środa, 28 września 2016

Od Penelope do ...

Przełknęłam ślinę i zacisnęłam ręcę na kasku. Widać było na nim lekkie ryśnięcia po upadkach w których o dziwo przeżył, co dodatkowo sprawiło że dostałam mdłości.
Pani Elizabeth Rose przyjęła moją prośbę o pilnowanie mnie podczas jazdy, jako że panicznie bałam się po trzech latach wejść na siodło. Instruktorka idąc korytarzem uśmiechnęła się do mnie pocieszająco, trzymając w ręku kantar i uwiąz.
- Myślę że szybko sobie wszystko przypomnisz, ale weźmiesz Severusa. - zdołałam jedynie potaknąć nieśmiało głową niczym mała, nowa uczennica i poszłam w ślad pani Rose. Wzięliśmy sprzęt i aż ugięłam się pod ciężarem siodła. To naprawdę było takie ciężkie? Przyzwyczajenia zaczynają powoli znikać.
Wyszliśmy ze stajni i położyliśmy sprzęt na koniowiązie. Instruktorka wskazała mi kilka położonych obok siebie padoków gdzie na niektórych pasły się konie i powiedziała:
- Ten kasztanowaty to Severus. Przyprowadź go tutaj. - popchnęła mnie lekko i weszła do stajni, zostawiając mnie samą ze swoimi mieszanymi uczuciami. Powoli podążyłam w stronę bramki i gdy byłam niecałe dwa metry od płotu, wałach uniósł łeb i zastrzygł uszami. Powoli otworzyłam furtkę i podpięłam mu uwiąz.
- Dokładnie. - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego. Owszem, pracowałam przez te lata ,w których nie jeździłam, z końmi ale nie znałam Severusa i łączyło to się z moim lękiem wsiadania na grzbiet wierzchowca. Koń powąchał mnie zaciekawiony i grzecznie ruszył za mną, co zdecydowanie mi dodało ulgi. Po chwili rozluźniłam się całkowicie i przywiązałam go do rury.
Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić aż w końcu chwyciłam za zgrzebło i miękką szczotkę. Ostrożnie zaczęłam czyścić mu szyję aż po zad i pod brzuchem. Przez cały ten czas stał spokojnie i niemalże zasnął pod dotykiem miękkiego włosia na szczotce. Walczyłam z uczuciami by podnieść mu kopyta, lecz wydawał się taki spokojny i zrelaksowany ... w końcu przełamałam po części lody i podniosłam mu kopyto. Gdy skończyłam wszystkie jego kończyny, właścicielka akademii wróciła niosąc butelkę wody.
- Wiem że potrafiłaś osiodłać konia, więc teraz na pewno będziesz umiała. - powiedziała i poklepała Severusa po szyi. Spojrzałam na nią niepewnie, ale ona tylko ponagliła mnie łagodnie wzrokiem. W końcu wzięłam czaprak i nałożyłam go na grzbiet. Potem siodło i popręg. Koń trochę kulił uszy przy podpinaniu ale to normalne, w końcu nikt nie lubi kiedy zaciska mu się brzuch grubym paskiem. Kiedy przyszła kolej na ogłowie, nie do końca byłam pewna czy mnie nie ugryzie gdy włożę mu palec w miejsce gdzie nie ma zębów (odpowiedź sama się nasuwa xd) ale zdałam sobie sprawę że prawie nigdy się tak nie stało więc czemu nie?
Wzięłam głęboki oddech (no dobra, trzy oddechy) i podążyłam słabo za panią Rose na plac.
- Jak będziesz taka wymizerniała jak teraz, to sama się zsuniesz siodła zanim w ogóle zaczniesz kłusować - zaśmiała się instruktorka. Podźwignęłam się na strzemieniu i zachwiałam się kiedy znalazłam się w siodle. Dziwnie się czułam, siedząc tak wyżej niż wszyscy. Dawno tego nie czułam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę jakie to było przyjemne.
Bardzo, bardzo powoli ruszyłam stępem po kółku. Było to dziwnie satysfakcjonujące więc mimo chwilowego siedzenia niczym kłoda, zdołałam się trochę rozluźnić. Przez piętnaście minut bez słowa łaziliśmy stępem po piasku aż Elizabeth krzyknęła:
- No to poproszę zakłusować.
Spojrzałam na nią błagalnie ale nic to nie dało więc delikatnie pognałam Severusa. Ten szybko przeszedł do szybszego chodu przez co ja spięłam się bardziej.
- Rozluźnij się! - zawołała instruktorka. - Siedzisz sztywna jak kawałek zaschniętej kłody!
"Tak właśnie się czuje" mruknęłam w myślach ale spróbowałam się odprężyć.
****Po godzinie****
- Możemy już skończyć. - stwierdziła właścicielka stajni wstając z drąga. - To było naprawdę duże osiągnięcie, galopować pół kółka po tylu latach lęku.
Ja sama uśmiechnęłam się w duchu z dumy. Co prawda nie zamierzałam galopować ale Severus chciał tego zdecydowanie bardziej niż ja więc nic nie dawały mu moje znaki na zwolnienie. W końcu stwierdziłam że już przegalopuje tą chwilę.
Zeszłam z wałacha i pogłaskałam go po szyi. Ten szturchnął mnie przyjacielsko chrapami kiedy zdejmowałam mu ogłowie i zakładałam kantar. Czułam że za dwa tygodnie zaczne ponownie skakać, jeżeli wszystko pójdzie tak dobrze jak teraz.
Wprowadziłam Severusa do boksu i zdjęłam kask. Westchnęłam głęboko i rozejrzałam się po oświetlonej pomarańczowym światłem stajni. Przez otwarte drzwi wpadało ciemne, nocne niebo. Spojrzałam na zegarek zdziwiona - była już 18:35! Nie pamiętałam jak czas szybko mijał w końskim siodle.
W końcu zmusiłam się do ruszenia w stronę pokoju. Przechodząc obok jednego z ostatnich boksów jakiś siwy kucyk wysunął pysk i szturchnął mnie w ramię. Był bardzo ciekawej maści - czysto biały z ciemnymi "podkrążeniami" wokół oczu. Miał inteligentne, niemalże ludzie spojrzenie choć mówiło: "Zniszczę cię jak tylko na mnie wejdziesz". Od razu rozpoznałam w nim kuca walijskiego co dziwnym sposobem podniosło mnie na duchu, chociaż powinnam się teraz rozkleić, ale wydawało mi się to głupie, dlatego uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam dłoń by pogłaskać wałacha po pysku. Na początku się odsunął ale kiedy zrobiłam to trochę wolniej dał mi się dotknąć. Spojrzałam na ozdobną, srebrną tabliczkę gdzie wyraźnym pismem było napisane "Kaprys. 2004 r".
W końcu wyszłam z ciepłej stajni i wyszłam na zimny, wieczorny chłód. Otuliłam się mocniej kurtką i ruszyłam przez dziedziniec stajni do domu właścicieli. Gdy znalazłam się już przy drzwiach nr. 3 i wkładałam kluczyk usłyszałam czyjeś kroki.
<Ktoś? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)