środa, 17 stycznia 2018

Od Esmeraldy C.D Livii

-To co? Poradzisz sobie?- uśmiechnęłam się delikatnie, odgarniając spadającą na czoło grzywkę.
-Chyba tak, nie wiem. - powiedziała zakłopotana dziewczyna, siadając na łóżku.
W głębi serca czułam, iż nie należy o nic zbytnio wypytywać, gdyż nie chciałam, by mała się rozpłakała, a była tego bliska, nie o to tu chodzi. Z tego, co powiedziała mi pani Rose, rodzice Liv porzucili ją w Akademii przez jej pasję, więc trzeba się nią dobrze zająć. Starałam się ją jak najlepiej przyjąć, lecz pilnie musiałam wyczyścić Jaskółkę. Ładnie pożegnałam się z nastolatką i pobiegłam do Jaskółki, która stała opatulona w derce, ochraniaczach, założyłam jej nawet nauszniki! Bardzo nie chciałam, by przemarzła mi na tym mrozie, więc takie pancerze były niezbędnikiem konia na padoku, w dodatku mojego. Zagwizdałam na klacz, na co Kasztanka zastrzegła uszami okrytymi kolorowymi nausznikami, po czym dumnie przykłusowała do mnie. W dłoniach już trzymałam uwiąz, który następnie przypięłam do kantarka.
-To co, mała? Czyścimy i mała przejażdżka?- zapytałam, rozbawiona zachowaniem klaczy, która zaczęła skubać moją kurtkę, a następnie rżeć z zadowolenia, gdy udało jej się rozsunąć zamek od kurtki.
***
Odłożyłam kopystkę na miejsce, jednocześnie odkładając kopyto Angielki na posadzkę. Pogładziłam zad kasztanki, po czym szybkim ruchem odpięłam derkę z piersi klaczy. Starając się jak najszybciej wyprostować pad na jej grzbiecie, potrąciłam niechcący wiadro, które spadając, narobiło huku. Mimowolnie przeklęłam, przechodząc pod szyją Jaskółki na drugą stronę, by przypiąć popręg do przystuł. Po chwili drzwi od stajni otworzyły się, a na progu zobaczyłam Livię.
-Hej, czego potrzebujesz?- zapytałam, klepiąc przygotowaną do jazdy klacz.

Livia? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)