Wszystko działo się szybko... Rana tak potwornie bolała że każda minuta była dla mnie jak godzina albo dłużej. To były istne tortury! Widziałam tylko fragmenty tego co siedziało... Pamiętałam że Jonathan był ze mną i mnie uspokajał, ale nie pamiętałam jak znaleźliśmy się u pielęgniarki a później w szpitalu... Powoli zaczęłam otwierać ciężkie i senne powieki. Byłam w jakiejś sali... Wszędzie słyszałam jakieś pikające urządzenia. Byłam z lekka otumaniona. Ramie mniej bolało ale to pewnie przez leki przeciwbólowe. Spojrzałam na ranne ramię, jak jest owinięte białym bandażem. Chciałam się podnieść do siadu ale ból sprawił, ze od razu zrezygnowałam z tego pomysłu, opadając z powrotem na łóżko. Byłam taka śpiąca... Każdy, najmniejszy ruch zużywał mnóstwo mojej energii, jakbym była po jakimś biegu maratońskim. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam że monitor EKG cały czas mierzy mi puls i sprawdza pracę serca, a w nosie miałam jakieś dwie rurki, przez które płynął tlen. Poczułam jak znowu opanowuje mnie strach. Jednak wtedy obok mnie nagle znalazł się Jonathan! Złapał mnie z rękę i lekko ścisnął jakby chciał powiedzieć " Jestem przy Tobie".
- Jonathan? - spytałam z niedowierzaniem, bo nie wiedziałam czy to wciąż nie sen... Kiwnął twierdząco głową i usiadł przy mnie.
- Ja się tu znalazłam? - spytałam patrząc na niego słabym wzrokiem.
- Karetka Cie tu przywiozła... Nie pamiętasz? - spytał ze zmartwieniem patrząc na mnie.
- Nie... - odparłam - Pamiętam tylko ból i ciebie, a później czarny obraz! Pustka! - odparłam mrużąc oczy ze zmęczenia, lecz nie chciałam zasypiać. Popatrzył na mnie ze współczuciem i mocniej ścisnął mi rękę. Wtedy nagle usłyszałam czyjś znajomy głos.
- Irma?! - wykrzyczał ktoś. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam swoją zastępczą rodzinę. Matkę i ojca. Podbiegli do mnie nerwowo.
- Jak się czujesz?! - spytała przejęta.
- Bywało lepiej... - odparłam zachrypniętym głosem.
- To może ja zostawię państwa samych.... - odparł nagle Jonathan, ale nie chciałam żeby odchodził, wiec ścisnęłam jego rękę na tyle ile potrafiłam p o wypadku i powiedziałam do niego:
- Zostań proszę! - powiedziałam na co się zdziwił, lecz przytaknął skinieniem głowy i z powrotem usiadł na krześle.
- Irma? Kim jest ten młodzieniec?- spytał ojciec.
- Jestem Jonathan! - przedstawił się chłopak.
- Jonathan uratował mi życie - odparłam na co spojrzeli na niego z wdzięcznością.
- Oni tu mogą przyjść... - zwróciłam się do wszystkich - Co jeśli po mnie tu przyjdą?! - spytałam spanikowana, a wtedy ból w ramieniu się nasilił i zacisnęłam z powrotem zęby. Matka pobiegła chyba po pielęgniarkę, bo po chwili poczułam ukłucie w rękę i zasnęłam...
< Jonathan? Zostaniesz z nią? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)