piątek, 16 września 2016

Od Renee C.D Edwarda

- Ummm, fakt, coś było o Edwardzie - uniosłam kąciki ust do góry, odwzajemniając uśmiech chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu, robił całkiem dobre pierwsze wrażenie. No cóż, nie to co ja. - W sumie nie mam nic lepszego do roboty. - wzruszyłam nieznacznie ramionami, chowając dzierżawiący w dłoni telefon. Gestem zaprosiłam chłopaka do środka, przepuszczając go przodem.
- Jakaś plakietka czy coś? Nadal nie wiem, jak Ci na imię. - odezwał się Edward, kiedy stanęliśmy przy pierwszym boksie - Falda. Ja natomiast zaatakowałam swoje czoło z otwartej dłoni, kręcąc z niedowierzaniem głową. Tylko największe dekle zapominają się przedstawić. Słysząc w akompaniamencie śmiech chłopaka, zrehabilitowałam się, ujawniając swoją godność.
- Renee.
Skinął głową, okupując dojście do boksu Rosabell. Klacz jak to miała w zwyczaju nie ufnie wydmuchała powietrze na dłoń Edwarda, którą wystawił w jej kierunku. Przypatrywała się nam dłuższą chwilę, szczególnie oglądając chłopaka. On też wpatrywał się w nią jak w obrazek, aby chwilę później dotknąć kosmyk jej miękkiej grzywy.
- Chodź lepiej, inaczej nie skończymy oglądania jednej stajni do wieczora - zaśmiałam się cicho, ruszając przed siebie. Po chwili dogonił mnie i kontynuowaliśmy nękanie kopytnych.

Dalej poszło już dosyć gładko - pierwsze konie szły nam do poznania najdłużej, z wiadomych powodów. Potem widocznie mój towarzysz przedawkował koński urok, ponieważ nie poświęcał już każdemu koniowi z kolei tak dużo uwagi. De facto - nie dziwię mu się, podróż i te sprawy.
Słońce już dawno zaszło za horyzontem, kiedy zamiataliśmy dużą stajnie. Zadanie to dostaliśmy przez przypadek, pomimo, że nie do końca było to nam na rękę. Ale co zrobisz? Instruktorka stwierdziła, że sprzątając, pozna jeszcze dokładniej każdy kąt stajni. I w sumie miała rację, jakby na to nie patrzeć.
Wszystko robiłam z automatu ; miotła w prawo w lewo, w przód i w tył, każdą kupkę siana do otwartego boksu. Efekt był jeszcze lepszy, kiedy oblaliśmy całą długość przejścia wodą, z co chwile uzupełnienianego cieczą wiadra. Porządki robiliśmy w ciszy - prawdopodobnie nie wiedzieliśmy jak można kontynuować dawno przerwaną rozmowę i po prostu zadowoliliśmy się głuchą ciszą, którą przerywał raz na jakiś czas mieszkaniec stajni.
Po odniesieniu wszystkich używanych przez nas rzeczy, ruszyliśmy w stronę pastwisk. Dwa konie - z oddali przypominające araby, pasły się leniwo, okryte wszechogarniającą mgłą. Oblężyliśmy ładnie wymalowany płot, który delikatnie gruchnął pod naszym ciężarem.
Przerzuciłam spojrzenie na chłopaka, który rozglądał się dookoła. Postanowiłam przerwać ciszę, co zdziwiło chyba mnie bardziej, aniżeli chłopaka.
- Opowiesz coś jeszcze o sobie? W sumie wiem tylko, jak Ci na imię i wnioskuję, że niezły z Ciebie dowcipniś - parsknęłam śmiechem, podwijając wilgotne rękawy.

Edward?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)