- Smacznego – powiedziałem, kiedy Jade wreszcie zaczęła jeść kolację tak, jak ją o to prosiłem.
Dziewczyna cmoknęła do mnie, kontynuując przekomarzanie się ze mną, a na
jej buzi wykwitł uśmiech, który ciężko jej było powstrzymać.
- Dobra, dobra. Najpierw zjedz spokojnie – poradziłem i z uśmiechem pokręciłem głową.
Blondynka była naprawdę interesująca osobą. Było w niej sporo pozornych
sprzeczności, które w dziwny sposób łączyły się i układały w harmoniczną
całość. Z jednej strony potrafiła usiąść, zamyślić się i nie zwracać
uwagi na nikogo i nic, a z drugiej uśmiechać się szczerze i szeroko. Nie
potrafiła mówić o własnych krzywdach, a proszenie o pomoc zdawało się
czymś, co miało przynieść jej więcej krzywdy niż to, przy czym nie mogła
dać rady sama. Jednocześnie potrafiła biec na złamanie karku, żeby
pomóc komuś innemu i to bez względu na to czy samej sobie tym nie
zaszkodzi. Pozornie nieśmiała potrafiła naprawdę uparcie droczyć się i
żartować.
Wszystko to składało się na naprawdę ujmującą osobowość, która w pewien
sposób mnie oczarowała. Czułem się przy Jade dobrze i niewątpliwie
czułem do niej ogrom sympatii.
- Skoro pojadłaś, to teraz ładnie się położysz i nieco rozbierzesz –
powiedziałem, jednocześnie sprzątając ze stojącego przy kanapie
stoliczka.
- Że co proszę? – spytała i chyba nie bardzo wiedziała czy śmiać się, czy może salwować ucieczką.
Roześmiałem się widząc jej minę. W gruncie rzeczy nieczęsto pozwalałem
sobie na tego typu żarty, ale cóż… Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Przy
tej dziewczynie moja powściągliwość gdzieś się ulatniała.
- Potrzebna mi tylko twoja naga, spuchnięta noga – sprecyzowałem i
pomachałem do niej maścią na opuchliznę i drobne urazy – Jak ci po tym
nie przejdzie to drałujesz do lekarza – dodałem jeszcze.
- Czyli do tego to doszło, że tym razem ty mnie opatrujesz – westchnęła i
z pewnymi oporami podwinęła nogawkę spodni żeby odkryć uszkodzoną
kończynę.
- No ładnie, ładnie… - wymamrotałem widząc teraz dokładnie, że
faktycznie miało co sprawiać dziewczynie ból i to zapewne niemały.
Ostrożnie naniosłem odrobinę maści i rozsmarowałem ją po opuchniętej,
bladej skórze. Jade zacisnęła przy tym usta. Nie wydała z siebie nic,
poza głębszymi wdechami, które mogły sygnalizować, że coś było nie w
porządku.
Skończyłem , podałem jaj tabletkę przeciwbólową i pomogłem jej się w
miarę wygodnie ułożyć. Widać było, że nieczęsto ktoś okazywał jej
troskę, bo wyraźnie płoszyła się i spinała.
- No to teraz mamy trochę czasu. Biorąc pod uwagę, że mam tu niewiele
rzeczy mamy raczej ograniczone możliwości – sięgnąłem po laptopa. – Może
lubisz jakieś filmy?
- A i owszem, dość sporo – przyznała znów się uśmiechając.
- Ulubiony gatunek?
- Różne, ale… masz może jakieś horrory? – spytała.
- Coś się znajdzie i mam nadzieję, że nie oglądałaś.
Usiadłem na podłodze przed kanapą, na której leżała dziewczyna. Przed
nami, na stoliku, ustawiony był laptop. Na ekranie pojawiły się pierwsze
sceny filmu. Opowieść o nawiedzonym domu. Duch nękający rodzinę,
upatrujący sobie głownie dzieci, ojciec pragnący rozwiązać tajemnicę i
matka, która początkowo w nic nie wierzy. Sporo było tu klisz wszelkiego
rodzaju, bo w końcu ile można wałkować temat duchów tak, żeby w filmie
było coś absolutnie nowego i zaskakującego. W końcu temat opętanych
nagrań też już nie raz występował w różnych filmach.
Tak czy inaczej kilka scen było naprawdę ciekawych i nie trudno było o
wczucie się w historię. Mojej towarzyszce udało się to nadzwyczajnie, bo
w pewnym momencie pisnęła i chwyciła mnie za ramiona, żeby szarpnięciem
przyciągnąć mnie bliżej siebie i schować buzię tuląc ją do moich
pleców.
- Ty pewna jesteś, że lubisz horrory? – spytałem wstając i pomogłem
dziewczynie zmienić pozycję tek, żebym mógł przy niej usiąść. Cała przy
tym drżała.
- Tak, tak… lubię… - wyszeptała skupiona dalej na filmie. Ledwie jednak
znów na ekranie zło zaczęło dobierać się do niczego nie spodziewającej
się rodziny, a blondynka wtuliła się we mnie zasłaniając się mną jak
tarczą, która miała ochronić ją przed koszmarami zrodzonymi w umyśle
jednego ze scenarzystów.
Uśmiechnąłem się na to i otoczyłem ją ramieniem, żeby dodać jej nieco
otuchy i sprawić, żeby tak się nie wierciła, szczególnie, że miała
odruch zaciągania kolan pod brodę, o co musiałem ją nieco ganić, żeby
nie urażała wciąż kostki.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)