Nie spodziewałam się, że Noah tak szybko wykorzysta szansę, że jesteśmy tutaj sami, jednak jego spontaniczność bardzo mi się spodobała. Wędrowałam rękami po jego plecach, chcąc zbadać każdy skrawek jego koszulki, zapominając właściwie o tym, że mieliśmy cokolwiek robić Całowaliśmy się bez opamiętania, jakby ta noc wydarzyła się dużo później, niż zaledwie kilka godzin temu. Czułam się w jego objęciach z minuty na minutę coraz lepiej, mając ochotę znajdować się w tym momencie zupełnie gdzie indziej, niż w stajni, gdzie wszyscy mogą nas zobaczyć… A właśnie… Skoro mowa o wszystkich innych, ktoś musiał nam w końcu przeszkodzić, prawda? Bo jakże by inaczej. Na dźwięk męskiego głosu przypominającego nam, po co tu naprawdę jesteśmy, poderwaliśmy się. Po zbadaniu dokładnie każdego skrawka stajni, nikogo nie ujrzeliśmy. Zapewne jakiś stajenny przyszedł zostawić nam wiaderko z wodą, szczotki, szmatki i inne tego typu przedmioty, po czym zmył się szybko, oznajmiając nam, iż nastał koniec przyjemności. Mimo tego nie czuliśmy niechęci do zadanej nam pracy- cieszyliśmy się, że możemy ją wykonywać razem.
Zaczęliśmy od sprzątania każdego boksu po kolei, co wiązało się z wyprowadzaniem każdego konia na zewnątrz- jedne nie sprawiały problemu, inne natomiast były uparte gorzej, niż kobiety. Wymienialiśmy ściółkę w boksach, zamiataliśmy, myliśmy podłogi- wszystko, co się dało, by stajnia lśniła na błysk. Byliśmy dumni z siebie, kiedy po jakiś pięciu godzinach (tak, dokładnie tylu), zmęczeni popatrzeliśmy na nasze dzieło. Każdy mieszkaniec tego miejsca znów znajdował się na swoim miejscu, rżąc i potrząsając głową z zadowolenia. Oczywiście teraz to my byliśmy w gorszym stanie- cali mokrzy (nie obyło się bez bitwy na wodę, którą musiał zacząć Noah), brudni i pachnący stajnią. Zdziwiłam się więc mocno, kiedy on przygarnął mnie ramieniem do siebie tak mocno, że brakowało mi tchu.
- Zwariowałeś?- zaśmiałam się, kiedy zaczął całować moją szyję.- Nie jestem teraz zbyt seksowna z sianem we włosach i wyglądająca gorzej, niż ta stajnia.
Puścił mimo uszu moje słowa i odgarnąwszy moje włosy, zaczął muskać wargami lekko mój kark. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i przestałam protestować, wpadając mu w ramiona z cichym westchnieniem.
- Teraz jesteś bardzo ponętna…- mruknął do mojego ucha, a ja, chcąc się oczywiście z nim podrażnić, odsunęłam się delikatnie.
- Idę się umyć, bo nie robiłam tego… Nie pamiętam od kiedy.- rzuciłam i pobiegłam w stronę Akademika.
Słysząc kroki Noah’a za sobą i jego nawoływania, przyspieszyłam, śmiejąc się. Przebierałam nogami, ile miałam w nich sił, lecz dzięki mojej cudownej kostce, która nagle w magiczny sposób dała o sobie znać, przerwałam, gdy przekroczyłam próg budynku. Chwilę później chłopak z impetem wpadł przez drzwi, zamykając je i przygwożdżając mnie do ściany tak mocno, że czułam nawet każdą część dołu jego ciała, przez co serce mi przyspieszyło, a klatka piersiowa zaczęła szybciej się unosić. Oparł ręce za moją głową i z cwaniackim uśmieszkiem na ustach, przybliżył twarz do mojej.
- Myślałaś, że uciekniesz przed wspólną kąpielą, hm?- mruknął, przesuwając palcami od zagłębienia mojej szyi wzdłuż reszty ciała.
Zamarłam na chwilę, słysząc jego tak chol*rnie ponętny, niski głos. Jęknęłam cicho, gdy przycisnął swe biodra do moich i przygryzłam wargę. Rany, jak on na mnie działał… Piorunująco.
- Widzimy się tu za piętnaście minut.- pozostawiłam na jego ustach długi pocałunek i wyswobodziwszy się z jego objęć, pognałam na górę do swojego pokoju.
Nikogo nie zastałam, gdyż wszyscy byli jeszcze na Kentucky Derby, szybko więc pognałam do łazienki. Byłam w trakcie spłukiwania włosów, gdy usłyszałam, jak drzwi do pokoju otwierają się. Zaklęłam pod nosem i oplątawszy się ręcznikiem, wyszłam sprawdzić, kto wkradł się do mojego pokoju.
Noah? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)