poniedziałek, 16 stycznia 2017

Od Jade C.D Aleksandra

Mimo, że wciąż byłam nieco nieobecna, z racji, że jeszcze chwilę wcześniej najspokojniej w świecie spałam, chwyciłam za spięte ze sobą kartki, uważnie je wertując. Widać było, że każde słowo było przemyślane, tak jak i pismo, które starannie starało się odzwierciedlać moje. Co prawda było tam kilka gramatycznych potknięć, ale byłam pewna, że sama w nocy nie napisałabym tego lepiej - nie było możliwości, żeby pisał to o innej porze, więc wychodziło na to, że podczas gdy ja miałam na referat, kolokwialnie mówiąc, wywalone, Aleksander zerwał nockę, tylko po to, aby i mnie uratować cztery litery. Nie mniej jednak nie żałowałam, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. To, że dnia ubiegłego postanowiliśmy w nieco innej formie spędzić popołudnie, było mi jak najbardziej na rękę, bowiem rozwiało mi to kilka dosyć poważnych wątpliwości, i skutkowało tym, że spędziłam z brunetem jeden z najlepszych wieczorów, które tylko udało mi się przeżyć w życiu. Z lekkim, skutecznie ukrywanym przeze mnie utęsknieniem, podniosłam na niego wzrok znad kartek, zakładając niesforne kosmyki włosów za ucho. Podnosząc się do pozycji siedzącej, delikatnie przyciągnęłam go do siebie, z uśmiechem na ustach lekko go obejmując.
- Przecież wiesz, że nie musiałeś... - Westchnęłam po cichu, mimo wszystko wciąż się uśmiechając na samą myśl, że chłopak znów postanowił się o mnie zatroszczyć.
- Tak, faktycznie - Skwitował moje słowa śmiechem, chwilę później muskając wargami mój bardziej odkryty policzek. - Wolisz, żeby znowu na Ciebie siadła, dając Ci jeszcze gorszą karę, niż jeden referat?
- Niekoniecznie... - Zrzuciwszy z siebie delikatnie pościel, okrywającą do tej pory moje nagie nogi, wstałam z łóżka, gdy tylko zauważyłam, że koszulka Aleksandra sięga mi do połowy ud, dzięki czemu bez większych problemów mogłam podejść do miejsca, w które chłopak przeniósł nasze zrzucone dzień wcześniej ubrania. Widziałam, jak brunet przygląda mi się do momentu, w którym to stałam już przed nim wpełni ubrana, chcąc nachylić się nad nim, aby złożyć na jego ustach pocałunek. Sprytne ciemnookie stworzenie stwierdziło jednakże, że będzie całkiem fajnie, jak wyląduje za sprawą jednego pociągnięcia na nim.
- Naprawdę muszę iść... - Poprawiając bluzkę, która nieco zsunęła mi się wtedy z ramienia, podniosłam się, nieco dezorientując tym chłopaka. - Przebiorę się tylko, nieco ogarnę i wrócę, to razem pójdziemy na zajęcia - uśmiechając się, narzuciłam na swoje ramiona pałętającą się tam moją bluzę, po czym wyszłam z jego pokoju, mając nadzieję, że uda mi się wrócić do niego jak najszybciej.

Na szczęście w moim lokum nie było nikogo, co pozwalało mi uniknąć niezręcznych pytań, na które za pewne nie chciałabym odpowiedzieć moim współlokatorom. Aż nazbyt często bywali zbyt upierdliwi, zwłaszcza, gdy nagle zbierało ich na myszkowanie w moich własnych, prywatnych sprawach. Zamierzałam zresztą przejść się do właścicieli, i pomrugać tyle razy oczami, aż dadzą się przekonać, abym mogła zmienić pokój na najlepiej jednoosobowy. Obecność Tomas'a i Collin'a zbyt dużo razy doprowadziła mnie już do szału, a przyjemne dni spędzone w ich towarzystwie mogłabym policzyć na palcach u jednej ręki.
Odsłoniwszy rolety, sięgające aż do parapetów, wpuściłam do środka pojedyncze strużki światła, korzystnie wpływające na to, co działo się w środku pomieszczenia. Zdawało się, że jedynie moje łóżko było uporządkowane, za pewne tylko dlatego, że spędziłam noc gdzieś indziej. Pozostawiając porządki na nieco inny poranek, weszłam do łazienki z czystymi ubraniami, w które zamierzałam ekspresowo wręcz się przebrać. Wcześniej jeszcze myślałam, że uda mi się wejść pod chociażby krótki prysznic, jednak moje nadzieje zniknęły gdzieś, kiedy zauważyłam, że zostało mi niewiele czasu, aby przed śniadaniem pójść do Aleksandra. Na szczęście istniało coś takiego, jak umywalka, szczotka do włosów oraz szczoteczka do zębów - te trzy rzeczy uratowały wtedy mój wizerunek, choć stojąc w pokoju chłopaka wciąż odnosiłam wrażenie, że wyglądam gorzej, niż po wielogodzinnym maratonie. Najwidoczniej nie przeszkadzało to Aleksandrowi, bowiem ledwo przekroczyłam próg jego lokum, jak nasze usta znowu tkwiły złączone. Nie ukrywam, że zaczynaliśmy to wszystko całkiem nieźle - nie było mnie może piętnaście, dwadzieścia minut, kiedy to już byliśmy stęsknieni za sobą nawzajem, jak wieloletni kochankowie, którzy nagle spotykają się po długotrwałym związku na odległość. Nie przeszkadzało mi to jednak, gdyż czułam się wtedy zwyczajnie dobrze, i jedyne, czego mi wtedy brakowało, to garstka czasu, który moglibyśmy spędzić razem.
- Tak bardzo Cię kocham, wiesz? - Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy oderwaliśmy się na chwilę od siebie.
< Aleksander? :33 >

1 komentarz:

  1. Pomyślałbyś kiedyś, że tak się to wszystko ułoży?
    Ja nie.
    Nigdy.
    Może po prostu nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
    Nie sądziłam, że jest do tego zdolny.
    Nie sądziłam, że jest na tyle silny.
    Myślisz, że chciał Ci odpłacić, za to, że kiedyś też to zrobiłeś?
    Nie sądziłam, że da mu radę.
    Mord za mord.
    Teraz już jesteśmy straceni.
    Tobirama?
    Proszę Cię, powiedz coś . .

    Zapraszam na http://different-konoha.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)