Charakterystyczny, wydawany przez osiołka dźwięk zdecydowanie miło mi
się skojarzył. Uśmiechnąłem się więc, co nie uszło uwadze Jade.
Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.
- Czyżby osiołki nie miały cię do tej pory w menu? – spytała.
No pięknie. Coś czułem, że łatka smakołyku dla wszelkiej maści potworów
nie szybko się ode mnie odklei. Nie przeszkadzało mi to jednak. Ważne
było, że mieliśmy temat do rozmowy i żartów, które wywoływały na ustach
blondynki przyjemny uśmiech.
- Zwyczajnie przypomniało mi się jak jeszcze w podstawówce jeden z
nauczycieli zabrał moją klasę do mini ZOO – zacząłem mówić i oparłem się
o drzewo, kiedy to blondynka podeszła i podrapała kłapoucha po karku. –
Nikt w szkole nie przepadał za naszym wychowawcą. Był dość surowy, a do
tego mało sprawiedliwy. Lubił wybierać sobie swoich ulubieńców… Wszyscy
jednak się go obawiali, więc nawet jeżeli ktoś coś mówił, robił to
cichaczem i za jego plecami. Tym bardziej śmieszyło nas kiedy jeden z
osiołków niezwykle ochoczo odzywał się ledwie tylko mężczyzna otworzył
usta. Za każdym razem musiał mu z entuzjazmem przerwać, przez co z
niewątpliwie pasjonującego wykładu psora na temat zwierząt nic nie
wyszło.
- Bo to bardzo mądre zwierzęta. Prawda? – zwróciła się do zwierzaka i
podrapała go za uchem, zupełnie jakby był psem. Osioł był wyraźnie tym
zachwycony i miałem wrażenie, że zaraz zacznie mruczeć.
- Naprawdę masz rękę do zwierząt. – Musiałem to powiedzieć głośno. Widać
było, że Jade naprawdę nadawała się na opiekunkę wszelkiego rodzaju
czworonogów. Przy zwierzętach była z resztą inna. Spokojna, czuła i
pewniejsza niż chociażby na początku w rozmowie ze mną. Ja miałem
zupełnie na odwrót.
- Z tobą też nie może być przecież aż tak źle – stwierdziła i nim
zdążyłem zareagować chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie, a
tym samym i do wybiegu, z którego zerkał na nas pełen ciekawości szary
kłapouch.
- Oj… to nie za dobry pomysł – stawiałem lekki opór, a raczej próbowałem.
- Bez przesady, najwyżej odgryzie ci palce, masz ich dużo, nie wszystkie
ci potrzebne – zażartowała i spojrzała na mnie wymownie. W jej oczkach
czaiło się wyzwanie.
No i jak ja się miałem dalej bronić, co? Musiałem dać za wygraną.
- Tylko się nie bój i wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – Pewność w jej
głosie brzmiał naprawdę szczerze, co niewątpliwie podtrzymało mnie na
duchu. – Są jakieś zwierzęta, które lubisz?
- Koty…. I szczury – oznajmiłem co wywołało krótki, ale przeuroczy śmiech, który wyrwał się Jade.
- No to pomyśl o nim jak o wielkim szczurze – dodała jeszcze i nim się
obejrzałem uniosła moją dłoń i dała mi pogładzić bok oślego pyska. - I
jak? Bardzo boli?
- Jeszcze nie – przyznałem.
Staliśmy tak jeszcze chwilę wymieniając uwagi odnośnie akademii, tego co
kto tu robił, jak mniej więcej wyglądały lekcje. Ja pytałem, ona
mówiła. Wszystko to pozornie było bez znaczenia, ot zwykła rozmowa, a
mimo to pomagała, pozwalała złapać punkt zaczepienia, którego mi
brakowało.
- Wybacz, ale musze już zmykać na lekcje – stwierdziła w końcu, zerkając na wyświetlacz telefonu.
- Odprowadzę cię – zaoferowałem, bo miałem zamiar dziś odpuścić sobie
naukę. Jutro będę musiał jakoś wziąć się w garść i zacząć przykładać się
do tego, czego tu uczono.
Jade ruszyła na zajęcia, a ja wróciłem do swojego pokoju.
Czas się wreszcie rozpakować…
<Jade? Znajdziemy się jakoś niedługo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)