Gdy już rozsiodłałam Jumpera, wyczyściłam go, nakarmiłam i poszłam do kuchni, aby pomóc Lily. Oczywiście, kiedy już zaszłam, wszystko już było gotowe!
- Szybka jesteś! - powiedziałam z niedowierzaniem i się uśmiechnęłam.
- Jeśli chodzi o kisiel, to jestem wyjątkowo szybka – powiedziała i się roześmiałyśmy.
- Może pójdziemy do salonu? - zaproponowałam.
- Ok!
Przeszłyśmy korytarzem dość ostrożnie, bo Pan Gilbert, mógł czatować na Lily, kiedy wróci do akademika, więc byłyśmy bardzo ostrożne; Wychyliłam się zza rogu i gdy byłam pewna że wszystko jest w porządku, odwróciłam się do Lily, machnęłam jej ręką, a gdy podeszła bliżej powiedziałam:
- Teren czysty! - powiedziałam lekko chichocząc i szybko przeszłyśmy do salonu.
Zamknęłyśmy drzwi i obie opadłyśmy na fotele zmęczone dzisiejszym dniem.
- Fajnie że dzisiaj razem pojeździłyśmy! - powiedziałam i upiłam łyk gorącego kisielu, o czym dodałam – Ale zastanawia mnie jak będziesz unikać Pana Gilberta, skoro on uczy ujeżdżania…
- Jakoś damy radę! - odparła z lisim uśmiechem.
- Pojeździmy jutro rano jeszcze? - spytałam.
- Pewnie! - dodałam z uśmiechem – A pościgami się też jutro? - spytała z dziwnym uśmiechem.
- Pewnie że tak! Może tym razem na torze crossowym? - spytałam.
- Stoi! I nie licz że dostaniesz jutro fory! - powiedziała ze śmiechem.
- To ty nie możesz na nie liczyć! - powiedziałam z tym samym entuzjazmem, co ona.
Rozmawiałyśmy jeszcze długo ze sobą, pijąc kisiel, śmiejąc się i żartując, co chwilę. W końcu jednak trzeba było iść spać, więc obie w końcu się pożegnałyśmy i poszłyśmy do swoich pokoi.
**
Rano, tak jak się umówiłyśmy, wstałyśmy wcześniej w dzień wolny i poszłyśmy się szykować do maleńkiego wyścigu; Obie spotkałyśmy się, przy stajni.
- Cześć! - przywitałam się.
- Cześć! I co? - spytała – Gotowa do porażki?
- He he! Zobaczymy! - odparłam z uśmiechem.
Najpierw rozgrzałyśmy leciutko nasze konie a później obie przyszykowałyśmy się do startu. Jak zwykle Lily i jej koń wyprzedziły mnie i Jumpera;
Przeskoczyłyśmy obie pierwszą przeszkodę i sunęłyśmy naprzód. Dokoła zaczęła się podnosić lekka mgłą a słońce zaczynało coraz mocniej przygrzewać. Po chwili druga przeszkoda była już za nami. Skierowałyśmy konie na trzecia przeszkodę. Dookoła nas był gęsty las, bo wjechałyśmy w taki teren. Już miałyśmy przeskoczyć trzecia przeszkodę, gdy nagle usłyszałyśmy jakieś głośne strzały w lesie, gdzieś blisko nas… Konie nagle się przestraszyły, bo były skupione na biegu. To było takie nagłe, że nie zdążyłam zareagować i uspokoić konia, i przeleciałam na koniem i przeszkodą… Wylądowałam na ziemi, na lewej ręce, bo próbowałam zamortyzować upadek. Nagle usłyszałam głośny trzask, a po chwili poczułam ostry i rwący ból w ręce. Krzyknęłam z bólu i ledwie się podniosłam, trzymając prawą ręką, moja ranną rękę. Wzrokiem omiotłam otoczenie, gdzie jest Jumer. Koń stał za przeszkodą i jakby się patrzył na mnie z troską w oczach.
- Irma! Irma gdzie jesteś?! - krzyczała.
- Tutaj! - odkrzyknęłam z bólem, bo nie mogłam wstać. Ból ręki mnie paraliżował, więc się działam i trzymałam mocno, z zaciśniętymi zębami, lewą rękę.
< Lily? Może w drodze do akademika, spotkamy Pana Gilberta? Xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)