niedziela, 21 stycznia 2018

Od Riley C.D Bellamy'ego

Chłopak powoli i dokładnie składał pocałunki na każdym centymetrze mojego ciała.
- Kocham cię... - wyszeptałam, zaplatając dłonie na jego szyi.
Bellamy przychylił się, na tyle blisko, że czułam jego oddech na policzku.
- Ja ciebie też. - mruknąwszy, złączył ponownie nasze usta.
Zawisłam nad chłopakiem, uprzednio masując rozpalone ciało Bellamy'ego. Popatrzyłam prosto w jego ciemne oczy, po czym pocałowałam go długo i namiętnie, kończąc wszystko mocnym przygryzieniem wargi nastolatka. Słysząc ciche syknięcie, uśmiechnęłam się pod nosem zadziornie, nie przerywając. W pewnej chwili chłopak mocniej przyciągnął mnie do siebie i przekręcił na drugi bok, tak że to ja znalazłam się na kołdrze, a on nade mną. Minuta mijała za minutą, a czas jak by zatrzymał się w miejscu...
***
Powoli otworzyłam powieki. Przez chwilę wszystko dookoła było zupełnie zamazane. Gdy tylko obraz się wyostrzył, dostrzegłam twarz Bellamy'ego leżącego obok. Chłopak jeszcze spał. Delikatnie cmoknęłam go w policzek i nakryłam kołdrą, aby następnie powoli wstać z łóżka. Zgarnąwszy ciuchy z podłogi, szybko się ubrałam i powędrowałam w stronę wyjścia, jednak nim opuściłam pomieszczenie, zostawiłam na stole karteczkę.
***
- Cześć Nili... - uśmiechnęłam się do kruka, wchodząc do środka, po czym zerknęłam na zegar.
Dochodziła dziewiąta. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, a potem zabrałam się za przygotowanie śniadania. Popijając gorącą kawę, nieoczekiwanie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwarte! - zawołałam, biorąc kolejny łyk napoju.
Uśmiechnęłam się, gdy do kuchni wszedł Bell.
- Napisałaś, żebym przyszedł, no to jestem. - stwierdził chłopak, siadając na krześle naprzeciwko mnie.
- Tak, ale nie wiedziałam, kiedy wstaniesz... - podałam ciemnowłosemu drugi kubek - Muszę przyznać, byłeś całkiem, całkiem... - nieco się zarumieniłam, znów powstrzymując chichot.
- Dobry? - podpowiedział Bellamy z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Mało powiedziane, ale można tak to ująć... - odwzajemniłam jego uśmiech, odgarniając z czoła kosmyki włosów - Idziesz po śniadaniu na spacer?
- Mogę iść... - odparł krótko chłopak, stawiając na stole talerz z grzankami.
Tak więc po śniadaniu, udaliśmy się na krótki spacer do pobliskiego lasu. Nilay krążył nad naszymi głowami, raz na jakiś czas podlatując bliżej, aby sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś sobie nie poszliśmy. Liście chrupały z każdym krokiem, a wszystko dookoła zostało przyprószone cienką warstwą białego puchu, który lśnił niczym tysiące kryształków w świetle porannego słońca.
***
Już od dłuższego czasu, pewien głupi pomysł chodził mi po głowie, ale nie byłam pewna, czy Bellamy'emu przypadnie on do gustu. To dość nietypowe, umawiać się z chłopakiem na trening, zamiast wedle powszechnych zwyczajów wybrać się do nudnej kawiarni, czy kina na jakąś tandetną komedię romantyczną. Ta, propozycja wspólnego treningu z pewnością go zaskoczy. Ale póki co, o tym i tak nie było teraz mowy. Przynajmniej dopóki nie wykuję się na test z matmy. O, ironio losu! Jakby pan Harrison nie mógł przesunąć sprawdzianu na przyszły tydzień.
***
- Czuję się taka głupia... - z goryczą przecedziłam słowa przez zęby, ukrywając twarz w dłoniach, które po chwili znów opuściłam, by wbić wzrok w kartkę przepełnioną rozmaitymi notatkami - Czy to naprawdę tak wiele, zapamiętać te kilkanaście prostych wzorów?
- Nie, raczej nie. - stwierdził Bellamy, popijając gorącą herbatę.
W odpowiedzi na jego komentarz rzuciłam chłopakowi ostre spojrzenie - Pomógłbyś mi jakoś. Taki mądry z przedmiotów ścisłych.
- Ja?
- Nie, Mikołaj Kopernik. Pewnie, że ty! Biolki się uczyliśmy, to i z matmy mnie możesz podszkolić.
- Okey, tyle że ja nie wiem, czy umiem tłumaczyć... - ciemnowłosy wzruszył ramionami z lekkim zakłopotaniem, aczkolwiek na jego twarzy, wciąż gościł perfidny uśmieszek.
Zdecydowanym ruchem zgarnęłam czarny długopis z biurka, którego zaostrzona końcówka, w jednej chwili, znalazła się tuż przed oczyma chłopaka.
- Zrobisz to Bellamy Black! Tu i teraz, uratujesz mnie przed ocenową zagładą, albo stracisz oko!
- Dobra, już dobra. Wyluzuj... - nastolatek uniósł ręce w górę w geście kapitulacji.
Odłożywszy więc na bok swą śmiercionośną broń, ponownie otworzyłam zeszyt z zapiskami.
***
- Cóż, to chyba na tyle. Teraz już rozumiesz?
- Tak, dzięki... - posłałam brunetowi promienny uśmiech, zamykając podręcznik - Całkiem dobry z pana nauczyciel.
- Polecam się. - chłopak z dumą przyjął pochwałę.
W pewnym momencie zebrałam się na odwagę i postanowiłam zadać pytanie.
- Bellamy?... - głos mimowolnie zamarł mi w gardle, więc przełknąwszy ślinę, raz jeszcze wzięłam głęboki oddech, co pewnie musiało wyglądać trochę dziwnie; i mówiłam dalej - Wspominałeś mi jakiś czas temu, że trenujesz boks...
Pytanie trochę zaskoczyło rozmówcę. Prawidłowa reakcja.
- No, tak... Dlaczego o to pytasz? - zdziwienie nadal nie schodziło z twarzy bruneta, aczkolwiek towarzyszył mu także niewielki uśmieszek.
- Znasz jakąś niedaleko? - przygryzłam wargę, a w moim głosie delikatnie zadrżała nutka nadziei.
- Tak. Jest jedna. - Bell podrapał się po głowie, chyba nadal nie rozumiejąc przyczyny tej rozmowy - Wiem jak tam dojechać. Ale najpierw powiedz mi, czemu cię tak bardzo zainteresował ten temat, hm?
Pytania, pytania i jeszcze raz pytania! Jakby nie można było inaczej...
- Ymhm... - przez chwilę biegałam wzrokiem po pokoju, aby następnie zatrzymać go na oczach nastolatka - Dobra, przyznaję, że nie mówiłam ci o wszystkim. Znaczy się prawie o wszystkim... - moim nieudolnym staraniom wytłumaczenia się, towarzyszyły ciągłe zaciskanie palców, co musiało wyglądać wyjątkowo nienaturalnie.
Chyba po raz pierwszy w towarzystwie Bellamy'ego tak się denerwowałam.
- Nigdy ci o tym nie mówiłam, bo aż wstyd się do takich rzeczy przyznawać, zresztą i tak byś mi nie uwierzył... Przed dołączeniem do Magic Horse, miałam takie trochę nietypowe hobby. No wiesz, stres i takie tam wyładować gdzieś trzeba, ale moje dawne koleżanki jakoś nie podzielały tej "pasji"... - wreszcie wydusiłam to z siebie.
- Ty? - mina Bellamy'ego... Po prostu bezcenna - Nie żartuj!
- Nie żartuję! Mówię poważnie!
- Trenowałaś boks?... - brunet zmarszczył brwi nadal niedowierzając.
Słysząc ostatnie pytanie, wręcz wybuchłam śmiechem, jednak nie chciałam, a może raczej nie wiedziałam, jak powinnam zareagować w takowej sytuacji. Okey, może niektórzy lubią pisać książki, inni wolą szachy, a jeszcze inni grają w nogę, ale tak naprawdę niczym się nie różnimy. Fakt, z wagą najcięższą raczej bym sobie nie dała rady, ale to wcale nie oznacza, że mam nie trenować boksu.
- Tak, równo dwa lata. - odparłam z dumą - A co? Nie wierzysz?...
Niespodziewanie naszą rozmowę przerwał sygnał, dochodzący z telefonu chłopaka.
- To Octavia... - stwierdził Bell, spoglądając na ekranik.
- Odbierz. To może być coś ważnego. - cmoknęłam chłopaka w policzek, uśmiechając się pogodnie i zajęłam się układaniem książek na półce.

Bellamy?♡

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)