poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Amarissy C.D Holiday

Naprawdę nie słyszałam tego, że ktoś się zbliża… a raczej słyszałam tętent kopyt, ale przecież wszędzie wokół było mnóstwo koni. Ludzki głos, który dotarł do mych uszu szczerze mnie zaskoczył i… przeraził.
A wszystko było takie cudowne. Cisza, spokój, ja i zwierze pode mną. Wielkie, silne, mogące zrobić ze mną co tylko chciało, a jednak takie delikatne i słodko spokojne. Ogier był taki wspaniały, a do tego chyba podobały mu się pieszczoty, bo wyprężał szyję, jakby pokazując mi, że mam go podrapać jeszcze w kilku miejscach. Sądzę, że gdyby był kotem, to mruczałby teraz słodziuchno. Tylko, że oczywiście musiał mnie ktoś nakryć.
- P-przepraszam – wymamrotałam.
Mój wielki przyjaciel wyczuł mój strach i obrócił się w stronę nowoprzybyłej dziewczyny, lekko strzygąc uszami, jakby chcąc zasłonić mnie przed jej wzrokiem. Ja zaś wtuliłam się niepewnie w jego bujną grzywę, chłonąc jej zapach i ciepło.
- To twój koń? Ja… nie chciałam mu zrobić w żadnym razie nic złego – zaczęłam się tłumaczyć. - Jest taki śliczny, chciałam go pogłaskać. Sam do mnie przyszedł i sam pozwolił mi na sobie usiąść, nie zrobiłam nic wbrew niemu. W życiu, ale to w życiu, nie skrzywdziłabym takiego słodkiego stworzenia jak on. Jest cudowny. Wiem, że nie powinnam niczego robić bez zgody właściciela, ale nie mogłam się oprzeć…. To było silniejsze ode mnie… Będę miała przez to kłopoty? Naprawdę mi przykro…
- Spokojnie – wtrąciła mi się, a na jej ustach igrał uśmiech, który zdezorientował mnie w pierwszej chwili. Zaraz go jednak odwzajemniłam.
- Nie, to nie mój koń. Należy poniekąd do właścicieli Akademii – wyjaśniła. – Jeżeli uśmiechniesz się do instruktorów to być może pozwolą ci się nim zajmować.
- Naprawdę? Jest taka możliwość? To będę się uśmiechać! Tak długo jak trzeba! – podekscytowana niemal podskoczyłam na grzbiecie mego nowego przyjaciela.
Pogładziłam i utuliłam umięśnioną szyje jeszcze raz, po czym zsunęłam się z grzbietu konia i opadłam miękko na ziemię.
- Do zobaczenia – powiedziałam do zwierzęcia i wspięłam się na ogrodzenie, żeby znów przejść na stronę, po której powinnam być, a która oddalała mnie od niego.
- Naprawdę się polubiliście – stwierdziła dziewczyna, kiedy wierzchowiec zarżał jakby również się ze mną żegnając.
- Tak… - musiałam mieć w tym momencie oczy jak zakochany szczeniak, bo moja towarzyszka zaśmiała się pod nosem. – A i wybacz… Jestem Amarissa – przedstawiłam się z uśmiechem. – Jestem tu nowa… w gruncie rzeczy dopiero przyjechałam. Wybrałam się na spacer i wylądowałam tutaj. Po drodze widziałam mnóstwo rzeczy, wszystkie cudowne. Nie mogłam się zdecydować gdzie iść najpierw. To miejsce jest naprawdę ogromne. Chciałabym już wszystko znać, zacząć naukę, jazdę… – plotłam dalej.


<No to masz gadułę xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)