-Panie Turmes.- usłyszałem doniosły kobiecy głos.
Odwróciłem szybko głowę w stronę osóbki a moim oczom ukazała się moja…ekhem… macocha, którą uważałem za matkę.
- Simone?- zapytałem spoglądając w jej ciepłe oczy.
-Moje drogie dziecko! Co u ciebie? Nic nie mów! Wszystko wiem!- zaśmiała się.
Zawsze miała poczucie humoru, ale dzisiaj mnie zaskoczyła.
-No! Pokazuj mi tą twoją wybrankę serca.- powiedziała szybko i poszła szukać windy.
Szybko ruszyłem za nią spoglądając jeszcze do tyłu, sprawdzając czy nikt jej nie widział. Była maksymalnie 10 lat starsza ode mnie i tak samo uwielbiała konie, więc, gdy opowiedziałem jej o Melissie, Simone(bo mogę ją tak nazywać) zachwyciła się. Lecz wróćmy do innego tematu. Gdy dojechaliśmy na przedostatnie piętro od razu moja mama poszła szukać tego pokoju. Najpewniej przeleciała cały korytarz, a później zawróciła do mnie by wybrać ta łatwiejszą opcję i mnie spytać gdzie jest pokój.
-Tutaj Simone.- powiedziałem wskazują drzwiczki.
Ona od razu zapukała i nie czekając na odpowiedź wpadła do pokoju krzycząc.
-Moja przyszła synowa!- zadarła się. Dobrze, że dzieci spały, bo za siebie nierącze.
Aeva szybko wstała a Simone wpadła na nią jak opętana.
-No! Jakaś ty ładna! Danek ma nosa do ład….- nie dokończyła.
-Simone!- zaśmiałem się odsuwając ją od Aevy.
Kobieta od razu się opanowała i podała jej rękę, jednak na swój wyjątkowy sposób. Porozmawialiśmy chwilę a Simone zajęła się z Otim dziećmi. Nie mogę uwierzyć, że to jeszcze tylko 4 dni!
*******następny dzień********
***********************3 dni później*************************


-Ej! Patrzaj jaki fajny człowiek tu stoi!- wrzasnąłem wywijając się przed lustrem.
-No! A jaką ma fajną kieckę! I jakie piękne włosy!- zaśmiała się Simone.
Prychnąłem tylko i spojrzałem na zegarek. 11 godzina. Po raz pierwszy zależało mi naprawdę na kimś. Włosy uczesane, tak jakby wszystko jest. Simone latała po pokoju i szukała swoich butów do jazdy konnej, choć i tak zbyt eleganckich na jeżdżenie, przede wszystkim, obcas miał z 10 centymetrów. Po chwili już wymykaliśmy się z pokoju, nie obeszło się bez małej wpadki. Gdy wychodziłem z pokoju, kochana Simone wybiegła z krzykiem na ustach i wpadła na Esmerladę.
-Simone?- zapytała zaskoczona Esma.
-Esmerka! No! Daniel nic nie mówił, że jesteś w ciąży!- krzyknęła moja macoszka tym samym kilka głów wychyliło się z pokoi.
Dziewczyna prychnęła i ruszyliśmy na dół. Kilka koni było już przygotowanych przez co wystarczyło „tylko” wgramolić się na ich tłuste zadziątka. Wpakowałem się w trymiga na Melissę, Simone wzięła Falda (to wyłącznie z miłości do ogierów i jego cudownego charakterku). Esma oczywiście na Draculę, a Thomas miał zamiar pojechać na motorze. Po chwili jechaliśmy przez las a do ślubu było jeszcze tylko 30 minut. Jednak ja wolałem trochę przyśpieszyć. I taki cudem znalazłem się na drzewie, ykhm… poprawka, zawieszony na gałęzi. Spoglądając w dół zauważyłem zahipnotyzowaną Esmę i przekręcającą się na ziemi Simone. Uwolniłem się z uścisku gałęzi i z impetem zleciałem na ziemię. W szoku podskoczyłem i zjechałem na równe nogi. Po chwili stałem zdrętwiały obok drzewa i wpatrywałem się w głębokie oczy Melissy z lekką nutką ironii.
-Brawo dla ciebie kochana klaczo.- pogratulowałem jej po czym ruchem posuwistym pogłaskałem jej łopatkę.
Znowu wsiadłem na klacz i ruszyliśmy na ten ślub. Dotarliśmy tam 15 minut przed czasem. Ceremonia zaczyna się za 10 minut. Wziąłem skóry z zadu Melissy i podałem je Simone. Ona przerzuciła je sobie przez rękę i podeszliśmy do wyznaczonego miejsca. Obok mnie Simone stała jak na warcie, dumna i opanowana. Po chwili zjawił się szaman i ojciec Aevy. Jej matka stała jeszcze gdzieś za mną. Po chwili za mną usłyszałem kroki i gdy spojrzałem w bok zobaczyłem ją.

-Módlmy się!- nagle powiedział szaman i wszyscy zwrócili oczy na niego.
Chwilę podumaliśmy w ciszy i wszyscy zgromadzeni zaprzestali czynności. Bardzo się denerwowałem. Co się stanie jeśli mi się zemdleje? Daniel, nie przesadzaj.
~Głupi, głupi, głupi~ pomyślałem .
Szaman podszedł do nas. Podał nam wazę z napojem. Kukurydzianym. Nikt nie wie, że mam uczulenie na kukurydzę? Poświęcę się. Ślub jest raz w życiu. Najpierw Aeva napiła się z niego, następnie dała mi napić się. Łyknąłem trochę i mnie zszokowało. Piłem dalej, gdy opróżniłem naczynie. Następnie szaman odebrał mi je i zbił naczynie. Wyrzucił jego kawałki matce Naturze. Chwilę pomyślał i zapytał.
-Czy ty Danielu kochasz Aevę całym sercem i dusza swą? Czy przysięgasz być jej wiernym i lojalnym, aż do śmierci?- zapytał.
~ Co ja ma powiedzieć?! Ludzie RATUJCIE!!!~myślałem, aż w końcu wpadła mi najprostsza odpowiedź do głowy.
-Przysięgam..- powiedziałem poważnie, no przynajmniej na tyle poważnie by się ze mnie nie zaśmiali.
-Czy ty Aevo kochasz Daniela całym sercem i duszą swą? Czy przysięgasz być mu wierna i lojalna, aż do śmierci?- zapytał Aevę.
-Przysięgam.- odpowiedziała szybko.
Szaman myślał chwilę i spoglądał na poduszkę, którą trzymała Esma i Thomas. Leżały na niej obrączki.
-A teraz obrączki!- powiedział patrząc na każdy ruch wykonany przez zbliżającą się Esmę.
Chwilę później Esma z Thomasem podawali nam obrączki. Najpierw wziąłem tą przeznaczoną dla Aevy. Nałożyłem ją na palec ukochanej i przytrzymałem jej rękę. Następnie obrączkę podano Aevie i nałożyła ją na mój palec. Jej ręce trzęsły się tak samo jak moje gardło. Po chwili zostaliśmy nakryci białym materiałem.
-Co Manitu połączył niech trwać wiecznie będzie!- rzekł szaman i uniósł ręce.
<Żabuś? Zawaliłam czy nie? <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)