sobota, 24 września 2016

Od Edwrada C.D Suzi

Popędziłem Rosabell, lecz klacz stwierdziła że jest to idealny moment by się opierać. Wyrzuciła tylne nogi do góry i lekko odskoczyła w bok. Mimo tego znałem ją na tyle dobrze by wiedzieć że uwielbia mnie wkurzać, więc się utrzymałem. Naprowadziłem ją ponownie na ścieżkę i widząc że Suzi jest jakieś pięć metrów przed nami, ponownie spróbowałem przyśpieszyć tępo kasztanki. Na szczęście teraz mnie posłuchała i przeszła do równego cwału z cwałem Figara, jednak to nie wystarczyło by wysunąć się na prowadzenie. Dlatego właśnie trzepnąłem Rosabell palcatem w zad i mimo że raczej nie używałem bata i tylko sobie wisiał nieużywany, to Rosa dojechała i nawet trochę wyprzedziła wałacha przy okazji oddając mi za trzaśnięcie.
Skończyło się na tym że dojechaliśmy w równym kroku do końca polany, chociaż mój wierzchowiec uparcie wysuwał pysk do przodu.
- Byłam pierwsza. - upierała się żartobliwie Suzi i poklepała spoconą szyję Figara.
- Ale to ja miałem szybsze tępo. - mruknąłem rozbawiony, po czym razem wybuchnęliśmy śmiechem kiedy kasztanka prychnęła i potwierdzająco kiwnęła głową.
Przez nastepne dwadzieścia minutów poznawaliśmy nowe ścieżki, aż nagle znaleźliśmy się na końcu lasu, a przynajmniej na początku wsi. Drzewa się przerzedziły i było widać pierwsze, skromne jak na dwudziesty pierwszy wiek, domki. Dojechaliśmy kłusem do brukowanej dróżki i stukając końskimi kopytami wjechaliśmy do centrum wsi.
- Szybko przeszło nam to pięć kilometrów. - stwierdziłem zaskoczony.
<Suzi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)