk ciastek (oczywiście nie zdołałyśmy się powstrzymać i część pochłonęłyśmy po drodze), każda z nas, na chwilę udała się do swojego pokoju. Miałyśmy się spotkać przy stajniach. Pędem wpadłam do środka, po czym zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakichś cieplejszych spodni. Odziana jak zawsze w długi, czarny płaszcz, w którym zapewne wyglądałam wyjątkowo niekształtnie; zimowe buty, szalik i rękawiczki, udałam się do boksu Dancing Stara, żeby przygotować go do drogi.
- Cześć, Star! - uśmiechnęłam się, widząc pyszczek konia, wychylający się zza ścianki boksu.
Zwierzę spoglądało na mnie z zainteresowaniem. Zapewne oczekiwał jakiegoś smakołyku. Z bólem serca, musiałam przyznać, że dziś akurat zapomniałam cokolwiek mu przynieść, toteż nim osiodłałam wierzchowca, wymknęłam się na chwilę do paszarni po jakieś końskie łakocie. Dobrze, że wałach nie jest wybredny i zajada ze smakiem wszystko, co się podsunie pod jego chrapę. Gdy wierzchowiec już schrupał w błyskawicznym tempie marchewki, zajęłam się oporządzeniem go, a następnie założeniem uzdy, czapraku i siodła.

Naomi?^^ Przepraszam, że tak krótko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)