Prychnęłam cicho pod nosem i zagryzłam wargę, powstrzymując się z całych sił od nagłego, głośnego wybuchu śmiechu.
- Dziękuję - skłoniłam się nisko - Jest to wielki zaszczyt usłyszeć te
słowa z pana ust, panie O'Brien - powstrzymywanie się od nagłego wybuchu
śmiechu nie należy do umiejętności, którymi mogę się chwalić, a po
chwili zmaganiań, które trwały tylko parę sekund, nie wytrzymałam i
zaczęłam się śmiać, Luke dołączył się do mnie po chwili namysłu. Po
chwili przestał się śmiać, a ja w tym czasie, dosłownie tarzałam się po
dywanie aż w końcu uderzyłam się głową o kant łóżka i dopiero wtedy
udało mi się przestać. Syknęłam cicho, kiedy poczułam lekki ból i
zamknęłam mocno oczy.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam nad sobą zaniepokojony głos Luke'a -
Nie mam ochoty po raz kolejny zbierać cię z ziemii w ciągu dwóch dni -
jego głos mieszał się z rozbawieniem, jednak nawet głupi byłby w stanie
usłyszeć, że z całych sił próbował zachować należytą powagę.
- Raczej nie będziesz musiał... - usmiecham się lekko, jednak nie długo,
ponieważ po chwili przeszywa mnie lekka fala bólu. Zaciskam mocno zęby,
co nie uchodzi uwadze Luke'a, który teraz już się nie uśmiecha -
Nigdzie nie idę, wyjdę z tego. Zabaczysz, za chwilę poczuje się lepiej -
próbuję przybrać przekonujący wyraz twarzy jak i głosu i otwieram nawet
szeroko oczy, żeby pokazać, że nic mi nie dolega, jednak blondyn tego
nie kupuje i po jego minie widzę, że chce dalej protestować, jednak ja
tylko uciszam go ruchem ręki.
- To co robimy? Gramy w jakąś planszówkę? - uśmiecham się lekko i łapie
go za rękę - Mam ochotę w coś zagrać, dawno tego nie robiłam - mam
nadzieję, że błękitnooki przystanie na tę propozycję i zrozumie w końcu,
że już nic mi nie dolega. Przez sekundę napięcia panuje cisza, ale w
końcu ku mojej ogromnej radości, zgadza się, choć nie powiem troszkę
niechętnie - Gramy w 'Monopoly', bo innej gry nie posiadam w swoim
własnym zapasie! - wstaję i kieruję się w kierunku szafy, gdzie pod
pokaźną stertą ubrań, odnajduję grę i podstawiam mu grę pod nos. Z
środka wyciągam instrukcję i przejeżdżam po niej wzrokiem. Mimo, że jest
to bardzo znana gra, nie grałam w nią od paru miesięcy.
Kątem oka widzę, że Luke dosiada się do mnie na podłodze i przygląda się
moim ruchom. Po chwili, wyciąga rękę w moją stronę, a ja podaję mu
pudełko od gry.
~*~
Nie ma gry w której nie pokłóciłabym się o wygraną. Tak też było tym
razem. Kiedy tylko Luke wygrał, zrobiła się 'awantura', albo raczej sama
się nie zrobiła tylko ja ją zaczęłam... Mam talent do zachowywania się
jak małe dziecko. Zaczęło się jak zwykle od tego, że mój rywal
oszukiwał, co było powiedzane żartem, ale niestety poziom inteligencji
mojego przyjaciela nie jest za wysoki, albo po prostu droczył się ze
mną.
W końcu po pięciu minutach nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym
śmiechem. Sama nie wiem czemu. Najprawdopodobniej śmiałam się z całej
zaistniałej sytuacji.
- Lepiej bądź ciszej, bo obudzisz całą akademię - rzuca z rozbawieniem i
zaczyna składać grę. Ja w tym czasie próbuję powstrzymać się od
głośnego śmiechu, co udaje mi się dopiero po paru minutach.
- Która godzina? - pytam, kiedy już wiem, że wreszcie kontroluję moje
wybuchy śmiechu. Chłopak spogląda na zegarek na ścianie i wzrusza lekko
ramionami - Mamy dziesięć minut do śniadania - informuje mnie - To co
chcesz jeszcze robić? - zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, a przy
tym ziewam głośno i rozciągam się.
- Możemy pójść chwilę wcześniej na śniadanie, na pewno nas wpuszczą i
może znajdziemy lepsze miejsca... - wstaję z westchnieniem i kieruję się
do drzwi, które otwieram szybkim ruchem i odwracam się do chłopaka -
Idziesz? - otwieram szerzej drzwi, aby przepuścić Luke'a, który po
chwili namysłu przez nie wyszedł i skierował się w stronę stołówki, a ja
chwilę za nim.
Stołówka tego dnia była dość zatłoczona mimo, że było parę minut przed
czasem. Akurat tego dnia, kiedy zdołałam wygrzebać się z pokoju o
całkiem przyzwoitej godzinie, jak na złość w jadalni nie było już
żadnych dobrych miejsc. Próbowałam wypatrzeć w tłumie Helen i parę
innych osób, żeby mieć wymówkę do przepchania się, ale niestety na nic
się to nie zdało, ponieważ co i rusz ktoś przechodził mi przed oczami,
dając mi tym samym do zrozumienia, że przy moim wzroście nie dam rady
nic zrobić. W końcu dopiero Luke'owi udało się wypatrzeć wolny stolik
gdzieś na uboczu.
Nie ma co, przy tym śniadaniu będę musiała siedzieć w dwuosobowym stoliku z prawie dwumetrowym chłopakiem.
Luke? Nie mam pomysłu :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)