wtorek, 10 stycznia 2017

Od Daniela CD Aevy + ślub

Aeva zaczęła mi tłumaczyć jaki jest przebieg ceremonii. Szczerze to guzik zrozumiałem, ale myślę, że podołam. Teraz tylko pytanie, skąd ja wezmę bizona? A o co z tym bizonem chodzi to ja wam wytłumaczę. Z tego co zrozumiałem od narzeczonej mam wymieniać się z mężczyzną z jej rodziny darami. Mój móżdżek szczerze wam powiem zapamiętał te najważniejsze informacje a reszta poszła w siną dal. Zgodę na ten ślub mamy, więc teraz. Wytrzaśnij bizona. Gdzie ja na Florydzie bizona znajdę? Nie dość, że są chyba pod ochroną to jeszcze nie zamierzam zabijać… Problem mam. Chyba poproszę Otiego. Dobra, jakoż, że właśnie sterczę na powietrzu i leje na mnie deszcz, musiałem pogonić po Otiego, który siedział w naszym pokoju. Zrobiłem w tył zwrot i zamykając oczy próbowałem jednak wejść do akademika.
-Panie Turmes.- usłyszałem doniosły kobiecy głos.
Odwróciłem szybko głowę w stronę osóbki a moim oczom ukazała się moja…ekhem… macocha, którą uważałem za matkę.
- Simone?- zapytałem spoglądając w jej ciepłe oczy.
-Moje drogie dziecko! Co u ciebie? Nic nie mów! Wszystko wiem!- zaśmiała się.
Zawsze miała poczucie humoru, ale dzisiaj mnie zaskoczyła.
-No! Pokazuj mi tą twoją wybrankę serca.- powiedziała szybko i poszła szukać windy.
Szybko ruszyłem za nią spoglądając jeszcze do tyłu, sprawdzając czy nikt jej nie widział. Była maksymalnie 10 lat starsza ode mnie i tak samo uwielbiała konie, więc, gdy opowiedziałem jej o Melissie, Simone(bo mogę ją tak nazywać) zachwyciła się. Lecz wróćmy do innego tematu. Gdy dojechaliśmy na przedostatnie piętro od razu moja mama poszła szukać tego pokoju. Najpewniej przeleciała cały korytarz, a później zawróciła do mnie by wybrać ta łatwiejszą opcję i mnie spytać gdzie jest pokój.
-Tutaj Simone.- powiedziałem wskazują drzwiczki.
Ona od razu zapukała i nie czekając na odpowiedź wpadła do pokoju krzycząc.
-Moja przyszła synowa!- zadarła się. Dobrze, że dzieci spały, bo za siebie nierącze.
Aeva szybko wstała a Simone wpadła na nią jak opętana.
-No! Jakaś ty ładna! Danek ma nosa do ład….- nie dokończyła.
-Simone!- zaśmiałem się odsuwając ją od Aevy.
Kobieta od razu się opanowała i podała jej rękę, jednak na swój wyjątkowy sposób. Porozmawialiśmy chwilę a Simone zajęła się z Otim dziećmi. Nie mogę uwierzyć, że to jeszcze tylko 4 dni!



*******następny dzień********

Od rana krzątałem się po pokoju układając wszystko. Ponieważ, w kulturze Indian było, że muszę pomagać rodzinie narzeczonej w domu, też tak zrobiłem. Jednak za bardzo nie wiedziałem w czym mam pomóc. Czyli zostały mi dary. Bizon rozwalony ze skóry. Najlepsze wino. No i przerażenie w co ja ma się ubrać. Wybrałem się do ojca i matki narzeczonej i podarowałem im te darusie…


***********************3 dni później*************************

Ominąłem już temat bizona by was nie katować. Skóra jest. Wino jest. Teraz tylko przebiorę się w to wdzianko i już. Za 5 godzin ślub. Simone od rana ganiała z pędzlami i różnymi najdziwniejszymi przyrządami. Po 1 godzinie wyszła do mnie w sukience i doskonałym makijażu, który tworzyła przez tą 1 godzinę.Wyglądała bardziej jak na pogrzeb, ale już się nie czepiam. Trochę mi głupio z jej powodu, nie umie się zachowywać poważnie. Aeva przedstawiła mi dokładnie jak mają mnie umalować, a zrobiła to Miss Makijażu, czyli panna Simone. Po ok. 30 minutach spojrzałem przerażony w lustro, ale pozostało mi tylko nie ubabrać sobie tym rąk. Jednakże zostało mi jeszcze ułożenie włosów i zabranie się za ubranko. Gdy tylko je założyłem spostrzegłem, że jednak nie jest ono takie złe, jednak wolę swój garniak z kwiatuszkiem.
-Ej! Patrzaj jaki fajny człowiek tu stoi!- wrzasnąłem wywijając się przed lustrem.
-No! A jaką ma fajną kieckę! I jakie piękne włosy!- zaśmiała się Simone.
Prychnąłem tylko i spojrzałem na zegarek. 11 godzina. Po raz pierwszy zależało mi naprawdę na kimś. Włosy uczesane, tak jakby wszystko jest. Simone latała po pokoju i szukała swoich butów do jazdy konnej, choć i tak zbyt eleganckich na jeżdżenie, przede wszystkim, obcas miał z 10 centymetrów. Po chwili już wymykaliśmy się z pokoju, nie obeszło się bez małej wpadki. Gdy wychodziłem z pokoju, kochana Simone wybiegła z krzykiem na ustach i wpadła na Esmerladę.
-Simone?- zapytała zaskoczona Esma.
-Esmerka! No! Daniel nic nie mówił, że jesteś w ciąży!- krzyknęła moja macoszka tym samym kilka głów wychyliło się z pokoi.
Dziewczyna prychnęła i ruszyliśmy na dół. Kilka koni było już przygotowanych przez co wystarczyło „tylko” wgramolić się na ich tłuste zadziątka. Wpakowałem się w trymiga na Melissę, Simone wzięła Falda (to wyłącznie z miłości do ogierów i jego cudownego charakterku). Esma oczywiście na Draculę, a Thomas miał zamiar pojechać na motorze. Po chwili jechaliśmy przez las a do ślubu było jeszcze tylko 30 minut. Jednak ja wolałem trochę przyśpieszyć. I taki cudem znalazłem się na drzewie, ykhm… poprawka, zawieszony na gałęzi. Spoglądając w dół zauważyłem zahipnotyzowaną Esmę i przekręcającą się na ziemi Simone. Uwolniłem się z uścisku gałęzi i z impetem zleciałem na ziemię. W szoku podskoczyłem i zjechałem na równe nogi. Po chwili stałem zdrętwiały obok drzewa i wpatrywałem się w głębokie oczy Melissy z lekką nutką ironii.
-Brawo dla ciebie kochana klaczo.- pogratulowałem jej po czym ruchem posuwistym pogłaskałem jej łopatkę.
Znowu wsiadłem na klacz i ruszyliśmy na ten ślub. Dotarliśmy tam 15 minut przed czasem. Ceremonia zaczyna się za 10 minut. Wziąłem skóry z zadu Melissy i podałem je Simone. Ona przerzuciła je sobie przez rękę i podeszliśmy do wyznaczonego miejsca. Obok mnie Simone stała jak na warcie, dumna i opanowana. Po chwili zjawił się szaman i ojciec Aevy. Jej matka stała jeszcze gdzieś za mną. Po chwili za mną usłyszałem kroki i gdy spojrzałem w bok zobaczyłem ją.

Wyglądała cudownie. Zaparło mi dech w piersiach i momentalnie zapomniałem o oddychaniu. Dziewczyna była strasznie poważna, ale zauważyła, że gapię się w nią jak w obrazek. Szybko odwróciłem wzrok. Simone podała mi skórę i futra, wymieniliśmy się nimi. Ja z Aevą. Następnie szaman zaczął krótkim wstępie, że zgromadził nas by połączyć nas w szczęśliwym związku małżeńskim.
-Módlmy się!- nagle powiedział szaman i wszyscy zwrócili oczy na niego.
Chwilę podumaliśmy w ciszy i wszyscy zgromadzeni zaprzestali czynności. Bardzo się denerwowałem. Co się stanie jeśli mi się zemdleje? Daniel, nie przesadzaj.
~Głupi, głupi, głupi~ pomyślałem .
Szaman podszedł do nas. Podał nam wazę z napojem. Kukurydzianym. Nikt nie wie, że mam uczulenie na kukurydzę? Poświęcę się. Ślub jest raz w życiu. Najpierw Aeva napiła się z niego, następnie dała mi napić się. Łyknąłem trochę i mnie zszokowało. Piłem dalej, gdy opróżniłem naczynie. Następnie szaman odebrał mi je i zbił naczynie. Wyrzucił jego kawałki matce Naturze. Chwilę pomyślał i zapytał.
-Czy ty Danielu kochasz Aevę całym sercem i dusza swą? Czy przysięgasz być jej wiernym i lojalnym, aż do śmierci?- zapytał.
~ Co ja ma powiedzieć?! Ludzie RATUJCIE!!!~myślałem, aż w końcu wpadła mi najprostsza odpowiedź do głowy.
-Przysięgam..- powiedziałem poważnie, no przynajmniej na tyle poważnie by się ze mnie nie zaśmiali.
-Czy ty Aevo kochasz Daniela całym sercem i duszą swą? Czy przysięgasz być mu wierna i lojalna, aż do śmierci?- zapytał Aevę.
-Przysięgam.- odpowiedziała szybko.
Szaman myślał chwilę i spoglądał na poduszkę, którą trzymała Esma i Thomas. Leżały na niej obrączki.
-A teraz obrączki!- powiedział patrząc na każdy ruch wykonany przez zbliżającą się Esmę.
Chwilę później Esma z Thomasem podawali nam obrączki. Najpierw wziąłem tą przeznaczoną dla Aevy. Nałożyłem ją na palec ukochanej i przytrzymałem jej rękę. Następnie obrączkę podano Aevie i nałożyła ją na mój palec. Jej ręce trzęsły się tak samo jak moje gardło. Po chwili zostaliśmy nakryci białym materiałem.
-Co Manitu połączył niech trwać wiecznie będzie!- rzekł szaman i uniósł ręce.
<Żabuś? Zawaliłam czy nie? <3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)