-O czym tak rozmyślasz?- powtórzyłam pytanie.
-A... Nie ważne.- westchnęła.
-Jak chcesz. Posiedzimy tu trochę?
-Pewnie.
-Przyniosę koc.- wstałam i podeszłam do Demeter. Wyjęłam z sakwy kawałek materiału i wróciłam do Irmy. Rozłożyłam go i usiadłyśmy na nim. A raczej leżałyśmy i gapiłyśmy się w chmury. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Tu poczta głosowa Lily White. Proszę zostaw wiadomość. Dziękuję.- powiedziałam naśladując swój głos od skrzynki pocztowej. Widocznie mój rozmówca w to uwierzył bo zaczął gadać.
-Lily, tu Gilbert Blythe. Wiedz że za to siodło załatwiłem ci już robotę w ogródku. Po powrocie zgłosisz się do Pana Grant. Żegnam.- usłyszałam. Nastąpił koniec rozmowy.
-Fu**. Jak mogłam być taka głupia? Chociaż w sumie się to opłaciło. Widok był bezcenny. Aż szkoda że nie zrobiłam zdjęcia. Ir proszę, wróćmy późno. Skoro wszyscy znikają na całe dnie to my też możemy- stwierdziłam i zdjęłam oficerki by zamoczyć stopy w rzece. -Masz talent do kłopotów co?-uśmiechnęła się również powtarzając moją wcześniejszą czynność.
-Oj tam oj tam.- zaśmiałam się. -Co robimy?- spytałam odwracając głowę w jej stronę.
Irma?
Sorry że takie krótkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)