poniedziałek, 16 stycznia 2017

Od Aleksandra C.D Jade

Dłuższą chwilę tuliłem jeszcze do siebie Jade, lekko gładziłem przy tym jej splątane włosy. Po moich ustach błądził uśmiech, którego nijak nie chciałem ukrywać. Było mi w tym momencie nie tylko dobrze, ale wręcz cudownie. W końcu leżałem zmęczony spełnieniem, w objęciach trzymając dziewczynę nie tylko piękną, ale także po prostu wspaniałą. Niczego więcej pragnąć nie mogłem i nie śmiałbym nawet tego robić.
Mimo stanu czystej błogości walczyłem z sennością, nawet kiedy ciało dziewczyny w moich ramionach rozluźniło się, jej oddech zwolnił, stał się miarowy i spokojny, a ona sama pogrążyła się w głębokim śnie. Z czystą chęcią zostałbym w łóżku, zasnął i obudził się w objęciach blondynki, wbrew jednak chęciom wstałem ostrożnie, dbając o to by nie obudzić Jade.
Poruszając się cicho, ostrożnie i powoli odrobinę posprzątałem. Pozbierałem ubrania i ułożyłem je. Delikatnie też posprzątałem po wypadku z kawą. Wszystko po to, żeby ostatecznie, w kącie pokoju, tak, by nie przeszkadzać Jade, zasiąść do laptopa, wyszukać odpowiednie hasła i w nikłym świetle, jakie dawał monitor, zabrać się do pisania. Potrafiłem wymienić co najmniej setkę lepszych zajęć niż pisanie referatów po nicy i to ledwo patrząc w monitor, ale cóż. To była zdecydowanie moja wina, że wyszły z tego nici. W końcu to ja zacząłem to, co nas tak skutecznie rozproszyło. Nie mogłem jednak pozwolić, żeby moja dziewczyna miała z tego powodu kłopoty.
Myślenie o Jade jako o mojej, było zdecydowanie pokrzepiające i sprawiało, że czułem przyjemne ciepło tuż za sercem. Byłem już pewien tego, że to, co do niej czułem nie było już tylko i wyłącznie sympatią i , że będę gotów zrobić wszystko byle tylko zatrzymać ją przy sobie jak najdłużej.
Skończyłem i uniosłem ,wołający o choć odrobinę odpoczynku, wzrok. Na dworze zaczynało się już rozjaśniać, co zwiastowało, że lada chwila mój budzik rozdzwoni się obwieszczając, że powinienem się ruszyć. Wziąłem więc telefon i wyłączyłem alarm i bez tego nie miałem nadziei na sen. Ruszyłem więc do łazienki, żeby wziąć długi prysznic. O dziwo tym razem nawet nieco to pomogło. Byłem pewien, że po dawce kofeiny nie będzie wcale tak źle, no przynajmniej taką miałem nadzieję.
Lekko jeszcze wilgotny, ale już częściowo ubrany podszedłem do łóżka i ułożyłem się na nim delikatnie, przysuwając się do śpiącej smacznie Jade.
- Pobudka… - wymruczałem jej do ucha i, nie mogąc się powstrzymać, pogładziłem jej nagie, odsłonięte biodro.
Blondynka poruszyła się leniwie, przeciągając. Ziewnęła szeroko, ale obróciła się w moją stronę, mimo, że oczka wciąż miała zaspane, wpółprzymknięte.
- Dzień dobry, śpiochu – przywitałem ją i delikatnie ucałowałem jej usta.
- Dobry, bardzo dobry… - wymruczała oplatając moją szyje ramionami.
Leżeliśmy chwilę, wymieniając pocałunki i delikatny dotyk, w którym więcej było czułości niż pasji jaką dane nam było dzielić wczorajszego wieczora.
- Obawiam się, że musimy wstać… Niedługo śniadanie i zajęcia – skrzywiłem się, bo ta chwila w ciepłej pościeli sprawiła, że znów miałem ochotę na nic innego jak długi, spokojny sen.
- Zajęcia… - jęknęła. – Niezłą zjebę dostaniemy…
- No… mam nadzieje, ze nie aż tak straszną – uśmiechnąłem się i wstałem, żeby podać jej zapisane drobnym pismem kartki. – Nie odpowiadam za jakość… albo jak kto woli jej brak, ale raczej trzyma się to wszystko kupy. Łatwo nie było, szczególnie, że podrabianie twojego pisma sprawiło mi lekkie problemy…

< Słońce ty moje? ^,^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)