niedziela, 23 października 2016

Od Anny do Noah

Szłam ulicą. Włosy unosiły mi się na wietrze, ja jednak już dawno utonęłam w dźwiękach muzyki płynącej z moich słuchawek. Kiedy zamknęłam oczy, oczywiście, na kogoś wpadłam! Zachwiałam się. Był to chłopak, na oko 30 lat. Coś powiedział, ale nie słyszałam co. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Nie przejęłam się jego reakcją, muszę tylko poczekać aż auto wyjdzie z warsztatu. Po drodze wstąpiłam do kawiarni po ciastko.
Po godzinie stałam już przed swoim celem. Była to Akademia Jeździecka Magic Horse. Kiedy weszłam na teren akademii od razu rzuciły mi się w oczy ubrania tych którzy się tam kręcili. I szczerze, zrobiła mi się wstyd że ja mam na sobie jeansy które mam od 5 lat, rozciągniętą koszulkę oraz kurtkę która pamięta jeszcze moją eskapadę z Zaynem w krzaki róży. Moje buty też nie były w lepszym stanie, porysowane oraz stare. Wyjęłam z uszu słuchawki i schowałam je w kieszeni kurtki. Nieśmiało ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie co jest. Czułam się jak w szkole pierwszego dnia, zagubiona i onieśmielona liczbą ludzi. Postanowiłam iść za jakąś dziewczyną która szła w kierunku dużego budynku. Miała z sobą konia, wnioskowałam że idzie do stajni.
Nieśmiało podążałam za nią, kiedy przekroczyłam próg budynku od razu w oczy rzuciła mi się liczba koni, niektóre boksy były puste. Rozglądając się, zaczęłam iść tyłem. W pewnym momencie straciłam równowagę i poleciałam do tyłu. Kiedy upadłam, zorientowałam się że moje okulary leżały gdzieś na ziemi. Nie chciałam pokazywać swoich oczu, wstydziłam się. Kiedy je znalazłam okazało się że leżą obok nogi jakiegoś chłopaka. Nie myśląc, spojrzałam w górę. Musiałam wyglądać żałośnie.
(Noah?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)