czwartek, 15 września 2016

Od Lotte do ...


Otworzyłam oczy. Mój wzrok od razu powędrował na zegarek. Była szósta. Usiadłam na,łóżku i przyciągnęłam się. Macałam podłogę gołymi stopami w poszukiwaniu klapek. Gdy je wreszcie znalazłam poczłapałam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Włączyłam wodę. Od razu oblał mnie strumień lodowatej wody. Włączyłam wodę i starannie wytarłam się ręcznikiem. Założyłam ubrania które naszykowałam w wczoraj. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni, aby zjeść śniadanie. Po skończonym posiłku udałam się do domu właścicieli. Zapukałam do gabineu pana Rose. Po chwili usłyszałam donośne:
-Proszę!
Otworzyłam drzwi i podeszłam do biórka.
-Jadę na długą przejażdżkę. Wrócę na obiad-poinformowałam go.
-Dobrze. To tyle?-zapytał.
-Tak, chciałam tylko pana poinformować. Do widzenia!-powiedziałam wychodząc.
Od razu pobiegłam do stajni. Wyczyściłam i osiodłam Desperado. Wyprowadziłam go ze stajni i dosiadłam go. Wyruszyliśmy na przejażdżkę. Gdy byliśmy na polanie zobaczyłam przebiegające stado koni.
 
Przyglądałam się mu chwilę rozmarzona, ale nagle Desperado przestraszył się i stanął dęba.
Nie przygotowana na taki zwrot akcji spadłam.
-Nic ci nie jest?-usłyszałam czyjś głos.
-Nie. Czuję cię na tyle dobrze, aby kontynuować moją przejażdżkę- powiedziałam odwracając się w stronę z której dobiegał głos. Poczciwy Desperado przy mnie stał.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)