Odprowadziłem Aline do jej pokoju. Następnie udałam się do
swojego lokum. Dużo czasu minęło mi na rozpakowywaniu się i innych mało
istotnych rzeczach. Dopiero hałas na korytarzu wywołany przez ludzi idących na
jazdę uświadomił mi, że zmarnotrawiłam całą godzinę. Postanowiłam wyjechać w
teren. Szybko się ubrałam, ale i tak gdy stałam u wrót stajni większość
skończyła już czyścić konie. Pobiegłam do Wogattiego. Raz dwa złapałam za
szczotki i zaczęłam czyścić ogiera. Szczerze mówiąc zajęło mi to trochę czasu
bo sierść miał tak brudną, że można by pomyśleć że wytarzał się w własnym
łajnie. Z kopyt brud odrywał się płatami. Szczęście Wogatti ma w miarę ciemną
sierść. Gdyby był siwkiem chyba w życiu bym go nie doczyściła. Osiodłałam konia
i wyruszyłam do lasu. Ciszę mącił jedynie szmer strumyka i świergot ptaków.
Nagle usłyszałam krzyk. Zatrzymałam Wogattiego. Wytężyłam słuch. Zmysł ten
miałam świetnie rozwinięty, więc nie trudno było mi usłyszeć galopującego
konia. Zwróciłam konia w stronę z której dochodził odgłos. Przyłożyłam łydkę, a
Wogatti ruszył z kopyta. Jechaliśmy galopem póki moim oczom nie ukazał się...
POPIOŁEK Z ALINE NA GRZBIECIE!!! Zamurowało mnie. Koń pasł się spokojnie, ale
miałam wrażenie, że dziewczyna zaraz zemdleje.
-Nic ci nie jest?-spytałam z troską w głosie.
-Chyba nie- odparła niepewnie Aline.
-Pojedź obok mnie. I tak miałam wracać do
akademii-skłamałam, ale cóż... dziewczyna nie wyglądała jakby znała drogę
powrotną.-Co się stało, że tu wylądowałaś?
-Nie wiem... Ni stąd, ni zowąd Popiołek ruszył galopem i
zawiózł mnie w las-tłumaczyła
<Aline?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)