- To co, mała? Gotowa? – spytałam ją
Koń zarżał cicho w odpowiedzi.
Z terenu akademii wyjechałam powoli, jednak gdy tylko znalazłam się w lesie ruszyłam kłusem. Po chwili pędziłyśmy galopem między drzewami.
Zaśmiałam się głośno. Wiatr we włosach, to jest to.
Nagły powiew wiatru zerkał z drzewa reklamówkę.
Wings uskoczyła w bok po czym stanęła dęba. Ten skok w bok to jeszcze wysiedziałam, ale dębowania to już nie wytrwałam.
Gruchnęłam plecami o ziemię, aż zaparło mi dech w piersiach.
Widziałam białka oczu klaczy, gdy ponownie podniosła się na tylne nogi. Zanim zdążyłam zareagować, Wings ruszyła galopem i tyle ją widziałam.
Powoli się poruszyłam. Chyba nie poniosłam żadnych poważnych obrażeń. Mogłam już swobodnie oddychać, ale plecy mocno mnie bolały. Delikatnie wstałam. Zakręciło mi się w głowie i musiałam podeprzeć się o jakieś drzewo. Po chwili zawroty głowy minęły i mogłam już swobodnie chodzić.
Nabrałam powietrza w płuca:
- WINGS! CHODŹ KONIKU! JUŻ WSZYSTKO DOBRZE – jednak nie doczekałam się żadnej odpowiedzi.
- Przeklęta siatka – mruknęłam pod nosem
Zaczęłam przedzierać się przez podszycie
- Wings! – wołałam co jakiś czas, jednak ciągle z tym samym skutkiem
Po 15 minutach prawie się poddałam. Byłam zmęczona i obolała. Należał mi się kubek gorącej herbaty, a nie uganianie po lesie. Jednak musiałam odnaleźć konia.
Już chciałam jeszcze raz zawołać klacz, jednak umilkłam gdy usłyszałam szelest w krzakach.
Powoli podeszłam w tym kierunku. Po chwili usłyszałam przerażone rżenie.
Gdy obeszłam krzak zobaczyłam przerażoną klacz.
- Cii – szepnęłam – już dobrze Wings
Klacz nieco się uspokoiła. Obejrzawszy ją dokładniej spostrzegłam wodze zaplątane o gałąź. Czym prędzej je rozwiązałam.
- Mogłaś się zabić – szepnęłam przerażona. Poprowadziłam ją kilka kroków. Wyglądała w porządku – najwyraźniej miałyśmy szczęście.
Wsiadłam delikatnie na jej grzbiet, nadal uważnie ją obserwując. Gdy miałam już pewność, że nic jej nie jest powoli ruszyłam z nią w kierunku stajni. Po drodze nie zastałyśmy już żadnych więcej niespodzianek, ale mimo to rozglądałam się uważnie na wszystkie strony. Nie chciałam, by tego dnia coś jeszcze mnie zaskoczyło. Gdy w oddali zamajaczył mi już budynek stajni odetchnęłam z ulgą.
- Wiesz co, mała? – spytałam konia
Klacz z zaciekawieniem odwróciła łeb w moją stronę. Zupełnie tak, jakby była ciekawa co mam jej do powiedzenia.
- Następnym razem, kiedy pojedziemy w teren zabierzemy kogoś ze sobą.
Klacz prychnęła w odpowiedzi.
dostajesz 20 p.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)