Ruszyłem za dziewczyną kręcąc przy tym głową i uśmiechając się pod nosem.
Jade była jak dziecko. Zawsze musiała znaleźć sobie jakieś zajęcia,
szukała choć odrobiny zabawy, nawet jeżeli sprawiała wrażenie
powściągliwej, do tego konsekwencje były czymś co liczyło się nie dłużej
niż dziesięć sekund po reprymendzie. Widząc to byłem przekonany, że
blondynka jest o wiele bardziej skomplikowaną i barwną osobą niż
ktokolwiek mógłby przypuszczać. Z naprawdę wielką chęcią poznałbym ją o
wiele lepiej. No i… może jeszcze chciałem mieć na nią oko, tak dla
pewności.
- Ha! Wygrałam! – zakomunikowała z szerokim uśmiechem, kiedy usiadła ciężko na ławce.
Miała stąd widok na padok, na którym akurat pasło się kilka wierzchowców
mimo wczesnej dość pory. Wokół za to rosły krzewy, które lekko poruszał
rześki wiaterek.
Blondynka wyciągnęła szyję, jakby chcąc złapać nieco tego wiatru.
Przymknęła przy tym oczy i miałem wrażenie, że zacznie niemalże mruczeć z
zadowolenia. Wiadome już było, że nie da się zamknąć w pokoju, z dala
od choć odrobiny świeżego powietrza.
- Masz może kajdanki w komplecie do tej ławeczki? – spytałem kiedy znów odwróciła twarzyczkę w moją stronę.
- Nie, a po co ci one? – spytała.
- Musze iść na wykłady, a więc pasuje cię tu przykuć, żebyś nigdzie się
nie wybrała – oznajmiłem, co wywołało śmiech u Jade. Krótki, ale wesoły i
pełen ciepła.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to ubezwłasnowolnienie i w
większej części świata jest karalne? W Stanach też, tak dla jasności –
uśmiech na jej buzi zmienił się nieco i mówił teraz „Ha! Nie dam się!”.
- Szkoda… już myślałem, że jednak będzie można tu kogoś zamknąć w
piwnicy – westchnąłem ciężko, z udawanym żalem, pod którym nie
potrafiłem ukryć rozbawienia. Miałem wrażenie, że gdyby ktoś podsłuchał
strzępy tej rozmowy mielibyśmy niezłe kłopoty, ale… dawno z nikim tak
swobodnie nie żartowałem. To było dla mnie coś naprawdę cennego.
Spojrzałem na zegarek i niestety musiałem się z dziewczyną pożegnać i
ruszyć na zajęcia. Nie koniecznie miałem na to ochotę, szczególnie, że
moje myśli były zdecydowanie daleko od meandrów końskiego umysłu czy
tajemnic ciała tych zwierząt. Jak na ironię same zajęcia nie ułatwiały
mi skupienia się na słowach wykładowcy. Szczególnie kiedy pierwszym
tematem okazały się kontuzje stawów skokowych…
Mimo usilnej chęci skupienia się na zajęciach i skrupulatnego notowania
nawet rzeczy najbardziej oczywistych, wynudziłem się na zajęciach jak
mops. Większość z tego, co chciano nam tu przekazać obce mi nie było. W
końcu miałem swego czasu niemałą styczność z końmi, a i na biologii w
żadnej ze szkół nie miałem zwyczaju sypiać. Tak czy inaczej notatki
miały się przydać, jeżeli nie mnie to może Jade z nich skorzysta.
Zapełniałem więc kolejne strony równym, dokładnym pismem, tak samo
uporządkowanym jak wszystko wokół mnie poza moim własnym życiem.
Z sali wyszedłem dość pospiesznie od razu kierując się do ławki, na
której siedziała blondynka, gdy się z nią żegnałem. Nie byłem zdziwiony,
gdy okazało się, że jest pusta. Nie zmienia to faktu, że coraz bardziej
rozważałem zakup kajdanek. Skoro nic innego nie działało…
Sięgnąłem po telefon i miałem już wybierać numer dziewczyny, gdy moją
uwagę zwrócił kształt leżący na trawie kawałek dalej. Z przerażeniem
rozpoznałem w nim właśnie Jade. Ledwie jednak ruszyłem pospiesznie w jej
stronę, martwiąc się, że może zachwiała się i wywróciła, a dostrzegłem,
że nie mam się czym martwić. Jade bowiem leżała po prostu na trawie,
wylegując się na niej niemal tak, jakby miała zamiar się tu nieco
poopalać.
Bez słowa podszedłem bliżej i położyłem się obok, z uśmiechem witając promienie słońca grzejące moją twarz.
- Ubrudzisz się – stwierdziła tylko, lekko zaspanym głosem, zupełnie jakby ucięła sobie drzemkę, w której jej przeszkodziłem.
- Nie boję się pobrudzić. – Uniosłem dłoń i lekko zakryłem nią oczy.
- To będę wiedziała do kogo się zgłosić, jak przyjdzie mi zakopać zwłoki
– zaśmiała się i przekręciła lekko, tak, żeby móc spojrzeć na mnie. –
Nudziło mi się strasznie… Długo cię nie było.
- A mimo to czekałaś. – Naprawdę mile mnie to zaskoczyło.
- Jak się postaram, to potrafię być grzeczna – rzuciła i posłała mi całusa.
- No dobrze, to skoro byłaś grzeczna, możesz wybrać co będziemy robić dalej – stwierdziłem.
<Jade? Leżymy? Wstajemy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)