wtorek, 4 października 2016

Od Alexandry C.D Edwarda - zadanie 5




Wyszłam z akademika kierując się w stronę stajni. Po drodze wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer do ciotki.
-Cześć Kochanie. Co u ciebie?-Powiedziała odbierając zaledwie po jednym sygnale.
-Cześć ciociu. Wszystko w porządku, tak dzwonie, żeby zapytać co u ciebie i Angela.-Odparłam przemierzając dziedziniec.
-W skrócie, to on niedługo rozwali boks, ma za dużo energii i nikt nie chce na niego wsiadać, po tym jak Sam wylądował w szpitalu. Był u niego kowal i podkuł mu wszystkie nogi. I tak ogólnie to tęsknimy. Wiesz już, kiedy będę mogła go przywieść?-Streściła na co westchnęłam.
-Już niedługo, bardzo mało mi brakuje, żeby zakwalifikować się do wyższej grupy.-Odparłam idąc przez stajnie.
-To ja już ci nie przeszkadzam, a ty tam trenuj. Wierze w ciebie, wszyscy wierzymy.-Powiedziała po czym się rozłączyła.
-Jedziesz gdzieś?-Obok mnie niespodziewanie pojawił się Edward.
-Tak, wybieram się na tor crossowym.-Odparłam zabierając sprzęt Severus'a i kierując się w stronę boksu ogiera.
-Mogę jechać z tobą?-Zapytał pomagając mi z rzędem.
-A bark?-Odparłam wyprowadzając kasztana.
-Pojadę do towarzystwa, nie będę skakał. Słowo harcerza.-Powiedział unosząc prawą dłoń do góry.
-Byłeś harcerzem?-Zapytałam unosząc z niedowierzaniem brew.
-Nie, ale tak się mówi.-Odpowiedział, na co się zaśmiałam. -To ja wezmę Demeter.
Pokręciłam z uśmiechem głową i wróciłam do czyszczenia ogiera. Po półgodzinę wstałam przed stajnią czekając na Edwarda. Po paru minutach chłopak wyłonił się z klaczą. Wsiedliśmy na konie i skierowaliśmy się w stronę lasu stępem, żeby po kilkunastu minutach popędzić je do kłusa. Po czterdziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Dawałam ogierowi trochę luzu przed przejazdem.
-Zmierzyć ci czas?-Zapytał Edward wyciągając komórkę.
-Jakbyś mógł.-Powiedziałam lekko się uśmiechając. Zebrałam ogiera i ustawiłam się na linii startu.
-Gotowa...Start!.-Przycisnęłam łydkę do boków ogiera, który od razu ruszył galopem na pierwszą przeszkodę. Kłoda i wóz poszedł na sprawnie. Zakręt i pierwsza wodna przeszkoda.


Severus zawahał się początkowo, ale lekki sygnał dosiadem i łydką zrobiły swoje. Kilkanaście kroków galopu i schody.




Pierwsza połowa toru poszła nam znakomicie, jednak później ogier zaczął się napędzać na przeszkody. Na niektórych udało mi sie skrócić jego krok, jednak nie wszędzie. Zakręt, i ostatnia prosta do rowu z wodą. Spięłam się trochę i usiadłam mocniej w siodle. Severus nadal szedł bardzo szybko na przeszkodę, nie zważając na moje próby zebrania go.
-Dobra raz się żyje.-Dostosowałam się do rytmu konia, który w tamtym momencie chyba lepiej wiedział co zrobić niż ja. Zauważyłam kątem oka jak Edward przygląda mi się z obawą. Dałam ogierowi łydkę robiąc półsiad. Kasztan zamiast wybić się, zatrzymał się wyczuwając mój strach. Na szczęście zamiast przeleć przez szyje na plecy złapałam się jego szyi , który czując, że nikt nim nie kieruje zawrócił i zaczął kłusować, a następnie zagalopował. Zanim Edward zdążył zareagować, zdążyłam podciągnęłam się i ponownie usiadłam w siodle. Zatrzymałam ogiera i zsiadłam z niego. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Po chwili obok mnie pojawił się Edward.




-Spokojnie to tylko jedna przeszkoda, każdemu się zdarza.-Stwierdził starając się mnie pocieszyć.
-Ty nic nie rozumiesz.-Mruknęłam idąc w stronę jakiejś łąki. Poluźniłam kasztanowi popręg i wyjęłam wędziło, a potem sama usiadłam pod drzewem.
Brunet usiadł obok mnie, i w pewnym momencie mnie przytulił. Wyjęłam telefon i odszukałam w czeluściach internetu film z ostatnich zawodów. Podałam chłopakowi komórkę.
-Ponad rok temu na tydzień przed planowanym dołączeniem do akademii, pojechałam na zawody...-Mówiłam równo z lecącym filmem. Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
-Od rana wszystko było nie tak jak trzeba. Przed wyjazdem zagubił się mój formularz, w drodze na zawody złapaliśmy dwie gumy. Na miejsce dojechaliśmy piętnaście minut przed zakończeniem zapisów. Biegłam z wałachem na kontrole, a potem po numer. Kiedy myślałam, że już wszystko będzie w porządku dalej zaczęło się chrzanić. Liczba zawodników była mniejsza i szybciej startowałam, wałach nie miał czasu odpocząć, tor został zmieniony bez poinformowania nas, a rozprężania byłą zamknięta przez jakiś wypadek. Jechałam jako ostatnia, dwa starty przed moim zaczął padać masakryczny deszcz, ale organizatorzy stwierdzili, że trzeba dokończyć zawody. Jechałam na Montrealu, trasa była bardzo śliska, a my o dziwo jechaliśmy z najlepszy czasem. Ostatnią przeszkodą był rów z wodą... Wałach poślizgnął się przy wybiciu wpadając w przeszkodę. Spadłam do wody podtapiając się ,a na dodatek przygniotły mnie belki z przeszkody i koń. Do dziś pamiętam ten okropny dźwięk pękających kości. Ogier złamał dwie nogi przez co trzeba było go uśpić. Ja byłam dwa tygodnie w śpiączce, potem obudziłem się i usłyszałam diagnozę, że mam uszkodzony kręgosłup. Lekarze nie wiedzieli, czy w ogóle będę chodzić, nie mówiąc tu nawet o jeździectwie. Znalazł się jednak Doktor, który zgodził się przeprowadzić operacje. Było pięćdziesiąt procent szans, że przeżyję, na szczęście wszystko się udało. Rehabilitacja i powrót do prawie pełnej sprawności zajął mi pół roku. W tym czasie w stadninie ciotki pojawił się nowy koń.-Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie o Dark Angel'u - Nie tolerował większość osób, a ja byłam nim zafascynowana. Wiele godzin spędzałam na jego pastwisku po prostu mu się przyglądając. Ciotka, któregoś wieczoru powiedziała, że chce go sprzedać, bo nie ma kto się nim zajmować. Zaoferowałam, że ja będę to robić. Ona natomiast zapytał, kto będzie jeździć, bo ja przecież przysięgłam, że na konia więcej nie wsiądę. Zdenerwowana wyszłam z domu i ruszyłam do stajni. Wyprowadziłam najspokojniejszą klacz, wyczyściłam ją, osiodłałam i wyprowadziłam na ujeżdżalnie. Wsiadłam pełna obaw, jednak po parunastu minutach spokojnie galopowałam i skoczyłam wtedy nawet małego krzyżaka. Możesz się że mnie śmiać, ale nigdy wcześniej czterdziestocentymetrowa przeszkodą nie sprawiła, że cieszyłam się jak małe dziecko. Wtedy zrozumiałam, że ciotka robiła to specjalnie, żebym wróciła. Zaczęłam wracać do jazdy i łapać więź z Angel'em. Kiedy zaczęłam na nim jeździć odkryłam, że cross to jego żywioł. Powoli wracałam do dawnej formy. Kilka razy spadłam i potrafiłam nie wsiadać tydzień bo się bałam. Bałam się o siebie, ale i o wałacha, że może się z nim stać to co z Montreal'em. Wtedy przyszedł list, że w akademii nadal jest dla mnie miejsce. -Skończyłam swój monolog i spojrzałam na Edwarda. W czasie kiedy mówiłam kilkukrotnie odtwarzał film. Chłopak milczał wpatrując się na zmianę w telefon i na mnie.
-Co? Niewiarygodne, że po takim wypadku jeszcze tu z tobą siedzę. Wiele razy oglądałam ten filmik zdając sobie sprawę, ile dzieliło mnie od śmierci. Ratownicy ledwo mnie wtedy odratowali. To był najgorszy dzień w moim życiu.-Dodałam roztrzęsionym głosem.

Edward


Dostajesz 45 p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)