niedziela, 8 stycznia 2017

Od Alexandry C.D Edwarda

Spałabym zapewne do popołudnia w boksie klaczy, gdyby nie obudziły mnie niepokojące dźwięki. Przetarłam oczy, po czym lekko szturchnęłam Edwarda, który zaczął mruczeć coś pod nosem, jednak wreszcie wstał. Nanda rżała przerażona podobnie jak reszta koni. Wyjrzałam ostrożnie z boksu jednak nie zauważyłam nic niepokojącego na korytarzu.
-Nic nie widzę. - Szepnęłam, kiedy brunet otwierał drzwiczki. Wyszliśmy na zewnątrz spoglądając na konie, które szalały w boksach.
-Pójdę w stronę boksu Jutrzenki, a ty Angela, ok? Jeśli coś będzie się działo krzyknij. - Zarządził chłopak, a ja lekko kiwnęłam głową. Niepewnym korkiem ruszyłam w stronę końca stajni rozglądając się uważnie. Dźwięk moich obcasów roznosił się echem po stajni, w której jak by nie było żywego ducha. Na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka, jednak nie wiem czy wystąpiła ona przez fakt, że byłam w samej sukience w dość chłodną noc czy przez to, że się bałam. Wreszcie dotarłam do boksu trakena.
-Cześć Kochany. - Wyszeptałam głaszcząc go po chrapach. Kątem oka zerknęłam do boksu Demona, który był... pusty. Zdziwiona ruszyłam dalej odkrywając, że w kolejnych boksach nie ma ich mieszkańców.
-Edward! - Krzyknęłam odwracając się w stronę drugiego końca stajni, kiedy poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Upadłam na ziemie tracąc przytomność. Ostatnimi dźwiękami, które zakodował mój umysł, było paniczne rżenie koni oraz głos jakiegoś mężczyzny.
-Ty debilu, nikogo tu miało nie być!

**************

Przez moją głowę na wskroś przechodził pulsujący ból. Otworzyłam oczy próbując ustalić gdzie jestem. Leżałam oparta o Edwarda w przedziale koniowozu. Przyczepa lekko się trzęsła, co oznaczał, że jesteśmy w ruchu. Nogi oraz ręce miałam skrępowane, jednak taśma, którą musiałam mieć zaklejone usta odpadła, zanim się obudziłam. Zerknęłam przerażona na bruneta, który nadal był nieprzytomny. Szturchnęłam go lekko, po kilku próbach użyłam trochę więcej siły, jednak nie przyniosło to pożądanego efektu. Spanikowana zastanawiałam się co mam zrobić.
-Alex myśl. - Powtarzałam sobie to ciągle w głowie. W pewnym momencie wpadłam na pomysł. Oparłam się plecami o ścianę próbując wstać. Po paru próbach wreszcie się udało. Przykucnęłam przekładając skrępowane ręce do przodu.
-Dobry początek. - Mruknęłam pod nosem rozglądając się uważnie poszukując czegoś ostrego. Jeden z prętów oddzielających stanowiska od siebie był złamany i wygięty w stronę naszego przedziału. Przyklękłam przy nim i energicznie tarłam sznurem o jego ostre krawędzie do momentu, aż lina nie pękła. Ponownie znalazłam się obok Edward próbując usilnie go obudzić. Chłopak mruknął coś nie zrozumiałego dla mnie i zaczął powoli otwierać oczy. Kiedy on dochodził do siebie ja sięgnęłam do biustonosza i odetchnęłam z wyraźną ulgą. Wyciągnęłam z niego telefon (Tak, nie którzy trzymają tam telefony na imprezach). Wybrałam pierwszy lepszy numer osoby z akademii... padło na Caleba.
-Odbierz błagam. - Szeptałam pod nosem, kiedy mijał sygnał za sygnałem.
-Kurna Alex, gdzie wy jesteście?!?! Ktoś w nocy wywiózł wszystkie prywatne konie! Obaw...
-Zamknij się i słuchaj! W nocy byliśmy w stajni i porwali nas razem z końmi. Jedziemy teraz w jakiejś przyczepie. Błagam namierz mój telefon i zawiadom polic... -Starałam się przekazać blondynowi jak najwięcej informacji, byłam tak przejęta, że nawet nie zauważyłam, kiedy koniowóz się zatrzymał.
-Alex uważaj! - Zerknęłam na Edwarda, a po chwili poczułam uderzenie w plecy. Upadłam na podłogę wypuszczając telefon z dłoni.
-Ty mała dziw*ko, zebrało ci się na heroiczne czyny. - Mężczyzna w ramach kary kopnął mnie w brzuch, przez ból podkuliłam nogi i dłońmi osłoniłam głowę szykując się na kolejny cios. - Powinniśmy sprawdzić czy nie masz jeszcze czegoś pod tą sukieneczką. Edward patrzył na mnie przerażony, trzymany przez jakiegoś faceta, natomiast drugi dobierał się do zamka mojej sukienki.
- Matt, Cole nie mamy czasu na wasze gierki. Na miejscu będziecie się mogli z nią zabawić, a teraz wsiadać do samochodu. Tylko zwiążcie ich porządniej niż poprzednio.- Gruby, donośny męski głos rozniósł się echem po przyczepce denerwując dodatkowo konie jadące razem z nami. Facet zrezygnował z siłowania się z zapięciem, złapał mnie za włosy i szarpnął energicznie do góry. Wstałam posłusznie idąc do ściany, pod którą po chwili wylądowałam. Mężczyźni ponownie związali mi nogi oraz ręce, po czym opuścili przyczepę. Każdy ruch sprawiał mi ból, przez co leżałam zwinięta w kulkę. Edward po chwili doczołgał się do mnie siadając obok. Położyłam głowę na kolana chłopaka i zerknęłam na jego twarz. Teraz dopiero dostrzegłam liczne szramy zdobiące jego skórę na ramionach oraz innych częściach ciała. Po moich policzkach płynęły łzy.
-Spokojnie Księżniczko, wszystko będzie dobrze.- Szeptał brunet starając się opanować emocje.
-Cholernie się boje. - Wyznałam siadając obok chłopaka.
-Nie pozwolę cie skrzywdzić. - Mruknął niezdarnie całując mnie w czoło. Jechaliśmy w ciszy przerywanej co chwilę zaniepokojonym rżeniem jednego z koni. Po jakimś czasie pojazd ponownie się zatrzymał, a do środka wparowała czwórka mężczyzn. Dwójka złapała Edwarda za ramiona wyprowadzając go na siłę na zewnątrz,natomiast mnie jeden z nich przerzucił przez ramię i nie wzruszony biciem go po plecach szedł dalej.
-Chłopaka zaprowadźcie do szopy, a dziewczynę do pokoju. Razem za dużo kombinują. - Ich szef zajął się wyprowadzaniem koni z pierwszej przyczepy, a nas zaprowadzono we wskazane miejsca. Oblech posadził mnie na krześle i mocno skrępował linami.
-Poczekaj tu na nas ślicznotko, pomożemy szefuniowi i zaraz wpadniemy się pobawić. Zobacz nawet jest dla nas materac. - Szepnął mi do ucha po czym przejechał dłonią od ramienia aż po udo. Przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia zmieszanego z obrzydzeniem. Mężczyźni wyszli, a ja zerknęłam spanikowana na materac. Zaczęłam się szarpać i miotać byle by się oswobodzić.
https://images.gr-assets.com/hostedimages/1383091312ra/6384686.gif
Zrezygnowana spuściłam głowę w dół i zaczęłam analizować wszystko od początku. Martwiłam się o Edward, w mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. W pewnym momencie, jednak mnie olśniło. Przecież oni zapomnieli zabrać mojego telefonu z koniowozu. Musi nadal tam leżeć gdzieś pod słomą. Ten fakt, przywrócił mi cień nadziei.

Edward

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)