Chłopak pobiegł gdzieś. Ja jednak nie przejmując się niczym
odprowadziłam klacz do stajni. Jednak ,gdy postawiłam swoją nogę na
podłożu niespodziewanie doszedł mnie odgłos wołania. Odwróciłam się w
stronę głosu, ale jednak nikogo tam nie było!
-No moja droga, teraz kto inny będzie się tobą zajmować.- powiedziałam i
uśmiechnęłam się w stronę klaczy, która akurat zaczęła skubać moje
ramię.
Wstawiłam ją do boksu i pogłaskałam ją po chrapach. Wyszłam ze stajni
napotykając przy tym pół akademii. Zresztą… jak zwykle. Przemknęłam do
swojego pokoju, który znajdował się na samej górze. Wsiadłam na konia
imieniem „schody” i poprułam na górę. Dopadłam mój pokój i wpadłam do
niego. Moja głowa wylądowała na poduszkach, które pod moim
ciężaremrozsunęły się i walnęłam w prześcieradło. Zasnęłam.
************************
-O k***a!- krzyknęłam słysząc rżenie koni.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do stajni. Wpadłam do niej jak torpeda i szybko zaglądnęłam do boksu Demona.
-DRAC!-wrzasnęłam na widok pustego boksu.
-Pomocy!- oglądnęłam się, facet siłował się z Alexandrą, po czym dostała
czymś w głowę. Edward został z kneblowany a mój Dracul wpakowany do
przyczepy. Po chwili dostałam butelką w głowę. Film mi się urwał.
******************************************
-Dracul…Mój Dracul…- szepnęłam otwierając oczy, wszystko było zamazane,
mój świat uległ rozmazaniu przez los. Mój koń…- Co z nimi?! Co z Alex i
Edwardem?-zapytałam, gdy umysł wrócił do funkcji.
Pani Rose uniosła barki, jakby chciała powiedzieć „Nie wiadomo”.
Dlaczego im nie pomogłam? Żadnego konia nie było! Prywatnego oczywiście.
Jak mój Dracul dał się porwać? JAK?!
-Z tego co wynika oprócz porwanych i Esmerlady nikogo tam nie było, nie
licząc koni, które zostały porwane.- dosłyszałam skrawek rozmowy
policjantów z właścicielką.
Miałam zostać zaatakowana szklaną butelką.
-To było to przewidzenia…- szybko powiedział p. Rose siadając obok mojego łóżka.
Byłam wdzięczna osobom, które zjawiły się po tym wypadku w szpitalu.
Castiel i Helen z dziećmi, Sasha, Thomas, Michał ,Anabelle i Naomi! Po
kilku godzinach zostałam wypisana ze szpitala i wróciłam do pokoju.
Każda minuta była nie do zniesienia! Chodzenie w kółko po pokoju. W
pewnym momencie zrobiło mi się słabo i usiadłam na łóżku. Rozmyślając
zasnęłam.
*********************************
Otworzyłam oczy i spojrzałam na sufit. Leżałam tak pewnie z 20 minut
do czasu aż moja kotka wskoczyła mi na kolana. Wtuliłam się w jej
futerko i wzięłam ją na ręce.
-Jak myślisz? Co się stało z końmi?- zapytałam delikatnie się uśmiechając.-Nie odpowiesz co nie?
Kotka zamiauczała a ja wstałam i ubrałam się. Przemknęłam się przez korytarze do stołówki napotykając Michała.
-Może….Pojeździmy?- zapytał, gdy zaczęłam mamrotać.
Jego pytanie mnie zamurowało! Co, jak ja mam teraz jeździć? Jednak zgodziłam się, lecz nie odzywałam się.
-Może być… Ale w terenie. I tym razem na osobnych koniach, bo narzeczony
mnie zabije.- uśmiechnęłam się krzywym uśmiechem i wpadłam do stołówki.
Dosiadłam się szybko do Naomi i zaczęłam tańcować z talerzem i widelcem.
Po chwili na całym talerzu była sałata i pomidory, porozwalane i
rozmiażdżone. Po tej bitwie postanowiłam jednak oszczędzić im cierpienia
i zjeść je. Powracał mi humor,choć jednak wolałabym wiedzieć gdzie jest
Dracul. Wyszłam żegnając się z Naomi i poszłam by osiodłać West’a.
Pierwszego konia, którego pokochałam. Weszłam do stajni i zmierzałam do
boksu wybranka. Dojrzałam srokaty łeb wałacha.
-No maleńki. Znowu się widzimy.- powiedziałam głaszcząc jego pysk.
Wyprowadziłam go . Poszłam po jego szczotki i zaczęłam czyszczenie. Miziając jego boki doszedł do moich uszu głos.
-Esma?
Popatrzyłam w stronę dźwięku i zobaczyłam blondyna.
-Już się zbieram…- powiedziałam wracając do czyszczenia.
-Ktoś do ciebie.- rzekł szybko Michał.
Odeszłam od czyszczenia i wcisnęłam szczotki Michałowi.
-Wyczyść go i sprawdź rozpiskę.- powiedziałam i ruszyłam korytarzem. Wyjrzałam ze stajni i zobaczyłam policję.
-Esmerlada Schrase?- zapytał jeden z funkcjonariuszy.
-Tak, to ja…- bąknęłam.
-Zapraszam.- wskazał na auto.
Wsiadłam do niego a za mną 2 policjantów. Wypytywali mnie o wszystko. W
szczególności o wygląd koniokradów. Ustalono już ich wygląd i w każdej
komendzie mają ich portety. Rozpoczęto poszukiwania. Badają odciski
palców i wszystko. Po długim czasie wypuszczono mnie i poszłam do
stajni, gdzie Michał czekał z oporządzonymi końmi. Uśmiechnęłam się na
znak i podeszłam do West’a. Chłopak oporządził Don Karina. Osiodłaliśmy
konie i powsiadaliśmy na nie. Pół drogi jechaliśmy w ciszy, lecz by
przerwać tą niezręczną chwilę zapytałam.
-Długo jeździsz?
Michał chwilę się wahał z odpowiedzią, ale po krótkim namyśle wypalił.
-Powiedzmy. Tak. – szybko odpowiedział.
Znów zapadła ta cisza. Coś czego nienawidzę. CISZA. Najchętniej
zerwałabym teraz sobie koszulkę i zaczęłabym tańcować, ale jakoś
pomyślałam o tym trochę nie w porę.
- A ten Dracul… To… Dlaczego mówiłaś, że nie wiesz dlaczego dał się złapać?- zapytał zmieszany.
-Co proszę? –zapytałam próbując przypomnieć sobie o co mnie pytał.
-Dlaczego mówiłaś, że nie wiesz jak złapali twojego konia?- zapytał ponownie.
-Trudno mi powiedzieć… Był bardzo dziki. I nikomu nie dał się
dosiadać..-delikatnie okłamałam chłopaka. –Dał się dosiąść tylko
Castielowi, Thomasowi i mi… Szczególnie mi…- przedłużyłam trochę.
Jechaliśmy w ciszy, aż do momentu, gdy West zaczął galopować.
<Michał?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)