Pocałowałem Jade mocno i długo. Napawanie się jej bliskością
było czymś dla mnie niesamowitym, czego chyba nigdy, przenigdy nie będę miał
dość. Zakochałem się po uszy i byłem tego w pełni świadom już teraz. Nie było
to dla mnie czymś zwyczajnym, bowiem porywy serca raczej mnie omijały. Owszem,
miałem za sobą związki, jedne poważniejsze, inne mniej, ale nie przypominałem
sobie, żeby kiedykolwiek tak oszalał.
Tak, byłem w tym momencie szalony i pijany miłością za
razem.
- Powinnaś mnie obudzić… - stwierdziłem po dłuższej chwili,
gdy blondynka leżała wtulona w moją pierś.
- Nie miałam serca to raz, a dwa… sama też niedawno wstałam.
Dawno już tak nie odsypiałam – stwierdziła i uniosła się lekko, żeby posłać mi
słodki, pełen uczucia uśmiech.
Taka Jede była najpiękniejszym widokiem. Szczęśliwa,
spokojna, uśmiechnięta… Wiele byłbym gotów zrobić, by zawsze była taka.
- Z resztą… mamy weekend, nie ma zajęć. No chyba, że miałeś
jakieś dodatkowe, ale te już praktycznie przespałeś – zaśmiała się lekko.
- Nie… Niczego jeszcze nie wybrałem, choć nieco nad tym
myślałem.
- Tak? A co cię zainteresowało?
- Głównie basen… No ostatecznie sztuki walki. Przypomniałby
sobie co nie co – przeciągnąłem się lekko i stęknąłem przy tym, bo coś mnie
łupnęło w łopatce.
- Boli cię? – spytała od razu dziewczyna z troską i uniosła
się spłoszona.
- Trochę się zależałem zwyczajnie – westchnąłem. – Muszę
wstać i nieco się rozruszać.
- Weźmiemy prysznic i wysmaruję cię maścią – Jade zagoniła
mnie do łazienki.
Tym razem udało nam się rozebrać zanim weszliśmy do kabiny
prysznicowej. Inna sprawa, że żadne z nas nie rozebrało się samo… Ja pomogłem
Jade, ona mi, w zamian za co obdarowywaliśmy się pocałunkami. Nie minęło wiele
czasu, a musiałem mokry biec do szafki w pokoju, by móc wrócić do rozgrzanej i
drżącej Jade. Uwielbiałem smak jej ust, jej ciało, to jak brzmiał jej głos,
kiedy słychać w nim było czystą rozkosz. Pragnąłem zakosztować tego jak
najwięcej. Zanim więc wyszliśmy z łazienki minęło sporo czasu.
- Usiądziesz teraz grzecznie? – spytała dziewczyna, kiedy
wyszliśmy wreszcie, poowijani ręcznikami.
- Przecież ja cały czas jestem grzeczny – stwierdziłem
uśmiechając się szeroko.
- Tak to sobie tłumacz – zaśmiała się i pchnęła na łóżko
ledwie obok niego stanąłem. Tak jak minionego wieczoru usiadła na mnie okrakiem
i zaczęła gładzić dłońmi moje plecy. Słyszałem jak wciąga przy tym powietrze,
zupełnie jakby coś ją bolało. Musiało to naprawdę malowniczo wyglądać skoro tak
się tym przejęła. Fakt, że przy gwałtowniejszych ruchach czy kiedy się nacisnąłem
bolało, ale nie było to nic, czego nie szłoby znieść.
- Dlaczego nie zapiszesz się an koło muzyczne? – To pytanie
mnie zaskoczyło. Do tego stopnia, że przez chwile nie miałem pojęcia co
odpowiedzieć. – Może mógłbyś nauczyć się grac na skrzypcach… - dodała. Szczerze
mówiąc nie sądziłem, że pamięta w ogóle co jej mówiłem jakiś czas temu.
- Chyba… jestem już na to nieco za stary – skwitowałem.
W gruncie rzeczy zacząłem się nad tym zastanawiać. Nie
wiedziałem czy jeszcze tego chcę… w końcu było to tak dawno temu, że
zapomniałem już jak mi na tym kiedyś zależało. No i… czy ja bym się w ogóle
nadawał do czegoś takiego? Byłbym w stanie się tego nauczyć? Do tego potrzebne
były przecież nie tylko chęci, ale i talent…
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)