sobota, 21 stycznia 2017

Od Holiday C.D Amarissy

Wtuliłam się mocniej w kocyk i zabrzmiał dźwięk budzika.
- Jeszcze chwileczkę - warknęłam do urządzenia. Niestety, nie zrozumiała moich próśb. Mimo, ze błagałam i groziłam, nie zwracając uwagi na moją współlokatorkę, która co chwilę patrzyła na mnie z lekkim rozbawieniem, próbując przekazać mi tym, że zachowuje się jak skończony idiota.
- Zaraz się spóźnisz na zajęcia.
- C-Co...? - otworzyłam pośpiesznie zaspane oczy, ale chwilę później je zamknęłam, kiedy do moich ślepi wdarło się oślepiające światło.
Dopiero po paru minutach udało mi się przyzwyczaić wzrok do światła. Zeszłam, choć może śmiało stwierdzić że po prostu z turlałam z mojego ciepłego wyrka, biegnąc na spotkanie z szafą.
Niestety miałam dzisiaj ogromnego pecha.
Wpadłam na drzwiczki, co spotkało się z jeszcze głośniejszym śmiechem Sofii, która zwijała się teraz ze śmiechu na dywanie.
- No co? - burknęłam - To nie było zabawne!
- Było, było - powiedziała, ale zaraz wróciła do swojej czynności, czyli w tym przypadku śmiechu.
Posłałam jej karcące spojrzenie, po którym chwilę później uspokoiła się na dobre.
Drugi raz udało mi się już nie wejść w szafę. Z powodzeniem ubrałam się do porannej jazdy i wybrałam do stajni, gdzie czekała na mnie już instruktorka.
- Spóźniona - próbuje mówić srogo, ale jej ton kompletnie na to nie wskazuje. Mówi to z lekkim rozbawieniem.
- Przepraszam.
Kobieta w odpowiedzi tylko macha ręką.
- Idź siodłać Sydney. Reszta jest prawie gotowa.
Lekkim truchtem skierowałam się ku stajni koni prywatnych, gdzie czekała już na mnie moja kochana klacz.
W eskpresowym tempie udało mi się wyczyścić i osiodłać Sydney. W sąsiednich ból dach dostrzegłam Lunę, Lily, Edwarda i Oriane, którzy już szykowali swoje wierzchowce na jazdę. Przede mną wyszła Lily z Spartanem i mogłabym przysiądz ze MoonLight patrzy na to z lekką zazdrością.
Wyprowadziłam klacz przed stajnię i zaczekałam, aż reszta członków wyłoni się ze stajni.
~*~
Trening minął mi bardzo szybko. Sydney czuła się dzisiaj trochę nieswojo, co trochę mnie zdziwiło, bo klacz zazwyczaj była w bardzo dobrym humorze.
Po wykonaniu swoich dzisiejszych obowiązków, oraz dopieszczaniu Sydney, postanowiłam skierować się na padok, aby obejrzeć konie.
Jednak zanim tam doszłam, zobaczyłam zarys postaci siedzącej wygodnie na koniu, głaszcząc ją z miłością, jakby znały się od wieków.
Podeszłam zainteresowana bliżej i ujrzałam dziewczynę, była blondynką o dużych brązowych oczach.
- Nie za wygodnie Ci tam? - zapytałam żartobliwie.


Amarissa? Wybacz dopiero teraz mam czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)