poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Will'a C.D. Sashy

Z przejażdżki nici, ale i tak sam wybrałem się na wycieczkę po terenach.  Orion zachowywał się jak na wałącha przystało. Elegancko, jednak, gdy stado dzików przebiegło mu przed kopytami, on stanął dęba. Później galopował przyzwoicie a w nagrodę dostał kostkę cukru i porządny prysznic. Z resztą... i ja byłem cały mokry. Odprowadziłem go na padok, by wyschnął a sam czekałem przed Akademią na siostrę. Po chwili usłyszałem melodię. Ruszyłem tropem tej melodii, aż do drzewa, przy którym siedziała moja pastelowłosa "koleżanka". Na jej kolanach siedział nie kto inny jak jej to krwiożercze ptaszysko. Wsłuchując się w dźwięk wydobywający się z fletu poprzecznego przysiadłem się do dziewczyny a jej ptaszysko nastroszyło się jakbym zaraz miał ją zjeść na obiad. Po chwili dźwięk ucichł a dziewczyna z pełnym wyrzutem popatrzyła na mnie i warknęła.
-Śledzisz mnie czy co??
-Nie... Po prostu pięknie grasz...- bąknąłem.
Jej mina była wręcz podobna do tej kiedy strzeliłem samobója w 4 klasie s. podstawowej. Nigdy nie znałem się na kopaniu okrągłego przedmiotu, przez co nazywano mnie łamagą. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili nadbiegły dwa szarpiące się psy. Czarno brązowa sierść mojego Renesansa powiewająca na wietrze. Rozpoznając drugiego psa wykalkulowałem, że to pies Daniela. Jednak nie zwracałem na to zbytniej uwagi i nadal kontynuowałem swój monolog umysłowy. Z tego stanu umysłowego wybudziły mnie słowa Sashy.
-Hej! Ziemia do Willa!- krzyknęła machając ręką przed moimi paczałami.
-Już już. Przestań mi kurde machać tymi chwytakami przed oczami...- burknąłem.- Chodź... przejdziemy się...- szybko powiedziałem wstając.- Renesans! Do nogi!
Pies szybko podbiegł do mnie z nadszarpanym uchem.
-Ren, coś ty sobie zrobił?-powiedziałem kucając przy psie, który usiadł sobie i zasłaniał sobie nadszarpanie ucho.
-Wiesz co? To trzeba zszyć...- oświadczyła Sasha kucając przy nim.
Pies zaczął warczeć i ujadać w jej stronę a jej ptaszysko się nastroszyło.
-Spokój...- powiedziałem.
Pies uspokoił się i znowu usiadł. Pogłaskałem go i zapakowałem go do samochodu, za mną wsiadła Sasha, która nadal nic nie mówiła, z resztą ja tak samo. Dojechaliśmy do kliniki, gdzie zabrali go na szycie. Sami czekaliśmy na poczekalni.  Po kilku godzinach wyprowadzili go i zabrałem go do Akademii. Z Sashą rozstaliśmy się w holu gdzie trochę się posprzeczaliśmy, ale to inna bajka.
*****************************
Renesans ma się dobrze... Powiedzmy, całą noc szczekał na nietoperza, który siedział na oknie i za żadne skarby nie chciał odlecieć. Rano już go nie było. Jednak dziś mamy niedzielę. Cały dzień WOLNY....  Nie byłem zadowolony, iż jest ranoooo... Jednak uchyliłem moje.... okiennice? Od razu do źrenic wpadło rażące światło, które jeszcze bardziej zniechęciło mnie do wstania. Zakryłem się kołdrą i burknąłem coś w stronę szafy, która najprościej w świecie stała sobie i śmiała mi się w twarz. Miałem dwie możliwości. Zostać pod kołdrą na zawsze i umrzeć z głodu, albo wyjść z pokoju i odkurzyć swój motor. Myśl o śmierci głodowej przeraziła mnie od razu, więc z turlałem się z kołdry i z impetem walnąłem w belkę od łóżka. Zakląłem coś pod nosem niewątpliwie za głośno, bo usłyszałem cichy śmiech.
  ~Co za de**l mnie podsłuchuje?~ pomyślałem i szybko sie podniosłem.
Ruszyłem do drzwi, jednakże nadal w samych bokserkach, w których się obudziłem.
-Czego?!- warknąłem opierając się ręką o próg, jednocześnie drugą ręką otwierając drzwi.
W nich stał nie kto inny jak kochana pastelowłosa "koleżanka". Zasłoniła szybko oczy i odwróciła się do mnie plecami.
-Okeej...- szybko powiedziałem i zamknąłem drzwi.
Zarzuciłem jakieś spodnie i koszulkę, a zaraz po tym wyszedłem do dziewczyny.
-No czego chcesz?- zapytałem podchodząc do niej.
<Kosztniczko? Czego tam twoja duszyczka zapragnęła?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)