piątek, 23 września 2016

Od Shiry - Opieka nad Melissą

Jestem zaniepokojona. Trochę. Rozumiem, że jeździectwo jest bolesnym sportem, więc... Opiekuję się Melissą, klaczą Lusatino która ma wielki kaprys. Nienawidzi być szczotkowana. Ale co ja poradzę. Wybrałam ją, ponieważ chciałabym się czegoś nauczyć, a nie: ciągle być przy tych początkujących. Poszłam do siodlarni po szczotki do szczotkowania klaczy. Na początek sprawdziłam, czy wszystko jest: zgrzebło, włosie, kopystka. Są. Poszłam po jabłka. Konie lubią jabłka, Melissa na pewno też. Wzięłam te najdojrzalsze, najsoczystrze i najpiękniejsze jabłuszka dla mojej nowej podopiecznej. Może jakoś się dogadamy? Na pewno. Podeszłam i przyglądnęłam się klaczy. Wyglądała pięknie, ale charakterem miała inny. Uparciuch. Weszłam powoli. Na początek dałam jej jabłko. Zjadła z chęcią, po czym szukała kolejnych. Ale jej nie dałam. Zasłuży to dostanie. Włożyłam ns rękę zgrzebło i włosie. Zaczęłam czyścić okolice szyi. Co wyraźnie nie spodobało się Meli. Ale na pewno niejednemu się zdarzyło. Zaczęłam czyścić brzuch i grzbiet klaczy. Było trochę źle, ale nieraz mi się to zdarzy. Kopyta były w fatalnym stanie. Dużo końskich kup, przyklejone siano... Nie było to nic fajnego. Wyrywała się, ale dałam radę. Nie było najgorzej, więc dałam jej drugie jabłko. Tak dla zdobycia zaufania. Gdy zjadła zaprowadziłam ją na padok gdzie radośnie skubała trawę. Dałam jej jeszcze jedno jabłko, gdyż widać, że bardzo ich chciała. Kiedyś ni się uda. Na pewno. A wtedy, będę miała towarzyszkę. Jednak było wspaniale. Polubiłam Melissę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)