niedziela, 8 stycznia 2017

Od Cavana C.D Jade - zadanie 7

Koń stał przede mną, co jakiś czas próbując wyrwać wodze z uścisku. Niestety. Wszystkie jego próby poszły na marne. Moja ręka nawet nie drgnęła. Nie ugiąłem się przed czystym spojrzeniem wałacha, próbującego dostrzec jakąkolwiek oznakę strachu z mojej strony. Ja jednak stałem prosto, patrząc w oczy West'a. Ten koń nie darzył mnie specjalną sympatią.
Kątem oka zobaczyłem zbliżającą się szybkim krokiem blondynkę. Koń skupił całą swoją uwagę na dziewczynie i przez chwilę przestał się wyrywać, śledząc każdy jej ruch. Na jej twarzy można było dostrzec wyraźną ulgę, mieszającą się z poczuciem winy, ale na jej miejsce pojawiła się nowa emocja. Chociaż nie. Nie można tego nazwać emocją. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, twarz miała jak wykutą z kamienia, co jakiś czas tylko na wierzch docierało poczucie winy, żeby tylko zniknąć jak najprędzej.
Podeszła do mnie.
- Dziękuję - powiedziała tylko.
- Nie ma za co - podałem jej wodze West'a, a ten na jej dotyk stał się bardziej spokojny niż, kiedy przebywał ze mną, przez co spojrzałem na niego rozbawiony.
- Co ty do mnie masz? - koń jakby na zawołanie odwrócił się do mnie tyłem, przez co roześmiałem się jeszcze głośniej.
Z krzaków wyskoczyła Olimpia, która kiedy pojawił się West, uciekła gdzie pieprz rośnie, zostawiając mnie sam na sam z wrogim koniem. Myślałem, że nie wróci. Źle ją oceniłem. Do głowy wpadł mi pomysł. Może zdołam poznać dziewczynę?
- Chcesz pojechać na tor?
Zawahała się.
- Jasne.
Wsiadła na konia, a ja poszedłem w jej ślady.
- Jestem Cavan - uśmiechnąłem się, jednak nie doczekałem się tego samego gestu ze strony mojego towarzysza.
- Jade, miło mi - ledwo spojrzała w moją stronę.
Chyba jednak nie tak miło jak myślałem.
Na tor jechaliśmy parę minut, niespiesznym stempem, co jakiś czas wymieniając się jakimiś uwagami, ale oprócz tego panowała cisza. Zdołałem wyciągnąć z niej, że nazywa się Jadem co już wcześniej nie było mi obce i interesuje się fotografią. Cóż, za wiele się o niej nie dowiedziałem, ale jednak. Wydawała się całkiem miła, ale podchodziła do mnie z dystansem.
Nim jednak dojechaliśmy na tor, w krzakach coś zaszeleściło, rozpraszając West'a, który jak wcześniej był spokojny, teraz stanął demba, prawie zrzucając tym swojego jeźdźca. To rozproszyło trochę uwagę Jade, a ona niebezpiecznie zachwiała się w siodle. Jednak szybko odzyskała rezon i zebrała konia.
Po chwili z krzaków wyskoczył wilk. Jego grube, rozlazłe cielsko poruszało się powoli, jakby z lekką ostrożnością, spodziewając się jakichkolwiek prób obrony z naszej strony.
Za pierwszym, przyszło całe stado. Cała wataha przylazła, z każdej strony tarasując nam drogę. Nie ma wyjścia.
Nie mogłem nic zrobić. Zanim się obejrzałem, Olimpia skoczyłam nad stadem i pogalopowała jak najprędzej. Próbowałem zahamować. Jednak przestraszona klacz gnała dalej, nie robiąc sobie nic  tego, że próbowałem jej coś przekazać. Próbując zatrzymać klacz, ta jeszcze bardziej przerażona biegła przed siebie bez celu.
Jechaliśmy tak dobre parę minut, dopóki klacz zmęczona zatrzymała się.
Rozejrzałem się. W tym miejscu las był nieco przerzedzony. Próbowałem dostrzec ścieżkę, ale nie. Olimpia pod wpływem impulsu, już dawno zboczyła ze ścieżki. Po Jade nie było nawet śladu. Zapewne zaginęła w akcji. Postanowiłem ją odnaleźć. Nie zostawiłbym jej przecież samą w lesie. Choć pewnie dziewczyna jest bardzo zaradna...

~~*~~

Zdawało się, że powrót trwał całe wieki. Całymi wiekami okazało się być 15 minut. Olimpia zaczęła współpracować, dopiero wtedy, kiedy dałem jej cukierka. Humor od razy jej się poprawił i zaczęła jako tako współpracować.
Jade znalazłem, jak uspokajała West'a, całkiem niedaleko miejsca, gdzie ją opuściłem. Nie poniosło ich tak bardzo, jak nas. Kiedy zapytałem, czy nic jej nie jest, wzruszyła tylko ramionami, co miało prawdopodobnie oznaczać: "Raczej nie". Dogadaj się człowieku z kobietą. Życzę powodzenia w wykonaniu zadania.
- Wracamy? - zapytałem.
- Jasne.
Ruszyliśmy drogą powrotną do akademii. West' owi już przeszło. Gdyby był człowiekiem, to pewnie uśmiechałby się teraz, że wraca do stajni.
W drodze powrotnej zaczął prószyć śnieg.

Jade? Piszę to chyba od tygodnia, czekając na wenę. Wiem, że beznadziejne... ;-;

Dostajesz 25 pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)