wtorek, 11 października 2016

Od Edwarda C.D Estrielly - zadania 7

- No, jasne. Tylko lepiej wezmę kogoś innego bo Heart jest trochę "wypastowany" i muszę się nacieszyć jeszcze trochę tą czystością, zanim znowu wpadnie na genialny pomysł wytarzania się w błocie. - zaśmiała się dziewczyna, dalej wcierając w swojego podopiecznego oliwkę. Zostawiłem ją więc samą i chwyciłem tylko na odchodnym osprzęt Rosabell. Dawno na niej nie jeździłem a jednak skradła moje serce najszybciej.
Już od progu klacz zarżała cicho choć nie dała się pogłaskać. Odsunęła lekko łeb jednakże nie zignorowała mnie całkowicie jak to miała w zwyczaju. Wlazłem do jej boksu i położyłem siodło na wejściu. Szybko przeczyściłem jej grzbiet, szyję i resztę ciała miękką szczotką ponieważ prawdopodobnie ktoś już na niej jeździł i to naprawdę spokojnie ponieważ nie zrobiły jej się sklejki ani nie była zmęczona.
Po kilku minutach byłem już gotowy, więc wyprowadziłem klacz i wgramoliłem się na jej siodło. Po chwili zobaczyłem jak Estriella prowadzi Riwera i dojeżdża do mnie.
- Jeździłaś już kiedyś na nim? - wskazałem gestem wałacha, który zaczął niespokojnie przebierać nogami.
- Nie, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. - powiedziała i popędziła lekko konia. - To gdzie jedziemy?
- Ostatnio słyszałem że jest nowy tor crossowy blisko plaży. Moglibyśmy go wypróbować. - powiedziałem po czym po chwili dodałem z uśmiechem: - W końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Dziewczyna przewróciła oczami i wjechaliśmy stępem do lasu. Jesień na Florydzie różniła się od tych na przykład w Europie - nie było barwnych liści, pomarańczowych krajobrazów i typowego dla tej pory chłodu i deszczu. Owszem, było zimniej niż w lato ale palmy dawały tak dużo wakacyjnego klimatu że nie było sposób myśleć o tym że nie ma już miesięcy wolnych od nauki. Dalej można było nosić krótkie rękawy, chociaż już mniej gruboskórni ubierali się w kurtki (czytaj - w pewnym sensie ja uległem temu przypadkowi, dlatego więc dziwnie się czułem w długiej bluzie podczas kiedy Estriella nosiła krótki, letni rękaw). Wsłuchiwałem się w cichy stukot koni o stwardniałą, wychodzoną ziemię i po chwili sam zasypiałem razem z tymi końmi.
Nagle poczułem lekkie szarpnięcie w ramię. Szybko zbudziłem się z transu i mocniej chwyciłem wodze na czego wskutek Rosa poderwała się do kłusa. Zwolniłem ją cicho i zwróciłem na nią pytające spojrzenie.
- Po pierwsze niemal już spałeś w tym siodle. - wyjaśniła, jednak minę miała bardziej podobną do zaniepokojonej a nie rozbawionej: - A po drugie - widzę tam coś niepokojąco szarego.
Zatrzymaliśmy się więc by wsłuchać się w leśne odgłosy. Najpierw czułem tylko bębniącą w uszach ciszę, potem niewinne ruchy liści. Ale jednak coś głęboko zdawało się nienaturalnie zakłócać spokój.
- Czy to nie są przypadkiem ... - zacząłem, ale urwałem, kiedy ostrzegawcze warczenie pogłośniło się. Konie chyba też to zauważyły bo podniosły łby i zaczęły nasłuchiwać wrażliwymi uszami. Nagle zza gęstwiny krzaków wyskoczył bury, brudny pies obnażając kły.
Na pierwszy rzut oka był to jakiś zagubiony owczarek ale widząc dłużej ten dziki błysk w oku i skołtunione futro można było się domyślić bolesnej prawdy.
- Wilk..? Miałeś na myśli wilka? - mruknęła ponuro choć z lekka przerażona dziewczyna i uspokoiła gestem mocno zaniepokojonego Riwera.
- Tak. Miałem na myśli wilka. Ale jednego, nie całego stada. - dodałem po chwili, kiedy zobaczyłem jak za pierwszym drapieżnikiem wyszedł jeszcze jeden, potem dwa a na końcu jeszcze cztery - osiem wilków było zdecydowanie ponad nasze siły, o ile w ogóle jeden. Postanowiłem więc po chwili rzecz oczywistą: - Wiejemy.
I już po chwili nawet nie czekając na nasze sygnały, konie pognały z kopyta szalonym galopem prawdopodobnie powstrzymywaną tylko siłą naszych rąk. Rosabell przyśpieszała z każdą sekundą jakby dzika ucieczka zamieniła się w celowy wyścig. Próbowałem ją cierpliwie zatrzymać ale po sekundzie miałem już pewność że to nic nie da i szarpnąłem ją mocno do siebie.
Klacz usłuchała jednak dopiero przy skręcie gdy musiała i tak zwolnić. Wykorzystałem to przechodząc do stępa i klepiąc delikatnie ją po szyi. Odwróciłem się czekając na Eskę której udało się szybciej zwolnić wałacha i teraz podążała ku mnie spokojnym kłusem, mimo rozbieganych dookoła oczu Riwera.
- Wszystko w porządku? - spytałem patrząc niepewnie za dziewczynę by sprawdzić czy nie ma tam przypadkiem chordy rządnych krwi wilków. Kiedy jednak nic takiego nie znalazłem westchnąłem z ulgą i dodałem: - Nie wiedziałem że są tu watahy.
Estriella wzruszyła ramionami.
- Ja też nie. - po czym spytała niby obojętnie: - To co, idziemy szukać okrężnej drogi na tą plażę na tor czy wracamy?
- Wybór należy do ciebie. - powiedziałem i poluzowałem Bell wędzidło.
<Estriella?>




dostajesz 25p i 10$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)