piątek, 26 stycznia 2018

Od Mark'a do Adeline

Obudziłem się z samego rana, w swoim cudownym pokoju. Bez większego trudu poczłapałem w kierunku łazienki, gdzie wziąłem letni prysznic.
Założyłem na siebie białą bluzkę z czarnym nadrukiem głośników i nut i czarne jeansy z dziurami. W całym zestawieniu znalazła się oczywiście zapinana na guziki czerwona koszula w niebieską kratkę.
Gdy byłem już w stu procentach gotowy zagwizdałem aby zawołać psa.
Kiedy ten się pojawił, wziąłem go na smycz, po czym oboje wyszliśmy z mieszkania. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz, który schowałem w bezpiecznej kieszeni mojej czarnej, zimowej kurtki, kieszeń zaś zapiąłem.
Gdy tylko wyszliśmy z akademika, wziąłem głęboki wdech, po czym oboje ruszyliśmy przed siebie.
Smycz odpiąłem dopiero gdy byliśmy przy lesie. Z ziemi podniosłem patyk, który rzuciłem psu jak najdalej.
***
Wraz z psem znaleźliśmy się niedaleko akademika. W pewnym momencie zauważyłem, jak drzwi budynku się otwierają. Zobaczyłem jak dziwnie znajomo wyglądający pies wychodzi pierwszy. Tuż za psem szła dziewczyna... ale... Czy to nie jest...
- Ada!? - zapytałem z lekkim niedowierzeniem.
- Mark! - krzyknęła blondynka, po czym wraz z suczką zbiegła po kamiennych schodkach.
Od razu wpadła mi w ramiona. Najwyraźniej bardzo się ucieszyła.
- Tęskniłam za tobą!
- Ja też... Tak dawno cię nie widziałem... - powiedziałem gdy tylko się od siebie odkleiliśmy.
- W razie czego, jeżeli będziesz potrzebować pomocy, dzwoń. - zachichotała. - A teraz wybacz, muszę się pospieszyć jeżeli chcę zdążyć na śniadanie!
- Pa!
***
Wyszedłem z akademika, zapinając przy tym kurtkę. Niestety szedłem tak szybko, że nie zauważyłem dziewczyny.
Niestety, wpadłem na blondynkę, która dzięki temu prawie upadła.
- Oj... Przepraszam... Nic ci nie jest? - zapytałem zmieszany.

Adiśka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)