niedziela, 2 października 2016

Od Noaha do Marceline

Nie wiem, jak dobrze znane jest ludziom uczucie wejścia w rutynę – prawdopodobnie bardziej zajęli się tym, jak wyjść z friendzonu, podczas gdy ja próbowałem odepchnąć od siebie jakąkolwiek możliwość, że się powtarzam. To jest najgorszy scenariusz, jaki mogło mi napisać cholerne życie. No ale co począć, kiedy wszystko na to wskazuje? Moje jako takie życie towarzyskie legło w gruzach, odkąd przestałem pojawiać się na zajęciach teoretycznych, co zaalarmowało właścicieli naszej cudnej Akademii o możliwość zboczenia z mojej ‘odpowiedniej, życiowej ścieżki’. Tak też słoneczne poranki spędzałem w pokoju, zamiast spacerować gdzieś po polach, co zazwyczaj robiłem. Zacząłem odwiedzać jadalnię od czasu do czasu, zamiast zapełniać swój żołądek jakąś wódką czy też innym świństwem. Popołudnia i jego okolice wypełnione były pracą w stajni i to jaką przyjemną! Powróciłem znów do swojej fuchy – ponownie odebrałem koronę Księcia Obornika, którym miałem być zaszczyt jeszcze przed poznaniem kogokolwiek, albo raczej kiedy jeszcze byłem ‘poprawnym’ Noaszkiem. Zacząłem też uczęszczać na przypadkowo wybrane zajęcia dodatkowe, które wybrałem, pomimo że losowo, jakże trafnie. Zajęcia z psychiatrą i Mateuszem? Nie ma lepszego pomysłu na spędzenie wieczoru niż zamknięty z nimi w czterech ścianach, do tego z lekka wilgotnych i chłodnych jak w kostnicy. Można uznać, że przenieśli nam specjalnie psychiatryk do Akademii, gdzie ponoć miałem jeździć na koniach, no, ewentualnie kotach. Ku mojemu osobistemu zdziwieniu także zaczęliśmy się mijać z Vivian, co w delikatnym stopniu robiło się co najmniej.. Nie podobne do nas, delikatnie rzecz ujmując.
No ale dobrze, skoro już zwróciłem uwagę na negatywy (których jest zdecydowanie spora większość), warto też zobaczyć plusy tejże sytuacji, choć wygrzebałem je z naprawdę ogromną trudnością. Jak można zauważyć, czy też jak już wspomniałem – w Akademii jeździeckiej jeździ się na koniach, wow, brawo ja! Tak więc, przechodząc do sedna sprawy, wreszcie udało mi się zajrzeć do stajni i chociaż spróbować udawać, że umiem jeździć. Fakt, trochę ruszyłem z polepszaniem swoich umiejętności jeździeckich, jednak jestem stu procentach pewien, że byłyby lepsze efekty, gdybym tylko się do tego przyłożył. Wolałem jednak zaprzątać swoją głowę czarnymi myślami, czy też zastanawianiem się, co aktualnie porabia Grażynka. Chyba nie dane było mi w najbliższym czasie się tego dowiedzieć.
Skoro już wspomniałem o jakże intrygującej rutynie, zwrócę też uwagę na to, że i tak mijało mi kolejne popołudnie. Włóczyłem się od stajni do stajni, i a to pomagałem komuś przy kobyłce, albo zamiatałem czystą już stajnie, czy też niekiedy odprowadzałem konie z padoku do stajni. Wszystko wlokło się niezwykle leniwie – zrobiłem już chyba wszelkie możliwe roboty na ziemi, kiedy dowiedziałem się, że mogę się odmeldować i powrócić do swego, jakże upragnionego w tamtym momencie, dormitorium. Ku uldze stwierdziłem, że dostałem to pozwolenie o odpowiedniej porze (a może to właśnie było tego nagłego odwołania przyczyną?), widząc, jak na niebie kłębią się ciemnoszare chmury, niewróżące nic dobrego. Dobry co prawda z tych wszystkich spraw nie byłem, na pogodynkę również się nie nadawałem, ale byłem wręcz pewien, że nadciąga co najmniej burza. Myślałem w tamtej chwili tylko o tym, aby znaleźć się w swoim łóżku lub chociaż na dywanie. No, ewentualnie mógłbym się zadowolić kafelkami znajdującymi się w łazience, no ale nie, no po co? Przecież to jest idealna pora, aby zamęczyć mnie telefonem. Dzwonek, niegdyś będący moją ulubioną piosenką teraz stawał się nie do zniesienia i wprost przyprawiał o zawroty głowy. Dzielnie zdzierżyłem każdą, nawet tą najmniej interesującą mnie anegdotę, kiedy w końcu natrafiłem na coś ciekawego. Porzuciłem wcześniejsze zamiary o odpoczynku i śmiejąc się od ucha do ucha, ruszyłem w stronę pokoju numer dwadzieścia trzy, mając niekrytą nadzieję, że spotkam obie interesujące mnie w tamtym momencie niewiasty, niekoniecznie w akompaniamencie dwóch innych współlokatorów.
Nie minęła chwila a już zostałem wpuszczony do środka. Mi amore, jak się szybko zorientowałem w środku nie było, a jedynie wśród ciszy, za pewne na należącym do niej łóżku, siedziała zaczytana Marcy. Po wymianie szybkich uprzejmości przeszedłem do sedna, podając dziewczynie telefon z odtworzonym nagraniem, w tym samym czasie lokując się pod oknem, przyciemnionym zasłonami.
- Kiedy zamierzałyście mi powiedzieć, że chodzicie na pieprzone kółko teatralne? Naprawdę, gdybym nie był sobą, jeszcze może bym uwierzył, że wy tak na serio. - ledwo wypowiedziałem te słowa, znajdując na nie chwilę czasu pomiędzy wybuchami śmiechu, które wywołane były co najmniej kontrowersyjnym filmikiem.
- Nie chodzimy na żadne kółko. - wyszeptała dziewczyna, odkładając niedokończoną lekturę na bok. Drżącymi dłońmi zatrzymała wideo, wpatrując się tępo w jedno i to samo miejsce. W jednym momencie bańka radosnych emocji momentalnie pękła i, nawet nie odnotowałem kiedy przestałem się śmiać jak głupi. Chwilę analizowałem słowa Marceline, łącząc to wszystko w jedną całość wraz z obejrzanym filmikiem. Stałem tak dobrą chwilę, zanim zorientowałem się, o co w tym wszystkim właściwie chodzi.
- Byłem piątym kołem u wozu, prawda? - oparłem dłonie na parapecie, utkwiając wzrok na terenach pokrytych coraz bardziej narastającym mrokiem. Zazwyczaj cieszyłbym się z deszczu, jednak nie w tam tej chwili. Miałem wrażenie że wszystkie moje funkcje życiowe nagle odmówiły posłuszeństwa i przez chwilę zapomniałem, jak na dobrą sprawę się oddycha. Próbowałem pojąć... Jak, dlaczego, czy to cholerna prawda, ale fakty mówiły same za siebie. - Dlaczego mi do ku*wy nędzy po prostu tego nie powiedziałyście?! Najlepiej jeszcze przed tym, kiedy zacząłem traktować Vivkę na poważnie?! Nie no, nie wierzę. Mam jedynie nadzieje, że bawiłyście się dobrze cudzymi uczuciami i że przynajmniej dla was się to dobrze skończyło... Pozdrów serdecznie Vivian, bo chyba nie mamy już sobie nic do powiedzenia.
<Marcy? Nie wiem, czy masz zamiar na to odpisywać, ale bynajmniej się nie obrażę... ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)