sobota, 17 września 2016

Od Noaha do Vivian

Westchnąłem ciężko, machając od niechcenia ręką, którą chwilę później splotłem z jej.
- Jak tak dalej pójdzie, to rzucę Cię do tej chole*nej stajni i...- już miałem ciągnąć dalej opis tortur, kiedy poczułem jak ktoś, albo raczej coś, ciągnie mnie niezauważalnie, a jednak mocno, za rękę. Przerzuciłem wzrok na winowajczynie, której nie dane było wyjaśnić. Zrobiła to właścicielka, o którą się rozchodziło. Szła w naszą stronę, gdy mijaliśmy jedne z ostatnich zabudowań.
Spodziewałem się wybuchu pytań na temat naszej wycieczki, jednak ta jedynie kazała wrócić nam przed śniadaniem, co było z lekka niewykonalne przy naszym szczęściu i tempie, które niekiedy nie dorównywało nawet żółwiowi. Dodatkowo zbliżał się wieczór dla osób normalnych, co jeszcze bardziej zmotywowało nas do szybszego chodu. Gdyby nie to, że zaraz uciekłby nam ostatni autobus i zamknęliby prawdopodobnie nam wszystkie normalne sklepy, za pewne szliśbyśmmy swoim normalnym tempem, które jak już wspomniałem, powalające nie było.
Większość drogi spędziliśmy praktycznie w ciszy, od czasu do czasu zadowalając się krótką rozmową. Zdecydowanie bywaliśmy bardziej rozmówni po alkoholu, ale jak widać, milczenie niekiedy było dla nas cenniejsze niż złoto.
Nasz ukochany przystanek tym razem był wypełniony po brzegi ludźmi, przez co byliśmy zmuszeni usiąść na trawie. Gnieżdżenie się wśród moherów nie wróżyło niczego dobrego, zwłaszcza, że rozpoznałem wśród staruszków jednego z mężczyzn, którzy nas wczoraj skutecznie przegonili z należących do nich pól. Vivian chyba też go usłyszała, bo kiedy chciałem się odezwać, ta jedynie zatkała mi usta swoimi wargami.
Hippisowski mobil był już załadowany po brzegi, więc kiedy tylko nasze moherki załadowały się do środka, traciliśmy jakąkolwiek nadzieję na to, że zdołamy się upchnąć. Naszą ostatnią możliwością było jedno jedyne miejsce, które było wolne. Znajdowało się ono na prawo od naszego ukochanego kierowcy, który miałby tam na nas idealny wgląd. Vivka chciała nas zaciągnąć w pobliże okna, jednak ja uznałem to za idealną okazję i zająłem wolne siedzenia.
- Grażynko, chodź do tatusia - cmoknąłem klepiąc miejsce obok siebie, widząc, jak dziewczyna decyduje się na stanie przy drzwiach. Nie wiem czy tak działam na starsze kobiety czy po prostu rozpoznały swoje imię, ale wszystkie dziwnym trafem skupiły swą uwagę na naszych osobach. Istnieje też możliwość że po prostu rozmawialiśmy najgłośniej w całym pojeździe, ale uznajmy tą pierwszą opcję, bo jakżeby mogło być inaczej.
- Zobacz tylko - szepnąłem jej do ucha, kiedy zdecydowała się nie tyle usiąść obok mnie, co zajęła się ogrzewaniem moich ud. Odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho, co ułatwiło nam nieco komunikację, utrudnioną już przez ryczące głośniki, które za pewne niegdyś ogłaszały najbliższe przystanki. Teraz jedynie, delikatnie mówiąc, doprowadzały do wewnętrznego szału. - Mam całe grono fanek. Jak będziesz nie dobrą Grażynką, to znajdę sobie nową. - poruszyłem brwiami, przygryzając wargę, coby nie wybuchnąć śmiechem, który za pewne nie byłby dobrze przyjęty przez resztę pasażerów. Ma obecna Grażynka, kiedy upewniła się że skończyłem mówić, przyciągnęła moją twarz bliżej siebie, ciągnąc mój płatek ucha. Już miałem wyklinać z zadanego mi bólu, kiedy poczułem jak napiera na moje rozchylone już usta. W tamtym momencie przypomniały mi się słowa kierowcy o młodzieży na tyłach... Z tym, że teraz ma nas siebie ciut bliżej, przez co bezkarnie może piorunować nas wzrokiem, co z resztą robił za każdym razem, kiedy choćby złapałem dłoń Vivki.
- Widzisz tych przystojniaków? - pokiwała nieznacznie głową na miejsca za nami, ostatecznie najbardziej skupiając się na kierowcy, widocznym dla nas w lusterku, wiszącym praktycznie nad nami - Jak Ty będziesz niegrzecznym Noaszkiem to wymienię Cię na bardziej doświadczony model. - prychnęła, zajmując miejsce obok mnie.
- Wątpisz w moje możliwości i długo letnie doświadczenie?!
I po tym zdaniu zapadła cisza, którą przerywały jedynie salwy śmiechu, w wykonaniu dziewczyny. Że tak powiem wypowiedziałem to ciut za głośno, co wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie wśród naszych fanów. Gdyby nie to że wysiadaliśmy na następnym przystanku, za pewne ukochany właściciel widmo-busa wyprosiłby nas przy pierwszej lepszej okazji. Człowiek nie ma życia...
- Ten deszcz był mokry. - bąknęła Grażynka, kiedy otrzepując się w centrum zauważyła, że krople napastowały również jej włosy.
- Liczyłaś że będzie suchy..? - odezwałem się, słysząc rozczarowanie w jej głosie. Ta z poważną miną pokiwała głową. - Już wiem, gdzie pójdziemy najpierw.
I takim sposobem, po kilku minutach namawiania, że sklep poczeka, dotarliśmy do pierwszej lepszej cukierni. Vivian cały czas powtarzała, że ten zakup nie jest na miejscu i odbiera to jako wymianę na lepszą Grażynę, jednak ostatecznie wpie*dalała aż jej się uszy trzęsły, lody truskawkowe. Ja ostatecznie zadowoliłem się widokiem, jak Vivian usilnie próbuje wybrać sklep, do którego udamy się najpierw. Pod skórą czułem, że dłużej zajmie jej wybór miejsca, niż sama przymiarka.

- Weź te dwie - wskazałem na wiszące na wieszakach sukienki, podczas gdy Grażynka zastanawiała się, która będzie lepsza. - Najwyżej jedną odrzucisz, albo kupimy obie, boshe zielony.
Dziewczyna jednak została nieugięta i udała się w samotną podróż na przeciwległy koniec sklepu, podczas gdy ja, podczas podążania za nią, zauważyłem mały dział z bielizną, gdzie kasjerka wykładała towar.
- Przepraszam, pomogłaby mi pani w doborze odpowiedniego biustonosza? Nie wiem jaki dobrać, aby zadowolić mojego partnera. - zwróciłem się do kobiety, odgarniając włosy do tyłu. Ta zdezorientowana przerzucała wzrok raz na mnie, raz na Vivian, jakby nie była pewna, co powinna odpowiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)