- Owszem i nawet chciała złożyć nam wizytę, ale zdołałem jej to
wyperswadować – stwierdziłem i ruszyłem za Jade do wyjścia ze stajni,
żeby skierować się do padoków.
- Dlaczego? – zapytała. Widać było, że lekko ją tym zaniepokoiłem.
- Nie powinna mnie widzieć w takim stanie – uniosłem lekko rękę w gipsie.
- Jak to…? -s pojrzała na mnie. – Przecież po wypadku dzwoniono do twoich rodziców.
- Do ojca – poprawiłem. – Mama o niczym nie wie i wolałbym, żeby tak zostało.
- Aleks to nie było byle zadrapanie, gdyby coś ci się stało… - skarciła mnie z troską w głosie.
- Ale nic się nie stało, a ona ma wystarczająco dużo kłopotów. Nie chcę,
żeby nów dochodziła się o mnie z ojcem – wyjaśniłem. Naprawdę ostatnim
czego mi brakowało to to, żeby mama próbowała wypisać mnie z Akademii
twierdząc, że pobyt tutaj mi szkodzi. Nie dość, że ojciec w życiu by się
na to nie zgodził, to jeszcze sam już tego nie chciałem.
- No dobrze… skoro uważasz, że tak będzie lepiej. Wiedz jednak, że ode
mnie dostałbyś za takie ukrywanie prawdy po nosie – pogroziła mi za co
mocno ja przytuliłem.
- Obiecuję, że przed Toba nic nie będę ukrywać – wyszeptałem jeszcze i pocałowałem ją.
Sobotni poranek był jednym z bardziej leniwych i choć niestety z łóżka
trzeba było się zwlec dość wcześnie to jednak można było odrobinę
bardziej poleniuchować. Wraz z Jade właśnie wykorzystywaliśmy tę chwilę
spokoju leżąc na łóżku, w swoich objęciach raz po raz łącząc usta w
delikatnych pocałunkach. Chcieliśmy po prostu cieszyć się bliskością,
niczym innym jak drobnymi pieszczotami.
Przerwało nam pukanie.
- Tomas miał przyjść po notatki – wyjaśniła Jade.
- Tak wcześnie…? – jęknąłem.
- Zaraz wracam – stwierdziła, wstała i ubrała moją koszulę, która
zakrywała jej ciało odrobinę za mało jak dla mnie, ale jeżeli miała
dzięki temu szybciej wrócić do mnie, to byłem w stanie się na to
zgodzić.
Blondynka otworzyła drzwi, ale zamiast radosnego „cześć” usłyszałem
„dzień dobry”. Uniosłem się akurat kiedy moja dziewczyna spoglądała na
mnie z przestrachem w oczach.
- Witaj synku – usłyszałem, a do pomieszczenia weszła… moja mama.
- A-ale co ty tu robisz? – spytałem i w pośpiechu zacząłem zakładać spodnie na tyłek.
- Jednak postanowiłam wpaść – stwierdziła rozglądając się uważnie. – I
chyba dobrze zrobiłam – zmierzyła mnie takim wzrokiem, że miałem
wrażenie, że zaraz rozpęta się tu mała burza.
Sytuacja była… trudna. W pokoju panował lekki chaos. Na fotelu leżał
sobie w najlepsze biustonosz Jade, a na jej koszulce leżącej obok mebla
spał zwinięty w kłębek Kociak, który najwidoczniej miał wszystko
gdzieś. Na domiar złego zostaliśmy nakryci praktycznie w łóżku… Mój
gips nagle stał się najmniejszym problemem.
- Ja ci to wszystko wyjaśnię… - zacząłem, ale mi przerwała.
- Niczego nie będziesz mi wyjaśniał, bo już nie raz to słyszałam., tym
razem nie chcę słuchać o tym jak to postanowiłeś mnie nie martwić, a już
tym bardziej jaki to dorosły jesteś. – oznajmiła. – Jestem twoją matką i
póki żyję będziesz moim dzieckiem i będę się martwić, mam do tego pełne
prawo! A teraz możesz wybrać się na spacer. Chcę porozmawiać z twoją
dziewczyną.
- Mamo…
- Nie dyskutuj ze mną – rzuciła szybko i stanowczo. Wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji.
<Jade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)