Kierowałam się w stronę stajni oglądając się raz po raz dyskretnie przez ramie. Chłopak nie wyglądał zbyt dobrze. Nie jechaliśmy zbyt długo, kiedy usłyszałam huk. Obejrzałam się do tyłu i zauważyłam, że chłopak leży na ziemi i się nie rusza. Zeskoczyłam z konia i podbiegłam do niego. Ostrożnie obróciłam go na plecy i sprawdziłam puls. Na szczęście było to tylko omdlenie.
-Co tu zrobić?-Zastanawiałam się na głos. Do stajni za daleko, więc musimy tu zostać. Zaciągnęłam chłopaka w cień drzewa. Przywiązałam oba konie, żeby nie uciekły i popuściłam im popręgi. Odpięłam sakwę od siodła i usiadłam obok chłopaka. Delikatnie położyłam głowę Edwarda na moich kolanach. Wyjęłam małą apteczkę i wodę. Zwilżyłam kawałek materiału i przetarłam chłopakowi twarz. Brunet zaczął coś niewyraźnie mruczeć. Westchnęłam odgarniając mu włosy z czoła. Edward nagle otworzył oczy i poderwał się do góry, po czym syknął łapiąc się za ramie. Chłopak chciał wstać, jednak ja szybko mu to uniemożliwiłam, ponownie kładąc.
-Nie ruszaj się.-Szepnęłam wyciągając bandaż z apteczki. -Mógłbyś powoli usiąść i ściągnąć koszulkę?
Edward spojrzał na mnie nie pewnie, ale wykonał moją prośbę. Złapałam delikatnie jego dłoń układając ją w odpowiedniej pozycji względem ciała, po czym odciążyłam ramie chłopaka odpowiednio obwiązując stawy.
-Dzięki.-Odparł, a ja wstałam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. Chłopak złapał ją pewnie, a ja podciągnęłam go do góry.
-Nie ma za co.-Odparłam lekko się uśmiechając. Schowałam apteczkę do sakwy i odwiązałam konie. Podałam wodze klaczy chłopakowi.
-Lepiej się przejdźmy.-Stwierdziłam cicho.
Edward
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)