poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Luke'a C.D Holiday

Ledwo co się obejrzałem, a za oknem panowała już całkowita ciemność. Widoczny był jedynie księżyc, który świecił swym słabym blaskiem, jak i kilka szarych obłoków, majaczących gdzieś tam w oddali, na niebie. Po delikatnie kołyszących się koronach drzew stwierdzić mogłem, że na zewnątrz znowu nie było najprzyjemniej. Zapowiadało się na kolejne opady deszczu, a w dodatku przez wiatr bywało dosyć chłodno. Nie pozostało mi więc nic innego, jak grzać się w środku jakichkolwiek budynków. Zresztą tak samo, jak robiłem to w ciągu wcześniejszych godzin, które jak śmiem rzec, nieomal przeciekły mi przez palce. Jeśli nie przebywałem u Holiday, robiąc to nie tylko z zamiłowania do jej towarzystwa, ale i narastających wyrzutów sumienia, to siedziałem w swoim pokoju, usiłując wyłowić choć odrobinę ciszy w panującym dookoła chaosie. Kiedy jednak doszedłem do wniosku, że niezbyt dobrze mi to wychodzi, powracałem w kierunkach, które chcąc nie chcąc prowadziły mnie do rudowłosej. Czasami od razu kierowałem swe kroki w kierunku jej lokum, jednak zazwyczaj spotykaliśmy się dlatego, że zwyczajnie zadecydował o tym przypadek. Wpadaliśmy na siebie na korytarzu, co często kończyło się zaraźliwym śmiechem dziewczyny, albo w miejscach, po których nie spodziewalibyśmy się swojej obecności. Jak nie kończyło się na tym, że jedliśmy wspólnie posiłki na stołówce, to znajdywaliśmy się nawzajem w stajni, choć zmierzaliśmy tam w zupełnie innym celu.
Ostatecznie, nie chcąc uprzykrzać drogi całemu temu popapranemu losowi, wspólnie postanowiliśmy, że całkiem dobrym wyjściem będzie spędzenie razem czasu tuż przed tym, jak całkowicie na zewnątrz zapadnie noc. Nawet jeśli tęskniłem nieco za odrobiną samotności, to nie potrafiłem ukrywać, że jej towarzystwo było u mnie bardziej pożądane, aniżeli trzech pozostałych osób, z którymi dzieliłem pokój. Choć w gruncie rzeczy nic do nich nie miałem, to wciąż i nadal wolałem mniejsze grupki, którą niewątpliwie była i ta tworzona przeze mnie i Holiday.
Stanęło na tym, że postanowiliśmy sprawdzić, czy przyniesiony przeze mnie laptop przyda się do czegokolwiek. Gdy tylko okazało się, że nie jest z nim wcale tak źle, jak z początku o nim myślałem, zdecydowaliśmy, że równie dobrze możemy spędzić nieco czasu na oglądnięciu filmu.
- Nie, Luke - kręciła z dezaprobatą głową Holiday, ledwo gdy tylko chciałem wybrać film, który na dobrą sprawę moglibyśmy obejrzeć. Dziewczyna jednak uparcie kierowała mnie w stronę innych propozycji, nie wiedząc, że zamierzam być równie uparty, co i byłem wcześniej. - Nie będziemy oglądać żadnego horroru, wybij sobie to z głowy!
- Z głowy to ja Ci mogę wybić przekonanie, że zmienisz jakkolwiek moją decyzję - prychnąwszy pod nosem, poczochrałem lekko jej całkiem przyjemne w dotyku, rude, a przy tym nieco przydługawe włosy. Zrobiła na to minę niezadowolonego dziecka, które nie dostało tego, czego by najbardziej chciało. - Ale próbuj dalej - dodałem po chwili, ponownie wlepiając swój wzrok w ekran.
- Nie, nie i jeszcze raz nie - obruszyła się, schodząc z łóżka po to, aby usiąść przede mną na chłodnawej podłodze.
- Trzy razy na nie? - podniosłem wzrok znad laptopa, unosząc jedną ze swych brwi do góry. Ta na to przygryzła swą wargę, dalej trzepiąc w potwierdzeniu swych wcześniejszych słów głową.
- Tak właśnie! - wykrzyczała niemalże od razu, pokazując mi tym samym, że nie będzie tak łatwo, jak myślałem. Wyglądało na to, że była równie uparta co i ja, jednakże ja wciąż miałem nigdzie nie wybierającą się nadzieję, która mówiła o tym, że tak czy siak stanie na tym, co wcześniej sobie postanowiłem.
- Siadaj i nie marudź - wiedząc, że nie będzie potrafiła stawiać mi na dłuższą metę oporu, chwyciłem ją tuż pod jej ramionami, ponownie wciągając ją na łóżko. Dalej obrażona, ostatecznie sięgnęła po nieopodal leżący koc, którym szczelnie się opatuliła.
Bingo.
Dziewczyna siedziała jak zaklęta przez dłuższą chwilę. Z uwagą świdrowała napisy pojawiające się na ekranie, jak i słowa lektora, którego najczęściej można było usłyszeć w tego typu produkcjach. Odrywając ponownie swe niebieskie oczy od pozostawionego przed nami laptopa, sięgnąłem po jedną z herbat, które wcześniej zrobiliśmy sobie w kuchni, wiedząc, że za pewne któreś z nas zacznie mruczeć o to, że brakuje mu czegoś do picia. Swoją Holiday trzymała już od dłuższej chwili w dłoni, równocześnie przykładając ją sobie do lekko zmarzniętego policzka.
- No coś Ty - spojrzałem z rozbawieniem na rudowłosą, która najwidoczniej zbyt mocno wczuła się w fabułę filmu. Oczywiście, nie było o to trudno, ale nie spodziewałem się, że nastanie to po niecałych dwóch kwadransach. Tak czy inaczej, coś tam się we mnie poruszyło, ledwo gdy tylko na jej twarzy pojawiło się... Zaniepokojenie? Obawa przed czymś? Zupełnie tak, jakby to jej działy się krzywdy głównych bohaterów filmu. Uświadamiając samego siebie, że raczej tym razem się nie zgrywa, zatrzymałem rozkręcający się w najlepsze horror, ponownie spoglądając na przykurczoną dziewczynę. - Nawet całkiem uroczo teraz wyglądasz, jak jesteś tą małą, a w dodatku biedną Holiday - śmiejąc się, aby dodać jej tym otuchy, odruchowo przyciągnąłem ją do siebie, mocno opatulając ją ramieniem.

Holiday?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)