poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Edwarda C.D Alexandry

Kiedy szliśmy w stronę przyczep, tłumu i migających syren, czując obok siebie drżącą Alex, miałem ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy nie wracać do tego beznadziejnego świata. Miałem tu jednak przyjaciół, miłość i całe życie do wykorzystania przede mną.
Nagle zobaczyłem ciemną klacz o białej odmianie i spokojnych, mądrych oczach. Uważnie patrzyła w moją stronę, lustrując każdy mój krok aż doszliśmy do przyczepy przy której była uwiązana. Delikatnie przejechałem po jej ciele patrząc czy nie ma żadnych zadrapań. Dzięki Bogu miała jedynie lekkie ryski, ledwo zauważalne. Poklepałem ją po szyi i sprawdziłem stan Hollywood`a, który miał lekko poranioną łopatkę. Wiedziałem że weterynarz to zauważył, bo teraz z krzepiącym uśmiechem do nas podchodził
Kiedy już praktycznie jedną nogą byłem w samochodzie, usłyszałem przerażone rżenie. Nic dziwnego, w końcu byliśmy u koniokradów gdzie było pełno wystraszonych, rannych koni, jednak ten był... inny. Zmarszczyłem brwi i wyjrzałem za bukmankę i ustawione w rządku wierzchowce. Jeden ze stajennych, a raczej dwóch, usilnie próbowało utrzymać i przy okazji uspokoić niespokojną kasztanowatą klacz. Podnosiła niebezpiecznie nogi do góry i błyskała białkami oczu spod długiej grzywki - nie było wątpliwości kim był ten młodziak. Zakląłem cicho pod nosem i szybkim krokiem ruszyłem w ich stronę.
- Może ja ją wezmę. - uśmiechnąłem się blado i złapałem za uwiąz który niebezpiecznie wyślizgiwał się z ręki stajennego. Jaskółka jeszcze przez dobrą chwilę zadzierała głowę do góry i szarpała się ze mną, ale w końcu się uspokoiła. Nie dziwię się jej - w końcu pierwszy raz jest w miejscu w którym jest tyle biegających ludzi, świateł i dźwięków, a w dodatku jeszcze chwilę temu stała w brudnej, ciasnej "stajni", przyciskając się do swoich współlokatorów którzy definitywnie zagrażali jej strefie prywatności.
Podprowadziłem ją do przyczepy i wprowadziłem. Ta tylko nerwowo szturchnęła mnie nosem i ostrożnie powąchała siatkę z sianem. Poklepałem ja po łopatce i wyszedłem zobaczyć co z Alex, która stała oparta o samochód i wbijała szkliste oczy w ziemię. Westchnąłem cicho w myślach, przypatrując się jej przez dłuższą chwilę. Trudno było mi znać ból jaki teraz odczuwała więc czułem że moje pocieszanie na nic się nie zda i tylko jeszcze bardziej ją zdenerwuje.
******
Siedzieliśmy w pokoju który zawsze wydawał się pełen pozytywnej energii i zabieganych współlokatorów, próbujących za wszelką cenę znaleźć zagubione klucze, leżące gdzieś pod stertą ubrań.
Teraz nic z tego nie pozostało. Wszyscy gdzieś wyszli i jedyny ruch jaki tu widziałem to oddychającą głęboko kotkę, zwiniętą w kulkę na poduszce. Z taką samą pozą siedziała Alexandra obok mnie, na kanapie, z jedną różnicą - Regina ruszała się od czasu do czasu. Dziewczyna natomiast nie odzywała się przez dłuższy okres, grzejąc ręce parnym kubkiem jakiejś uspokajającej herbaty.
Trudno było mi to znieść, ale nie mogłem znaleźć żadnego sposobu na otrzeźwienie jej umysłu. Musiałem jedynie czekać, choć wydawało mi się że z każdym dniem pogarsza się to o stokroć.
Zacisnąłem zęby i odwróciłem się w jej stronę z nieco za sztucznym uśmiechem.
- Hej, może pojedziemy na przejażdżkę? - Alex uraczyła mnie jedynie lekkim spojrzeniem spod smartfona, co i tak przyjąłem za w miarę pozytywny odzew. - Dawno się nie ruszałaś, a przecież ... - chciałem palnąć jakimś suchym tekstem w stylu: "Angel by tego chciał", jednak w porę się powstrzymałem. - ...Jest taka przyjemna pogoda.
<Alex? Wybaacz że tak długo ale powinna mi powoli wena powrócić :v>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)