- Powinienem, ale jak widać mnie na niej nie ma - uśmiechnął
się. - Mieliśmy pojechać do kina, ale wolałem zostać... Z Tobą - dodał po chwili.
Zdziwiło mnie kiedy Jonathan wrócił do pokoju, bo jeszcze
przed chwilą wyleciał na zajęcia. Jednak skoro miał do wyboru jakieś kino, to
nie dziwiłam się że nie chciał jechać, bo jazda konna była przyjemniejsza.Na
ostanie słowa chłopaka zrobiło mi się cieplej na sercu i ciepło się do niego
uśmiechnęłam, choć pewnie i też się z lekka zarumieniłam.
Wtuliłam się w niego, a on mnie do siebie przyciągną
mocniej, jakbym miała mu zaraz zniknąć.
- Cieszę się że wróciłeś - powiedziałam zadowolona - Jednak
jeśli będziesz przeze mnie wagarował, to dostaniesz kopniaka - dodałam
rozbawiona, na co zaczął mnie łaskotać. Wywróciłam się placami na łóżko, a on
nie przestawał. Śmiałym się w niebo głosy.
- O to się nie bój księżniczko! - powiedział rozbawiony
pochylając się nade mną i mnie delikatnie pocałował. Spodobało mi się to, więc
odwzajemniłam szybko pocałunek i tak się całowaliśmy przez kilka minut.
Spodobało mi się jak mnie nazwał, bo zawsze pragnęłam być dla kogoś wyjątkowa,
a nie tylko zwykłą i nic nie znaczącą dziewczyną.
- Łobuz! Nie wiesz że nie powinno się mnie przemęczać? -
spytałam rozbawiona patrząc w jego piękne, błyszczące oczy.
- Hm.... Coś chyba było o tym wspomniane, ale to raczej było
o zajęciach, a nie o psotach - zaśmiał się i na jego twarzy wylądował chytry
uśmiech.
- Co masz zamiar zrobić? - spytałam wciąż rozbawiona.
- Na pewno Cię stąd nie wypuszczę i jesteś zdana na moją
łaskę... - powiedział tajemniczo wciąż będą nade mną.
- A co jeśli zacznę krzyczeć i będę się stawiać? - spytałam
chytre.
- Coś na to wtedy poradzę - odparł tajemniczo i złożył na
moich ustach kolejny pocałunek, lecz tym razem bardziej namiętny - I jak? Nadal
chcesz ode mnie uciekać? - spytał tym swoim cudownym głosem.
- Nie... A mówiłam kiedyś że chciałam? - spytałam retorycznie
na co się szeroko uśmiechnął. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Mimo iż
ktoś na mnie polował, on nie odwrócił się ode mnie i nie zostawił na pastwę
losu kiedy zostałam ranna. Został i mnie ratował, a teraz większość chłopaków
by po prostu zwiała i chroniła by własne tyłki. Przypominając sobie tamten
dzień, nie mogłam uwierzyć, że wciąż żyję. Wykrwawiłabym się tam i nikt by mnie
nawet nie zauważył... Wiedziałam że przy niem mi nic nie grozi i czułam się
bezpiecznie.
- Nad czym tak myślisz? - spytał nagle, co sprawiło że
powróciłam do rzeczywistości.
- O tym jak się poznaliśmy i jakie szczęście mnie spotkało,
że mam Ciebie, oraz jak mnie uratowałeś - powiedziałam i go pocałowałam -
Kocham Cię... - szepnęłam jeszcze.
< Jonathan? wybacz że słabe ale chora troszkę jestem i
wena sobie poszła gdzieś ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)