czwartek, 8 września 2016

Od Lily - zadanie 3


Właśnie zamknęłam oczy by odpłynąć do krainy Morfeusza, lecz ktoś mi przeszkodził. Tym ktosiem była Nikol.
-Lily! Ej, pobudka!- krzyknęła.
-Co?- spytałam sennym głosem.
-Chyba o czymś zapomniałaś.
-O czym?
-Pojutrze Meg ma urodziny! Heloł!
-K**a! kompletnie zapomniałam. Dobrze zabiorę się za to jutro. Ale teraz daj mi spać.- przewróciłam się na drugi bok i zasnęłam.

***Następny dzień***


Delikatne promyki ostatniego letniego słoneczka padały na moją twarz. Moja próba wstania z łóżka zakończyła się jedynie bolesnym upadkiem na ziemię.
-No szlag!- krzyknęłam. Podbiegła do mnie Katie i zaczęła lizać.
-Dobra, już! Stop!- krzyknęłam broniąc się od języka suczki. Z łazienki wyszła moja współlokatorka.
-Wstałaś?
-Jak widać. Poczekasz na mnie?
-Jasne. Tylko się pośpiesz. Za chwilę śniadanie.
-Dzięki.- wyjęłam z szafy ubrania i poleciałam do łazienki.

***

Miałam połowę problemu z głowy kiedy usłyszałam, że Meg będzie cały dzień w mieście u znajomej. Westchnęłam tylko i chodziłam od osoby do osoby i prosiłam o zrobienie czegoś tam. Podzieliłam sobie wszystko na grupy.

Osoby robiące tort:
•Lena
•Wiktoria
•Olivia
•Luna
•Vanessa

Osoby odpowiedzialne za dekoracje:
•Armin
•Matt
•Caleb
•Aaron
•Erick

Osoby które załatwiają jakieś mniejsze przekąski, napoje, alkohol:
•Noah
•Jake
•Brit
•Esther

Obserwowałam uważnie samochód odjeżdżający do miasta po prowiant. No dobra. Większość ustalona. Jednak chciałam przygotować coś od siebie oryginalnego. Postanowiłam by przyjęcie było robione w stajni. Ale... Postanowiłam coś domieszać z końmi. Stanęło na gonitwę po łące. Meg lubiła wyścigi więc pewnie jej się spodoba. Myślałam też o zawodach na torze do motocrossu. Wszyscy się zabraliśmy do pracy. Teraz mnie czekała najgorsza część. Musiałam zmusić jakoś do pracy Bridget i Molly. Przyjaciółeczki jak zawsze nie miały zamiaru sobie brudzić rączek. Zapukałam do pokoju.
-Czego prostaczko?- warknęła Bridget.
-Daruj sobie. Macie iść teraz ze mną do stajni.- powiedziałam na co się tylko zaśmiały.
-Z tobą?! Nigdy.
-To okej. Sama pojadę na Parysie.- westchnęłam. Wiedziałam że Molly tu ma słaby punkt.
-Nie waż się do niego zbliżać.- syknęła.
-No nie pozostawiasz mi wyboru. Nudzi się w boksie i nie ma co robić. Elizabeth mówiła że to może mu zaszkodzić. Więc łaskawie rusz cztery litery i do stajni.- pokazałam palcem na drzwi. Molly dręczyły myśli czy iść czy nie.
-Jeśli nie pójdę, Ty pewnie spróbujesz go dosiąść, ale nie da Ci tego zrobić.- wymyśliła
-No gratuluję księżniczko myślenia.- zaklaskałam sarkastycznie. -Więc jeśli nie pójdziesz To w takim razie koń z kontuzją gotowy. Sama go na to skazałaś właśnie teraz.
-Dobra idę.
-Bridget ty też.- uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-No już.- odparła znudzona. Przez godzinę przygotowywałyśmy wszystkim konie. Jednak był mały problem z Iluzją.

***

-Kuba, mam do ciebie prośbę.- schyliłam się do chłopca.
-Jaką?- zapytał z zaciekawieniem.
-Masz bardzo ważną misję by wykonać laurkę dla Meg na urodziny. Dasz radę?- uśmiechnęłam się. Brat Wiki pokiwał głową.
-Na pewno? To bardzo trudna misja. Tylko dla takich dzielnych chłopców jak Ty.
-Dam radę.- uśmiechnął się i poszedł dumny do swojego pokoju. Nagle poczułam czyjeś usta na karku. Przestraszona odwróciłam się gwałtownie.
-Mój Boże. Matt ale mnie przestraszyłeś.
-Wybacz. Masz podejście do dzieci.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się.
-Jak tam?
-Godzina z Bridget i Molly, równa się przepalenie mózgu na godzinę.- westchnęłam, a chłopak się zaśmiał.-A co u ciebie?- spytałam.
-Chłopaki już skończyli, dziewczyny też. Jeszcze jedynie trzeba sprowadzić resztę do stajni.- uśmiechnął się.
-Już idę. Do zobaczenia. Dzwonię do Meg jak wszystko będzie gotowe. Pa.- pocałowałam go na pożegnanie i poszłam do akademika a następnie do domu właścicieli. Gdy już wszyscy byli w stajni położyliśmy wszystkie prezenty na stoliku i czekaliśmy na jubilatkę. W planach było też nocowanie w stajni.
-Uwaga jedzie!- krzyknęła Sophie zauważając czarny samochód na horyzoncie. Schowaliśmy się gdzie się tylko dało by po chwili krzyknąć "Sto lat Meg!". Tak też się stało. Zdezorientowana na początku dziewczyna później zaczęła dziękować.
-Jeny! Dziękuję! Myślałam że już o nich nikt nie pamięta.- zaśmiała się.
-My mielibyśmy nie pamiętać?! My?! Jak mogłaś tak pomyśleć?!- odezwała się Nikol.
-Mieliśmy połowę roboty z głowy kiedy wyjechałaś do miasta.- uśmiechnęłam się. Do dziewczyny podeszła kadra i zaczęła składać życzenia. Po instruktorach byliśmy my. Meg dostałą ode mnie nowy strój do motocrossu. Przyda jej się. Po prezentach był tort i gonitwa. Następnie te zawody na motocrossie. Dziewczyna wydawała być w siódmym niebie. Przygotowaliśmy sobie śpiwory, kadra nas zostawiła. Oj, będą tego żałować. Dobraliśmy się do pierwszych butelek z piwem. Ja mimo swojej niepełnoletności też trochę wypiłam. No cóż. Raz się żyje. Bawiliśmy się do białego rana póki nie usnęliśmy. Obudziłam się z dosyć ciężkim kacem. Lecz widok szybko rozbawił mnie do łez. Meg spała pod stołem razem z Calebem, Matt miał głowę całą w torcie (a podobno pije tylko okazjonalnie i to w niewielkich ilościach). A reszta... Szkoda gadać. Tak czy siak jubilatka była chyba bardzo szczęśliwa. Współczuję koniom które musiały nas znosić. Wszyscy zaczęli się budzić z wielkim bólem głowy i jedynie marzyli o choć łyku wody. Czyli jednym słowem, impreza udana.

Dosatjesz  50 p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)