-Dowidzenia.- odparłam chłodno i jak najszybciej opuściłam salę. Po pustych korytarzach rozlegały się dźwięki szybkich kroków. Nie tylko moich. Niestety także Noaha. Niech lepiej mi się nie pokazuje dzisiaj na oczy.
-A ty gdzie?- zapytał kiedy zauważył że wchodzę do stajni.
-Gdzieś z dala od ciebie.- warknęłam.
-Masz zakaz jazdy.
-Tak, wiem.
-To co? Będziesz sprzątać łajno? O 21?
-Nie twój interes.
-A co jeśli powiem że mój?
-Guzik mnie będzie to obchodziło. Spadaj.- podsumowałam i przyspieszyłam. Pewnie dosyć to śmiesznie wyglądało. Omal nie biegłam. Odwróciłam głowę kiedy stałam przy boksie Moon. Nie było go. Co za szczęście. Nareszcie się ode mnie odczepił.
-Chyba trochę za długo tutaj w tym stałaś, co?- uśmiechnęłam się uchylając drzwi od boksu. Moon mnie jedynie musnęła pyskiem. Chwilę później Po spoconym grzbiecie przejechałam parę razy palcami. Wzdychając zaniosłam sprzęt do siodlarni jednak przy wejściu poczułam jak ktoś pali papierosa.
-Odpier**** ci totalnie?- warknęłam do Noaha wyrywając mu z ust fajkę.
Noah?
Tak jak mówiłam, jest kiepskie (krótkie też) jak rondel ze spożywczaka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)