-„Te dwa tygodnie w szpitalu to były najgorsze tygodnie”- Pomyślałem i spojrzałem przed siebie. Stałem przed wielkim budynkiem zwanym „Akademia Magic Horse”, więc bez wahania poszedłem do środka, przewróciłem się o jedną kostkę brukową.
-Świetnie wejście mówię ci, ciamajdo!- Ktoś krzyknął ze śmiechem. Stanąłem, otrzepałem się ,podniosłem walizki i poszedłem dalej. W środku w szkoły było lepiej niż to sobie wyobrażałem. Podszedła do mnie dziewczyna.
-Cześć, jestem Wiktoria Kwiatkowska dyrektorka prosiła bym cię oprowadziła po szkole, a ty? Jak masz na imię?- Powiedziała.
-Jestem Felix Wolvi.- Powiedziałem niemal niesłyszalnym tonem.
-Możesz powtórzyć?- Spytała się.
-Felix Wolvi.- Powiedziałem.
-Dobra Felix, zaprowadzę cię najpierw do pokoju.- Powiedziała i pokazała ruchem ręki, że mam iść za nią.
-O to pokuj numer 15!- Wykrzyknęła nagle co mnie przestraszyło. Podała mi kluczyk.
- Mieszkasz z Christianem.- Powiedziała.
-A teraz zostaw bagaże w pokoju i ruszamy!- Dodała. Więc zostawiłem i poszedłem za nią oprowadziła mnie po akademii.
-Może chcesz się przejechać na koniu?- Rzuciła.
-Jasne, czemu nie lubię konie.- Powiedziałem.
-To za mną.- Powiedziała i po chwili byliśmy przy stajni.
-Wybierz konia.- Powiedziała gdy byliśmy w środku.
-Może ten?- Powiedziałem.
-To Sifil wspaniały wybór idealny dla początkujących. Wolisz skoki czy na razie tylko treningi?.- Powiedziała Wiki.
-Na razie treningi.- Powiedziałeś, podrapałem się za głową.
-Oczywiście i zabrała Sifila do hali.
-Proszę wskakuj.- Powiedziała po przygotowaniu konia. Wskoczyłem na konia i ruszyliśmy.
-„Jazda jest nawet fajna.”-Pomyślałem. Zrobiłem parę kółek i zatrzymałem się.
-Wspaniale jeździsz jak na początkującego.- Powiedziała Wiktoria.
-Dzięki.- Rzuciłem
-Mogę pójść do swojego pokoju?- Powiedziałem gdy zanieśliśmy konia do stajni.
-Jasne.- Odpowiedziała. Pobiegłem do pokoju i otworzyłem szybko pierwszą walizkę.
-To pewnie walizka mamy.- Powiedziałem do siebie gdy zobaczyłem sukienkę. Otworzyłem drugą. Coś się na mnie rzuciło. Był to jakieś zwierzę. Szczekało radośnie, ale jakoś inaczej niż pies powinien szczekać. Spojrzałem na jego obrożę było tam napisane Dragonborn. –„Też imię fajnie wymyślone.”-Pomyślałem. Próbowałem rzucić psa z siebie.
-Dragonborn zejdź.- Powiedziałem w końcu. Pies Szedł ze mnie. Był biały jak śnieg i miał piękne kobaltowe oczy.
-Jesteś wilkiem!- Wykrzyknąłem ze strachem. Ten zaczął skomleć i się położył.
-Oswojonym wilkiem…- Powiedziałem do siebie. Popatrzyłem na walizkę w której był Dragonborn była tam karma. Widać było ze świerza.
-Więc lekarze dali ci karmę, Tylko dlaczego byłeś tak cicho gdy się przewróciłem?- Spytałem się samego siebie. Otworzyłem ostatnią walizkę, była ona moja. Wziąłem do ręki zeszyt i go otworzyłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)