- Nie ma za co – odpowiedziałem i odwzajemniłem uśmiech. – I owszem, nie
muszę, ale nie zmienia to faktu, że zwyczajnie chcę – zakomunikowałem, a
uśmiech na buzi Jade rozjaśnił się jeszcze.
- Tutaj – wskazała mi ścieżkę, po czym oparła podbródek na moim ramieniu.
Nie spieszyłem się. Nie było po co, poza tym dziewczyna, która wtuliła
się teraz we mnie, wcale mi nie przeszkadzała, a można by rzecz, ze
wręcz przeciwnie. Była ciężarem z rodzaju tych słodkich, których
człowiek nie chce zrzucać z barków.
Dotarliśmy na miejsce. Ostrożnie postawiłem dziewczynę tak, żeby nie
oparła się na uszkodzonej kończynie, po czym pomogłem jej usiąść na
trawie. Sam także usiadłem, żeby już po chwili opaść z przyjemnością na
ziemię z dłońmi splecionymi pod głową.
- Leniuszek cię wziął, co? – spytała Jade, a kiedy obróciłem głowę w jej
stronę zdałem sobie sprawę, że leży bokiem, obrócona w moją stronę i mi
się przygląda.
- Jestem z natury raczej śpiochem – wyjaśniłem, uśmiechając się. –
Musiałabyś kiedyś zobaczyć jak wyglądam rano. Jestem obrazem nędzy i
rozpaczy, jak każdy szanujący się zombie zaraz po wstaniu z grobu.
- A gryziesz? – zapytała z uśmieszkiem szczwanej, lubiącej się droczyć bestyjki.
Szczerze mówiąc coraz bardziej uwielbiałem tę jej stronę. Tę zadziorną, upartą, ale przy tym zwyczajnie słodką.
- Czasami… Szczególnie jak nie mogę wbić kłów w kubek z kawą.
Leżeliśmy tak chwilę. Ciepło i lekki wiaterek robiły swoje rozleniwiając
mnie tylko jeszcze bardziej. Mimo wszystko ten dzień nie pozbawiony był
dawki wrażeń. Tak dawno nie siedziałem na końskim grzbiecie, że teraz
było to dla mnie nie lada przeżycie, a do tego jednak nie mały stres.
- Aleksander… - odezwała się Jade. Odwróciłem się w jej stronę. – Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie – idąc w jej ślady, usiadłem, przeciągając się przy tym.
- Dlaczego nie przepadasz za końmi? – zagadnęła.
- To nie do końca tak, że nie przepadam za nimi… - zacząłem i przerwałem
na chwilę, pragnąc żebrać myśli i zastanowić się jak to wszystko
wyjaśnić. – Zacznę może od początku. Mój ojciec ma stadninę, dość sporą…
A do tego prestiżową hodowlę. Chcąc nie chcąc z końmi mam do czynienie
od najmłodszych lat i nie mam z nimi zbyt dobrych skojarzeń. – Zerwałem
źdźbło trawy i zacząłem bawić się nim, zginając je i powoli, równo
rozrywając. – Problem w tym, że nigdy mnie to nie interesowało za
szczególnie. Chciałem… grać na skrzypcach. Tak, wiem, dziwne zajęcie jak
na kilkuletniego chłopca, ale co tam. W każdym razie bez względu na to,
czego chciałem nie miałem na to czasu, bo albo siedziałem w szkole,
albo z ojcem w biurze poznając ważnych ludzi i to czym się zajmował, to
znów w stajni, najczęściej pośród jego cennych ogierów.
Zwiesiłem głos i uśmiechnąłem się krzywo, bez cienia wesołości. Chyba
jeszcze nigdy, nikomu o tym tak nie mówiłem. Czasami jedynie próbowałem
się buntować ojcu, ale i to nigdy jakoś uparcie, a do tego nie miałem
nigdy okazji z nim zwyczajnie porozmawiać o tym, czego chcę. On i tak
zawsze wiedział lepiej, nie dając mi nigdy dojść do słowa.
- W każdym razie praca z tymi zwierzętami łatwa nie była i szczerze
mówiąc najzwyczajniej w świecie się ich bałem. Były w większości
narowiste i nie miały za dobrego kontaktu z ludźmi… Były zwyczajnie
biznesem, o który trzeba było dbać tak, żeby przynosiły zyski… Kiedy
zaczynałem jeździć nie potrafiłem nad nimi panować. Zawsze to one
dominowały. Starałem się, ale niezbyt wiele to dawało. Po paru upadkach
ojciec zdecydował, że przyda mi się też inna edukacja, więc miałem
kilkuletnią przerwę, podczas której siedziałem w szkole w Anglii. Aż w
końcu nastał dzień, w którym przypomniał sobie, że mam ostatecznie
przejąć jego interes i zdecydował, że tutaj jest dla mnie wystarczający
poziom…
- We wszystkim są jednak jakieś plusy, co? – stwierdziła po chwili ciszy
i przysunęła się do mnie, żeby ostatecznie ułożyć głowę na moim
ramieniu.
- Tak, to akurat prawda – lekko pogładziłem jej jasne włosy. Zdecydowanie dodawało mi to otuchy.
Zaparkowałem samochód i wysiadłem, biorąc przy okazji siatki z zakupami.
Było tego dość sporo, ale tak to już bywało, szczególnie, że na zakupy
jeździłem dość rzadko. Tym razem wybrałem się do miasta, po większe
zakupy niż te, które można było zrobić w sklepiku w wiosce opodal.
Ledwie wszedłem do budynku akademika, a poczułem silne łupnięcie. To Jade wskoczyła mi niemalże w ramiona i to z rozpędu.
- Widzisz?! – zawołała i cofnęła się nieco aby pokazać mi swoją wolną od opatrunków kostkę. – Wreszcie zdjęli mi to dziadostwo!
- A powinnaś już tak biegać i podskakiwać? – spytałem z powątpiewaniem.
- No…. – zwiesiła głos. – Nie, ale tak się cieszę, że nie mogłam
siedzieć spokojnie! Będziemy mogli iść popływać i razem pojeździć!
- Tylko najpierw mam coś dla ciebie – podałem jej jedną z siatek.
- Boże drogi, herbata! Życie mi ratujesz! – ucieszyła się jeszcze
bardziej. Ruszyliśmy więc do mojego pokoju, gdzie ja mogłem nieco
rozpakować rzeczy, a ona zaparzyć sobie kubek swojego ulubionego naparu.
Przez ostatnie dni większość wolnego czasu spędzaliśmy razem. Czasem
rozmawiając, czasem oglądając filmy, czy zwyczajnie milcząc. Dziewczyna
towarzyszyła mi podczas moich lekcji jeździectwa, które szły mi coraz
lepiej, szczególnie gdy trafiał mi się Starsheep. Co prawda musiała się
ograniczyć do kibicowania mi i śmiania się ze mnie ilekroć coś mi nie
wyszło, ale robiła to w taki sposób, że nijak mi to nie przeszkadzało, a
często wręcz przeciwnie. W te nieliczne chwile, kiedy jej nie było i
nie miał kto mi powiedzieć, że spinam się jak słup i piorun mnie pewnie
zaraz rąbnie, czegoś mi zwyczajnie brakowało. Mimo, że w tym czasie
poznałem też kilka innych osób. Pałałem do nich mniejszą lub większą
sympatią, ale żadna z nich nie była mi faktycznie bliska. Nie to, co
Jade. Przez ten czas z reszta zdążyliśmy się lepiej poznać. O dziwo
podsyciło to tylko mój apetyt na to, by dowiedzieć się więcej.
- Jak mi tego brakowało… - jęknęła blondynka z ulgą, trzymając w dłoniach kubek herbaty.
- To co chcesz robić najpierw? – spytałem, gdy poodkładałem wszystko do odpowiednich półek i niedużej lodówki.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)