niedziela, 25 września 2016

Od Red C.D Jasona

Mój cudowny, a równocześnie bardzo krótki sen przerwał mi dzwonek telefonu. Miałam ochotę go zignorować jednak cho*lera rozbudził mnie więc nie ma chu*ja we wsi, że zasnę. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę po ekranie i włączyłam na głośno mówiący.
- Aiden obiecuję ci kur*wiu, że kiedy tylko się spotkamy dostaniesz w ryj – jęknęłam chowając twarz w poduszkę. - Spałam zaledwie dwie godziny.
- To już twój problem. Trzeba było tyle nie grać.
- Ja przepraszam bardzo. Nie moja wina, że robią nocne eventy.
- Za ile będziesz gotowa? Tommy mówił, że ci wpier*doli za to co o nim powiedziałaś, kiedy tylko się spotkacie – zaśmiał się.
- Może mi co najwyżej possać. W każdym bądź razie jak już mnie obudziłeś to wybiorę się na zajęcia. Dzisiaj kończę o… nie wiem. Zadzwonię. Mogę się zerwać więc będę wcześniej. Weź przyjedź po mnie bo mi się nie chce iść z buta.
- Zastanowię się.
- Umrzyj proszę – rozłączyłam się i westchnęłam głośno. Tak szczerze to przeleżałabym cały dzień w łóżku. No ale nic. Trzeba się trochę oporządzić.
Leniwie zwlokłam swoje zwłoki z posłania i niczym zombie wyjęty z serialu ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic żeby jakoś pobudzić się do życia. Rzecz jasna to nic nie dało. Wyglądałam jakbym miała kaca. Okulary załatwią sprawę. Ubrałam pierwsze lepsze rzeczy wyciągnięte z szafy. Klasycznie. Czerwona koszula w kratę, czarne bryczesy i oficerki. Jedne z najlepszych butów jakie nosiłam.

- Panienka Quillby jak zwykle spóźniona – trenerka stała przy wejściu na ujeżdżalnię. Czyżby czekała specjalnie na mnie. Wspaniała kobieta!
- Proszę mnie nie dołować. Jestem bez kawy. Zaraz umrę.
- Czyścić konia i dołączyć do reszty.
- Tak jest pani kapitan – zasalutowałam jej i odeszłam w stronę stajni. Cho*lera tak bardzo nie chcę tu być. W kieszeni zawirował mi telefon. SMS od Aiden'a.

OD Aicaramba: Tomi salami powiedział, że się do ciebie przejedzie XDD
DO Aicaramba: XDD Ej dobra. Tylko później bo mam teraz zajęcia. O 12 będę wolna niech wbija.

Uwinęłam się z Orionem w kilka minut. Idąc z nim w stronę ujeżdżalni moją uwagę przykuł Jason siedzący na jednej z ławek. Palił i najprawdopodobniej nad czymś myślał.
- Joł Jason – stanęłam przed nim. - Matka ci nie mówiła, że palenie szkodzi?
- Mówi nałogowa palaczka – westchnął głośno wypuszczając przy tym kłębek dymu z ust.

<Jason?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)