czwartek, 6 października 2016

Od Naomi - zadanie 1

Był piękny, jesienny, a zarazem słoneczny dzień. Obudził mnie szorstki, mokry języczek Abigail, mojej suczki. Tak pięknie, że nie można było tego zmarnować. Na początku postanowiłam wyprowadzić mojego pieska, przy okazji nauczyłam ja nowych sztuczek. Później pobiegłam do stajni. Ozi przywitał mnie radosnym rżeniem.
Cześć, koniku! – zawołałam do niego – Gdzie zdążyłeś się tak ubrudzić?
Kucyk popatrzył na mnie drwiącym wzrokiem, jakby mówił „Dobrze Ci tak, teraz nie czyść!”.
- No wiesz, Ozi, tak się nie robi… - upomniałam go, ale po chwili sama się zaśmiałam. Wyprowadziłam kuca i spróbowałam go wyczyścić. Nie obeszło się bez szlaufa, ale w końcu się udało. Pomyślałam, co mogę teraz robić – polonżować go, potrenować na parkurze, pojeździć na ujeżdżalni czy pojechać w teren? Postanowiłam pojechać z nim na przejażdżkę. Zastanawiałam się nawet, czy nie wziąć ze sobą Abi, ale wolałam nie ryzykować, szczególnie, że byłam z nią dzisiaj na długim spacerze i nie tolerowała koni i psów, więc jak miałabym ja prowadzić. Osiodłałam Ozyryska obiecując mu, że dopóki jakiś koń nie znajdzie się w moich rękach, on będzie moim tymczasowym. Wskoczyłam na siodło i pojechałam w głąb lasu nieopodal stajni. Zdążyliśmy już przeżyć kilka wspaniałych galopów, przeskoczyliśmy przez kilka terenowych „przeszkód”, kiedy nagle przed naszymi oczami pojawiła się krowa. Nie dosłownie pojawiła, ale weszła nam na drogę, i to tak niespodziewanie, że Ozyrys uskoczył i ruszył cwałem w zupełnie innym kierunku, iż sobie obraliśmy. Właściwie wszystko zakończyło by się dobrze, gdyby nie to, że zupełnie nieoczekiwanie strzemiona wyrwały się z siodła. Poczułam, że spadam. Uderzyłam głową o ziemię i przed moimi oczami zrobiło się czarno.
***
Obudziłam się z ulgą, że nie zapadł już zmrok i z bólem kostki i głowy. Na horyzoncie ujrzałam biało-brązową plamkę. To musiał być Ozi. Pokuśtykałam do niego i w końcu udało mi się dojść. Powoli wsiadłam na niego i pogalopowałam do stajni, mimo, że strasznie bolała mnie kostka. W końcu, po dwóch zabłądzeniach w lesie i kilku przystankach z powodu mojej nogi udało nam się dotrzeć do domu. Ledwo co rozsiodłałam Ozi, podeszła do mnie Brit.
- Wyglądasz okropnie! – zawołała – Spadłaś w terenie?
- niestety tak… - mruknęłam.
- Zaprowadzę Cię do pielęgniarki.
- A co z Ozyrysem? – zapytałam zaniepokojona, ale ona uspokoiła mnie, mówiąc, że się nim zajmie.
Chwilę później siedziałam w gabinecie. Na szczęście okazało się, że to tylko nadwyrężenie ścięgna, więc nie musiałam się strasznie bać o najbliższą przyszłość. Kiedy w końcu weszłam do pokoju, byłam tak zmęczona, że jedyne, co mogłam zrobić to paść bez ruchu na łóżko. I to właśnie zrobiłam.


Dostajesz 20 p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)