środa, 26 października 2016

Od Anny do Helen

Stałam przy jednym z boksów. Obecny tam koń jadł siano, a ja, uśmiechałam się jak głupia. Okulary miałam założone, dziwnie się na mnie patrzyli, w końcu, po co nosić cały czas okulary przeciw słoneczne. Jaka szkoda, że soczewki w moim przypadku nic nie dają. Koń zarżał a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Kiedy już się cofałam, poczułam jak telefon w kieszeni wibruje. Dobrze że nie znoszę mojego dzwonka. Odebrałam telefon, zaskoczona wyszłam przed stajnię.
- Mówiłam ci, abyś nie dzwonił. Nie! Nigdy więcej! - po czym się rozłączyłam. Zamknęłam oczy, jedyne czego chciałam to zapomnieć o tym wszystkim.
Odetchnęłam i już wchodziłam z powrotem do stajni, kiedy wpadłam na dziewczynę. Upadłam na ziemię. Od razu spłonęłam rumieńcem.
- Przepraszam! Jestem taką niezdarą! - poprawiłam okulary. Kiedy już stałam wyciągnęłam rękę w jej stronę aby pomóc jej wstać.
<Helen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)